Rozdział 4

603 26 41
                                    

Pov: Will

Od samego rana chodziłem cały w skowronkach. Tak bardzo byłem podekscytowany spotkaniem z Aiden'em. Naprawdę fajnie by było gdybyśmy się zakumplowali. Siedziałem właśnie z Mike'iem i Jonathanem przy jednym stole i jedliśmy obiad. Tylko Mike nie jadł bo leniwie dłubał widelcem w jedzeniu.

- Masz zamiar zjeść czy może kolejny raz mam wyrzucić obiad do kosza? - Jonathan warknął w stronę bruneta. - Rozumiem, że twoja dziewczyna wyjechała, ale bez przesady! - wrzasnął. - Możesz przestać na mnie krzyczeć? - Mike podniósł głos.

- Nie, nie przestanę zachowujesz się jak jakiś bachor! - krzyknął mój brat, a ja czułem, że zaraz rozpęta się kłótnia. - Spokój już! - wstałem próbując ich uspokoić. Jonathana za mocno poniosły emocje.

Naszczęście Mike poszedł już na górę i atmosfera się nieco rozluźniła. - Naprawdę go nie lubię - westchnął Jonathan dokańczając obiad. - Już piętnasta idę się szykować - odłożyłem naczynia do zlewu i udałem się do swojego pokoju.

Otworzyłem szafę, a kilka ubrań spadło na podłogę. Przeklnąłem cicho z powrotem je chowając. Błądziłem oczami po ubraniach, ale nie mogłem znaleźć nic odpowiedniego. Nie chciałem też zbytnio przesadzać z ubiorem, ponieważ nie chcę, żeby chłopak sobie pomyślał, że mi się podoba czy coś. Oczywiście, że mi się nie podoba. W sensie jest ładny, ale nie podoba mi się jeszcze...

W końcu zdecydowałem się na jasne spodnie i niebieską koszulę w kratkę. Uważam, że wyglądam fajnie. Udałem się jeszcze do toalety w celu ogarnięcia swoich włosów.

Kiedy już się uszykowałem zostało mi jeszcze kilkanaście minut. Postanowiłem, że porysuje, ale nie miałem pomysłu co dlatego też rysowałem jakieś bazgroły. Do tej pory zawsze rysowałem Mike'a, albo jak ja i on się całujemy, przytulamy i inne takie. Muszę je w końcu wyrzucić, bo nie będą mi już potrzebne.

Wziąłem tylko kilka banknotów, które włożyłem w kieszeń spodni i zszedłem na dół z ogromnym uśmiechem na twarzy. - Baw się dobrze - powiedział Jonathan. - Dzięki - zacząłem ubierać swoje buty. - Will... - niespodziewanie odezwał się Mike, który stał bardzo blisko mnie.

Zmarszczyłem brwi, kiedy chłopak zaczął patrzeć na moje usta. - Uważaj na siebie... - powiedział z troską. Pokiwałem tylko głową i wyszedłem z domu.

- Cześć! - blond włosy chłopak zszedł z swojego motora machając do mnie. - Hej - powiedziałem niepewnie. Aiden wyglądał nieco inaczej niż wczoraj. Nie miał na sobie roboczych ubrań i nie miał czapki przez co miałem widok na jego ładne i gęste włosy.

- Fajny motor - odezwałem się chcąc zacząć jakoś rozmowę. - Firmowy, ale pozwolili mi go dzisiaj używać po pracy. Powiedziałem im, że mam spotkanie z wyjątkowym chłopakiem.

Poczułem jak na moich policzkach pojawiają się rumieńce. Zawstydził mnie tym nie powiem, że nie. - Nie zlecę z tego? - zapytałem. Naprawdę bałem się, że zlecę z motora, ponieważ nigdy wcześniej na nim nie jechałem. - Bez obaw! - poprawił swoje włosy podając mi kask.

- Najpierw załóż kask - odebrałem od niego kask zakładając na głowę przez co Aiden się roześmiał. - Co jest? - zapytałem widząc jego rozbawienie. - Źle go zakładasz - zdjął ze mnie kask, a następnie założył mi go prawidłowo. Nie wiem dlaczego, ale kiedy to robił to ciągle wpatrywałem się w jego twarz.

- I tak jest dobrze - poklepał mnie delikatnie po ramieniu, a następnie sam założył kask. - Wsiadaj i chwyć się mnie mocno - powiedział chłopak wsiadając na motor. Usiadłem tuż za nim, a między naszymi ciałami nie było praktycznie odstępu. Bałem się go chwycić. Bałem to złe stwierdzenie. Wstydziłem się go chwycić.

You are late |BYLER|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz