XV

188 9 0
                                    

                                   Pov: Marii

Kiedy przyjechaliśmy do Neymara, zaczął się do mnie dobierać, ale ja  już nie miałam na to wcale ochoty.

-Uspokój się Ney, naprawdę dalej masz na to ochotę, po takim czymś?-powiedziałam zabierając dłonie chłopaka z mojego tyłka.

-Zawsze mam na ciebie ochotę kochanie.-Powiedział zaczynając znowu  mnie całować.

-Co ty pierdolisz? Jakie kochanie w ogóle? Dobrze wiesz na co się umawialiśmy, tylko przelotny seks raz na jakiś czas nic więcej, poza tym teraz kiedy Kylian się o tym dowiedział nawet to nie wchodzi w grę.

-Ale co ma do tego Kylian, przecież mnie lubi, gramy w jednej drużynie, przyzwyczai się.-powiedział przejęty chłopak łapiąc mnie za rękę.

Ewidentnie potrafił grać na uczuciach, miał to już wyszkolone, ale na mnie to nie działało. Nie myślałam o nim na poważnie, nawet już nie chodzi o to, że cały czas zmienia dziewczyny jak rękawiczki, ale serio nie czuje nic do niego i wcale mnie do niego nie ciągnie. Wiem, że to, to nie jest to i tyle.

-Słuchaj Ney, ja nie wiem czy ty robisz to specjalnie czy jaki chuj, ale ja nie chce z tobą nic więcej, wiec jeśli na coś liczysz to nie mamy o czym rozmawiać- odezwałam się po krótkiej ciszy.

-Skreślasz mnie dlatego, że boisz się brata? Porozmawiam z nim, nawet możesz u mnie zamieszkać jeśli nie chcesz się z nim użerać. - żalił się chłopak.

Nie miałam już ochoty słuchać tych wywodów, wiec pocałowałam go żeby się zamknął. Oczywiście można się domyślić jak skończył się ten pocałunek....

W głębi duszy czułam obrzydzenie do samej siebie kiedy chłopak przytulał się do mnie jak bezbronny niemowlak, a ja wiedziałam, że nie jestem w stanie go pokochać. Kiedy usnął zebrałam się i wyszłam po cichu z mieszkania żeby się nie obudził.
Bardzo chciałam wierzyć w to, że Kylian ma rację i jego zachowania to tylko taka gra w którą chętnie mogę pograć bez żadnych zobowiązań i łamania serc.

Po 20 minutach drogi taksówką byłam w końcu w domu, chociaż wcale mi się do niego nie śpieszyło, bo wiedziałam, że czeka tam wkurwiony braciszek. Stwierdziłam, że poudaje skrzywdzoną i zmanipuluje Kyliana, żeby nie zadzwonił do matki i  nie powiedział o moim romansie, którego w sumie w gruncie rzeczy nie chciałam wcale kończyć. Także od razu  przed drzwiami zmieniłam swoją minę na zmartwioną i zaczęłam sobie przypominać przykre rzeczy, aby tylko się rozpłakać.
Wiem, jestem okropna, ale czasem trzeba tak postępować jak chce się mieć łatwiej w życiu.

Pare chwil później stałam już przed bratem ze łzami w oczach. Powiedziałam mu, że było mi ciężko w Paryżu, nie miałam nikogo, jeszcze ta sytuacja w klubie i pocieszenie znalazłam w Neymarze, który zajmował mi głowę. W zasadzie była to prawda tylko troszkę podkręcona, ale co tam. Widziałam w oczach Kyliana, że coraz bardziej mięknie i jest mu mnie ewidentnie szkoda, w końcu się odezwał.

-Przepraszam siostrzyczko, że tak zareagowałem, ale zresztą co mi się dziwić. Chce żebyś była bezpieczna i chociaż nigdy nie myślałam o Neymarze jako kandydacie na szwagra...

-No raczej, ja też tak o nim nie myśle- powiedziałam w duchu.

-Ale skoro on cię uszczęśliwia to nie będę mówił nic mamie, poradzisz sobie, a jak cię skrzywdzi  to go zabije. -Uśmiechnął się i mnie przytulił

Tym razem łzy poleciały mi naprawdę, ale ze szczęścia, mój misterny plan się udał i nie będę musiała wracać do matki, a przy okazji dalej będę mogła chodzić do pracy no i zabawiać się z Neymarem...
Oczywiście moje całe szczęście musiała popsuć Martoni, która jak gdyby nigdy nic zaczęła schodzić po schodach jakby była u siebie.

LoveCup | Paris Donde viven las historias. Descúbrelo ahora