4.

593 19 19
                                    


Dookoła sami święci, a w środku ja — potępieniec, siejący niezgodę.


Wielu twierdzi, że oddychanie to niesamowicie prosty, wręcz naturalny proces.
Próbowaliście kiedyś oddychać z kilogramami gruzu, przygniatającymi waszą klatkę piersiową?
Albo złapać oddech po piętnastokilometrowej przebieżce po lokalnym lesie?
Serce chce się wyrwać z piersi, krew zalewa mózg, kończyny mdleją, a oddychanie wydaje się zbyt ogromnym i zbytecznym już wysiłkiem.
Nie zrobiłam żadnej z powyższych rzeczy.
Stałam zawieszona pomiędzy schodami a salonem, a czułam się dokładnie w taki sposób.
Aż wreszcie wybuchłam.

- Co ja teraz zrobię? A co mam do robienia? Zajmę się swoim życiem i zamierzam świetnie się bawić, jak na osobę w moim wieku przystało — odwarknęłam, unosząc brwi w wyrazie jednoczesnej furii i niedowierzania. Nie wiem na kogo, tak dokładnie, byłam wściekła, lista była dość długa. Jednak wrażenie kipienia każdym możliwym otworem było tak wyraźne, że już nie byłam w stanie dłużej go ignorować. - Wiecie jak nienawidzę hipokryzji, więc czemu udajecie smutnych?! Nigdy go nie lubiliście, nigdy tak naprawdę nie wspieraliście ani mnie, ani tego związku, kiedy mi się oświadczył, waszą najbardziej łaskawą reakcją był brak uszczypliwego komentarza. Wiem, że uważacie, że powinnam być wam za to wdzięczna, ale do cholery, nie byłam i nie jestem. Nawet teraz czuję, że jesteście święcie przekonani, że to moja wina, że to się skończyło. Że to ja nie potrafiłam go przy sobie zatrzymać, a nie, że to on nie chciał zostać. - Ostatnie słowa ledwo przeszły mi przez gardło, a ich realny wydźwięk był gorszy, niż to sobie wyobrażałam. Gorycz, jaka zbierała się we mnie od bardzo dawna, wreszcie dała upust swojemu wzburzeniu. Nie byłam do końca pewna, czy to odpowiedni moment i odpowiednie osoby, na które miał spaść ten wodospad pieczołowicie marynowanej żółci, ale już nie było odwrotu.
Alex podpalił lont.

- Melisa, nigdy nie twierdziłem, że jestem zachwycony wyborem, jakiego dokonałaś, ale na Boga, to twoje życie i twoje decyzje. Jako twój ojciec niechętnie to przyznaję, ale jesteś już dorosła. - David podrapał się nerwowo po policzku i odwrócił wzrok w stronę tykającego, zdecydowanie zbyt głośno w obecnej sytuacji, zegara.
Zupełnie wybiło mnie to z rytmu.
Jego twarz złagodniała, a w głosie nie dało wyczuć się tej zwyczajowej nutki zawodu, którą do tej pory była podszyta niemal każda wypowiedź na ten temat.

- Nie traktuj nas jak wrogów. Może nie byliśmy modelowymi rodzicami, za mało skupialiśmy się na twoich indywidualnych potrzebach, postępując według reguł dla ogółu, ale to nie musi trwać wiecznie. Staramy się to zmienić, więc nam tego nie utrudniaj — dodała Martha, jednak ona nie potrafiła tak dobrze wyzbyć się swoich dawnych nawyków, jak jej mąż. Przeniosłam na nią spojrzenie, a pięść znów zacisnęła się tak, że poczułam szczypanie po wewnętrznej stronie dłoni, gdzie wbiły się moje paznokcie.

- I znowu moja wina. Jak zwykle to ja wszystko psuję, wszystko utrudniam i w ogóle ciężko mnie kochać. Może powinnam was zgłosić do Pokojowej Nagrody Nobla za to, że ze mną wytrzymaliście prawie osiemnaście lat, zanim tak ochoczo wypchnęliście mnie za drzwi? - prychnęłam rozjuszona ostatnią uwagą z ust mojej matki. Oczywiście, że to oni się starali, ale to przez złą, niewdzięczną Melisę nic się nie udawało. Dookoła sami święci, a w środku ja — potępieniec, siejący niezgodę.

- Nikt nie powiedział, że ciężko cię kochać — wtrącił się Alex, który do tej pory zbierał się na odwagę, by się odezwać, wepchnięty w róg fotela. Prawie nieprzytomna z nerwów spojrzałam w jego stronę i tym razem naprawdę poczułam się winna. Złość zaślepiła mnie na tyle, że zupełnie zignorowałam jego obecność w pokoju. Nie powinien być świadkiem takich dyskusji, jednak nie zdawał się być nią jakkolwiek przestraszony. Wbijał we mnie zaskoczone spojrzenie, zupełnie jakbym nagle zaczęła mówić w zupełnie innym, orientalnym języku. - Dlaczego jesteś dla siebie taka surowa? Wydaje mi się, że krzyczysz na nas, ale to na siebie jesteś wściekła. Nie rozumiem tego — powiedział spokojnie, a ja kątem oka zarejestrowałam miny rodziców, które wyrażały coś z pogranicza szoku i podziwu. Mój wyraz twarzy zapewne wyglądał bardzo podobnie.
Mój młodszy brat nie przestawał zadziwiać mnie dojrzałością, którą tak skrzętnie ukrywał na co dzień pod maską pyskatego nastolatka.

Bramkarze kochają bardziejWhere stories live. Discover now