Rozdział 27

376 21 174
                                    

Pov: Mike

Wychodząc z domu Hoppera miałem ogromne wyrzuty sumienia, że zostawiłem Will'a praktycznie samego. Niby jest tam Argyle, ale on nawet nie ma pojęcia co się dzieje wokół niego.

Bałem się, że Will może ściągnąć słuchawki i wtedy Vecna go dopadnie. Jednak mimo, że tak bardzo się martwiłem nie byłem w stanie tam wrócić. Byłem naprawdę wyrozumiały do czasu. Mam dosyć tego jak chłopak się mną bawi. To tak strasznie boli.

Stanąłem przed wyjściem z lasu i zamyśliłem się na moment. Tak cholernie się o niego martwię, że muszę sprawdzić czy nic mu nie jest. Nie jestem w stanie spotkać się z nim w cztery oczy, dlatego zobaczę przez okno jak wygląda sytuacja.

Zawróciłem i pobiegłem z powrotem do chatki ignorując narastający ból w kroczu. Kiedy zauważyłem, że chatka jest w zasięgu mojego wzroku nieco zwolniłem i ze spokojem udałem się pod okno Will'a. To co tam zobaczyłem mnie załamało...

Will siedział bez słuchawek, ale to nie było najgorsze. Siedział na podłodze przy szafce nocnej na której był biały proszek dokładnie taki sam jak miał Argyle. Ten widok sprawił, że poczułem ukłucie w sercu. - Will! - zapukałem w okno, a szatyn powoli odwrócił się w moją stronę.

Jego twarz była cała czerwona, a oczy całkowicie zaszklone od łez. Byłem bardzo zły na niego, ale nie potrafiłem zostawić go w takim stanie. Chłopak chciał nawciągać się tego świństwa. Nie czekając dłużej podbiegłem w stronę drzwi i otworzyłem je z hukiem.

Długowłosy chłopak leżał na fotelu ślepo wpatrując się w telewizor. Nie przejąłem się zbyt jego zdrowiem tylko od razu pobiegłem do pokoju Will'a. Naszczęście zdołałem wejść do jego pokoju zanim zdążył się zakluczyć. - Co ty najlepszego wyprawiasz?! - krzyknąłem zwalając ręką prochy. - Zakładaj słuchawki!

Will nie reagował na moje polecenia tylko zaczął jeszcze bardziej płakać. - Zdążyłeś to wsiąść? - zapytałem podchodząc do niego. - Nie - odpowiedział cicho kręcąc głową. Odetchnąłem z ulgą.

- Mike przepraszam... Ja... - chciał mnie pocałować, ale odsunąłem go od siebie. Chłopak jest roztrzęsiony, a ja nie chcę być znowu traktowany jak zabawka. Kocham Will'a, ale nie chcę być traktowany jak śmieć i osądzany o przestępstwa. Chcę wreszcie usłyszeć co tak naprawdę do mnie czuje o ile coś czuje...

Założyłem mu słuchawki ignorując jak intensywnie mi się przygląda. Podobało mi się to, ale nie mam zamiaru tego pokazywać. - Dlaczego chciałeś wziąć to świństwo? - odsunąłem się od niego, a chłopak posmutniał.

- Niewiem - odpowiedział, ale wiedziałem, że skłamał. Tak bardzo mnie kłamał. Musiał mieć jakiś powód, ale nie chciał mi powiedzieć. - Will możesz mi przecież powiedzieć o wszystkim - uśmiechnąłem się ciepło, ale szatyn pokręcił głową. Już miałem się odezwać, kiedy usłyszałem głosy przyjaciół. Chyba wrócili wcześniej niż planowali. - Nie powiesz nikomu? - zapytał wręcz błagalnie. - Nie powiem.

- Argyle żyjesz?! - usłyszałem wrzaski Jonathana, a następnie głos osoby, której nienawidzę: - Kochanie wróciłem! - blondyn wszedł do pokoju i zaczął na mnie patrzeć podejrzliwie. Stałem bardzo blisko niego i mogłem podziwiać swoje arcydzieło na jego twarzy. Naprawdę nieźle go urządziłem.

Will od razu przytulił się do Aiden'a, a moją uwagę przykuł pistolet w jego kieszeni. Wiem, że Hopper mu go dał, ale czy nie powinien go czasem oddać? Serce podskoczyło mi do gardła na myśl, że chłopak może skrzywdzić Will'a.

- Możesz już wyjść? Mamy nieco inne plany - przygryzł wargę uśmiechając się w stronę Will'a, zabolało mnie to, że Will zaczął się do niego przystawiać. Uśmiechając się sztucznie wyszedłem z pokoju.

You are late |BYLER|Where stories live. Discover now