Rozdział 37

368 19 69
                                    

4 dni później...

Pov: Will

Jechałem razem z Hopperem i El do szpitala. Odwiedzałem Mike'a codziennie i codziennie mogłem widzieć jego piękny uśmiech. Brunet małymi krokami wracał do zdrowia. Dowiedziałem się, że rany na jego klatce pomyślnie się zagoiły. Niepokoiła mnie jednak rana na jego nodze, która goiła się bardzo wolno, a Mike narzekał na ostry ból. Leki przeciwbólowe mu nie pomagały.

Vecna narazie się uspokoił, a nasz plan dotyczący zabicia go nadal trwa. - Będę po was o trzynastej. Muszę załatwić jedną sprawę na komisariacie - mężczyzna zatrzymał pojazd, a ja razem z szatynką udaliśmy się do szpitala.

Razem z dziewczyną swobodnie mogliśmy wchodzić do sali Mike'a i to dzięki Hopperowi, który zrobił niezłą awanturę pielęgniarką i kazał zmienić regulamin dotyczący odwiedzin.

- O hej - Mike odłożył gazetę na stolik, a szeroki uśmiech zawitał na jego twarzy. - Jak się czujesz? - El usiadła na krześle, a ja wpatrywałem się w bruneta, który rozmawiał o czymś z El. Nawet nie mam pojęcia o czym rozmawiali, bo skupiałem się na jego pięknych rysach twarzy i ustach które chciałem wreszcie poczuć na swoich.

- Ja was zostawiam samych i zerknę do Max - szatynka przesunęła mnie tak, żeby mogła przejść do drzwi, a my wreszcie zostaliśmy sami. To nie tak, że nie lubię jej towarzystwa, ale wolę spędzać czas z Mike'iem sam na sam.

- Jak się czujesz? - usiadłem na brzegu łóżka i złożyłem krótki pocałunek na jego ustach. - Naprawdę dobrze tylko ta noga... Dali mi mocniejsze leki przeciwbólowe, ale one też nic nie dają - spojrzałem na jego nogę, która była usztywniona i perfekcyjnie zabandażowana. - Współczuję ci - posłałem mu smutne spojrzenie. Bardzo mi go szkoda, cierpi a niczym sobie nie zasłużył na taki los.

- Wiesz może kiedy wyjdziesz z szpitala? - poprawiłem się i przysunąłem bliżej bruneta. Mike złączył nasze dłonie. Uśmiechnąłem się, kiedy poczułem jak opuszkami palców przejeżdża po mojej dłoni. - Nie mam pojęcia - głośno westchnął.

Wiedziałem, że ciągłe siedzenie w szpitalu go przytłacza. Zdaje sobie sprawę jak bardzo się tutaj nudzi dlatego odwiedzam go tak często jak mogę. Najchętniej spędzałbym tu dnie i noce, ale mama mi zabrania. Czasem mam wrażenie, że za bardzo się o mnie martwi.

- Usiądziesz obok mnie? - zapytał błagalnie, a ja przez jego propozycję zrobiłem się cały czerwony. - Jasne - chłopak zrobił mi trochę miejsca, a ja posłusznie usiadłem obok niego. Pielęgniarka mnie chyba zabije, gdy zobaczy, że siedzę na szpitalnym łóżku tym bardziej, że i tak mnie nie lubi.

Nasze uda się ze sobą stykały, a my pozostaliśmy w milczeniu. Nie czułem się niekomfortowo, wręcz przeciwnie w towarzystwie Mike'a czuje się najbardziej komfortowo na świecie. Niespodziewanie ręka bruneta powędrowała na moje udo. Mike obserwował moją reakcję chcąc wywnioskować czy taki gest nie był przesadą.

Nic nie powiedziałem tylko patrzyłem jak jego długie i smukłe palce kreślą kółka na moim udzie. Było to bardzo przyjemne i mogłem powiedzieć, że jestem w niebie. Mam u boku takiego wspaniałego chłopaka...

Oparłem się o jego ramię i delikatnie uśmiechnąłem, a chłopak nie przestawał kreślić wzorków na moim udzie. Dotyk Mike'a tak bardzo różni się od dotyku Aiden'a. Brunet nie robi mi nic na siłę i nie dotyka mnie w miejscach w których nie chcę być dotykany. Jest delikatny, czuły i pełen miłości. Teraz wiem, że blondwłosy chłopak chciał mnie tylko zaliczyć... Mike nie jest taki jak on... Nigdy by mnie nie skrzywdził.

Nagle zadrżała ziemia, a pobliskie leki spadły na ziemię z hukiem. Ścisnąłem bardziej dłoń bruneta, a ten na dodatek mocno mnie objął. Trzęsienie ziemi to żadna nowość tutaj. Pewnie za kilka minut minie i znowu będzie tak jak przedtem. Niestety się myliłem...

You are late |BYLER|Where stories live. Discover now