11.

563 22 16
                                    


Byłam chodzącym dramatem, huraganem emocji, który pustoszył wszystko na swojej drodze, w tym autodestrukcyjnym tańcu nie oszczędzając nawet samego siebie.


- Nawet nie ma takiej możliwości, Leo. Nie ma takiej opcji — mruknęłam do telefonu, przyciskanego ramieniem do ucha. Rozmawiałam z Argentyńczykiem w trakcie dzikiego pędu na kolejne z rzędu zajęcia. Od kiedy zaczął się rok akademicki, coraz ciężej było mi godzić naukę i staż. Nadine również miała mnóstwo zajęć, gdzie od samego początku poprzeczka została zawieszona bardzo wysoko, co skutkowało tym, że mimo wspólnego mieszkania rzadko się widywałyśmy. Marzyłyśmy o spokojnym wieczorze z musującym winem na świeżo posprzątanym balkonie, jednak takie plany musiały poczekać do kolejnego weekendu. Po miesiącu wspólnego życia jeszcze nie zdarzyło nam się o nic pokłócić i sama nie wiedziałam, czy była to zasługa tego, jak mało czasu razem spędzałyśmy, czy tego, jak dobrze dopasowane charakterem byłyśmy.
Tak czy inaczej, nowe mieszkanie stanowiło prawdziwą oazę spokoju.

- Wiesz, że niechętnie to przyznaje, ale może naprawdę powinniście porozmawiać. Nie twierdzę, że musisz mu od razu wybaczać. Zrób to dla siebie, żeby nie biegał po tabloidach i nie opowiadał o tobie bzdur. Niestety ma większą siłę przebicia, niż ty i jeśli zafunduje ci zły PR, sama tego nie odkręcisz — pouczył mnie przyjaciel, a ja, mimo że nie powiedziałam tego na głos, w duchu przyznałam mu rację.
Miał ją bez wątpienia.

- Nie mam z nim już o czym rozmawiać — odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Jest rozchwianym emocjonalnie mentalnym dzieciakiem, który sam nie wie, czego chce. Pragnie być w centrum uwagi i nie patrzy na to, ile ludzi przy tym zrani — dodałam, ściszając głos, kiedy weszłam na korytarz, prowadzący do chłodnej auli. Mój głos niósł się echem po obitym płytkami tunelu, a ilość par ciekawskich uszu przewyższała zdecydowanie moje chęci, by ktoś jeszcze uczestniczył w tej rozmowie.

- Co mam ci powiedzieć, ostatnimi czasy nasza współpraca nie układała się zbyt dobrze. Chyba głównie z tego powodu — usłyszałam głośne westchnięcie po drugiej stronie, jednak nie miało ono nic wspólnego z żalem. - Mel, zasługujesz na kogoś lepszego, to nie podlega żadnej wątpliwości, ale przemyśl jeszcze raz, co ci powiedziałem — dodał Argentyńczyk po krótkiej chwili milczenia, a nie wiedzieć czemu moje wnętrzności wykonały trzy salta w tył, kończąc je szpagatem gdzieś w okolicach splotu słonecznego. Zakrztusiłam się własną śliną, jednocześnie czując nienaturalną suchość w gardle.
Kogoś lepszego.
Kogoś takiego jak ty?
Cholera.
W jego ustach brzmiało to poważnie, niemal jak deklaracja poparcia w wyborach na prezydenta.
Potrząsnęłam głową jak mokry pies, ignorując przy tym podejrzliwe spojrzenia innych studentów i przycisnęłam mocniej notatki do piersi, starając się odzyskać panowanie nad oddechem.

- Nie jestem już tego taka pewna, Leo. Sporo się zmieniło — odpowiedziałam, przygryzając nerwowo wargę i wolną dłonią skubiąc brzeg notatnika. - Mimo wszystko to miłe z twojej strony, że tak mówisz — dodałam szybko, wdrapując się po szerokich schodach i szukając wzrokiem miejsca, w którym najmniej będę rzucać się prowadzącemu w oczy. Miałam do wypełnienia masę papierkowej roboty, którą zarzucił mnie Marco, a Klopp mu tylko przyklasnął, wiedząc, że oznacza to mniej obowiązków na jego głowie. Nie wyrabiałam się ze wszystkim w czasie, który pozostawał mi jako teoretycznie "wolny", więc musiałam sięgnąć do drastycznych metod i pompując niezdrowe ilości adrenaliny w swoje żyły, igrałam z ogniem, zajmując się klubowymi papierami w trakcie mniej wymagających zajęć. 

- Jestem tego pewien, mała. Jak niczego innego na tej planecie — odparł niższym, głębszym głosem i było w nim coś, co najwyraźniej kazało moim policzkom spłonąć żywą purpurą. Poczułam mrowienie w palcach i po chwili zorientowałam się, że wstrzymuję oddech.
To byłoby na tyle w kwestii jego racji odnośnie mojego bycia dobrą osobą, która zasługuje na coś lepszego, niż los, jaki mnie spotkał.

Bramkarze kochają bardziejWhere stories live. Discover now