21.

315 19 14
                                    


Niemożliwe!
Nadine Martinez zgadza się w czymkolwiek z moją matką. Piekło zamarzło, a demony tańczą kankana!


- Już wiem! Już wiem! Już wieeeeeem! - Dziewczyna ścisnęła mnie jak worek ziemniaków, po czym wykonała pełen obrót, mimo moich oporów do jakiejkolwiek rotacji. Jej śpiewający entuzjazm nie zwiastował dla mnie niczego dobrego i przez te wszystkie lata naszej przyjaźni była to jedna z najpewniejszych rzeczy, jakie mogła mi zafundować.

- Chyba powinnam, więc zaryzykuję i zapytam. Czego nowego się dziś nauczyłaś? - mruknęłam, wyswobadzając się z jej niedźwiedziego uścisku i mierząc spojrzeniem, które wskazywało bezpośrednio na moją głęboko zakorzenioną nieufność.

- Patrząc na moje braki, zapewne było tego trochę, ale nie to jest teraz najważniejsze — odpowiedziała, nie tracąc wigoru, po czym pociągnęła mnie za dłoń w głąb mieszkania. Westchnęłam niczym średniowieczna męczennica przed wyzionięciem ducha, jednak poddałam się jej mało subtelnej sugestii i poszłam za nią do jej pokoju, tylko w przelocie zerkając tęsknie na moje niepościelone łóżko.
Pozwijana kołdra niemal błagała, bym przyszła, aby mogła owinąć mnie swoimi miękkimi ramionami.
Nadal odciśnięta głowa na poduszce kusiła, by położyć się teraz dokładnie w tym samym miejscu, jakie na nią przez tyle godzin czekało.
Puff i po sennych marzeniach.

- Ty nie powinnaś być przypadkiem na uczelni? - zapytałam, tłumiąc potężne ziewnięcie i siadając w ogromnym, włochatym fotelu w kącie pokoju, by stamtąd obserwować poczynania przyjaciółki. Miejsce to było na tyle bezpieczne, aby dobrze ją widzieć i słyszeć, ale jednocześnie zachować fizyczny dystans, który był chwilowo na szczycie listy moich potrzeb.

- Detale — mruknęła niewyraźnie pod nosem, machając lekceważąco ręką i szperając zawzięcie w swoim laptopie. - Lepiej słuchaj, co wymyśliłam, bo odegrasz w tym główną rolę — zakomunikowała, co odrobinę pobudziło moje zdolności koncentracji, ponieważ z doświadczenia wiedziałam, że po tak bezpośredniej groźbie z ust przyjaciółki, muszę mieć się na baczności.

- Wprost nie mogę się doczekać — odparłam sceptycznie na znak, że nadal jej słucham i podparłam policzek na prawej dłoni, przyprawiając się o całe stado zmarszczek, które za kilka lat będę starała się bezskutecznie ukryć. - Nad, masz dosłownie trzy i pół minuty, zanim na dobre stracę przytomność, także, jeśli potrzebujesz mojej opinii, lepiej się streszczaj — ostrzegłam i porwałam z miski owsiane ciastko, którego przeżuwanie miało odwrócić moją uwagę od zamykających się automatycznie powiek.

- Już, już — mruknęła, wyraźnie niezadowolona z faktu, że ją popędzam, jednak z mojej strony był to jedynie przejaw dobrej woli i jak najbardziej realna groźba ze strony mojego przemęczonego organizmu. - Pewnie kiedyś ci już wspominałam, że żeby zaliczyć semestr mam do wykonania złożony projekt, którego aranżację muszę sama wymyślić — zaczęła, a ja powstrzymałam wywrócenie oczami na jej próby subtelnego nawiązania do tematu. Mówiła o tym tak, jak gdyby od co najmniej miesiąca nie lamentowała przy każdej możliwej okazji, że nie ma pojęcia co i jak zrobić, więc najlepiej będzie, jak zacznie się pakować, a ja jak zacznę szukać nowej współlokatorki lub współlokatora. Przy czym rzucała mi sugestywne spojrzenia, które przez ten czas nauczyłam się już po mistrzowsku ignorować. W zamian pokiwałam jedynie głową na znak, że pamiętam naszą rozmowę na ten temat, co sprawiło, że dziewczyna postanowiła kontynuować. - Deadline jest w przyszłą niedzielę, ale na szczęście mam już koncepcję, która jest iście genialna! Nie wierzę, że miałam ten temat pod nosem i nie przyszło mi nawet przez myśl, by to wykorzystać. To pewnie przez twoje dramatyczno-zrzędliwe fluidy w kontekście czegokolwiek, co prowadzi do głębszych uczuć — skwitowała, a ja obdarowałam ją morderczym spojrzeniem. Bezpośredniość Nad była niebywale jedną z jej cech charakteru, którą ciężko było dopasować do wad lub zalet, jednak w tym momencie miałam ochotę rzucić w nią czymś naprawdę ciężkim, by uświadomić jej subtelnie, że jeśli oczekuje od kogoś pomocy, bo zapewne do tego sprowadzała się ta rozmowa, nie powinna tej osoby obrażać.

Bramkarze kochają bardziejWhere stories live. Discover now