24 GRUDNIA

8K 348 113
                                    


– Wesołych Świąt, Maddie

Jak się oddycha?

Madelyn zaciskała w szoku dłoń na klamce od drzwi. Skakała wzrokiem pomiędzy jego twarzą a małym pudełkiem, niesprawnie opakowane w papier z choinkami.

Łzy napłynęły jej do oczu w sekundzie, w której zrozumiała co się dzieje.

Marcel Foley przyjechał do niej z prezentem.

– Maddie, rozumiem twój szok, ale płaczesz od... czterech minut, a ja się trochę stresuję – odchrząknął, na co parsknęła pod nosem – weź, coś powiedz.

Nadal nic nie odpowiedziała, jednak podejście do niego i rzucenie się w jego ramiona, wyrażało dużo więcej niż jakiekolwiek słowa. Mężczyzna odetchnął, kiedy się w niego wtuliła i delikatnie objął ją ramieniem.

– Dziękuje – wyszeptała, zaciskając dłonie na jego kurtce – nie sądziłam, że... kiedykolwiek...

– Rozumiem, że jesteś wdzięczna i cieszy mnie to – chwycił jej podbródek, uchylając jej głowę, tak aby spojrzała mu w oczy – ale nie płacz już, bo nadal słabo sobie radzę z płaczącymi kobietami, błagam.

Zaśmiała się, pociągając nosem, po czym przycisnęła dłonie do jego policzków, wpijając się w jego usta. Uśmiechnął się na jej ruch i szybko oddał pocałunek, zaciskając dłonie na jej talii. Madelyn cofnęła się, prowadząc go do jej mieszkania, jednocześnie nie odrywając się od niego.

Brunet zamknął za sobą drzwi, po czym odłożył mały pakunek na półkę obok. Zjechał dłońmi do jej ud, po czym sprawnie ją uniósł, na co oplotła go nogami w pasie. Zrzuciła kurtkę z jego ramion, która opadła na podłogę. Skierował się na małą kanapę, siadając na niej, przez co blondynka wylądowała na jego kolanach.

Odsunęła się od niego, a on z leniwym uśmieszkiem, zjechał dłońmi na jej pośladki, po czym się na nim zacisnął. Madelyn przygryzła wargę z uśmiechem, jednak pokręciła głową.

– Kupiłeś mi prezent? – zapytała z uśmiechem, na co lekko się zawahał, a w jego oczach zabłysło małe zażenowanie.

– No ta... wiesz, taki upominek od serc... znaczy, przeszedłem, zobaczyłem i mówię kupie i... – zaplątał się, czym rozbawił blondynkę. Wstała gwałtownie z jego kolan, na co jęknął niezadowolony – chyba rozmawialiśmy już, że nie można tak zostawiać niedokończonych spraw, Maddie to nieludzkie.

Jednak dziewczyna go nie słuchała, tylko podeszła po nieudolnie zapakowane małe pudełko. Z uśmiechem na ustach, podeszła z powrotem do bruneta, na co ten przewrócił oczami, odchrząkając. Wiedziała, że był zdenerwowany. Poznała to po jego ruchach i czerwonych rumieńcach na szyi.

Chciała usiąść obok niego, jednak jej na to nie pozwolił, wciągając ją na swoje kolana. Skoro mógł ją już dotykać, to chciał to robić cały czas. Pisnęła cicho, kiedy opadła na jego nogi, a kącik jego ust się uniósł. Jedną dłoń zacisnął na jej biodrze, a drugą jeździł po jej udzie.

– Nie wiem, jak to mam otworzyć, zużyłeś chyba całą taśmę klejącą, jaką miałeś w mieszkaniu – parsknęła, widząc, jak prezent został opakowany. Dosłownie papier był cały obklejony, taśmą klejącą.

– Dopiero się uczę – przewrócił oczami.

Po paru minutach obydwoje jakoś sobie poradzili, wspólnie rozdzierając papier. Blondynka nie mogła przestać się śmiać, kiedy Marcel przeklinał samego siebie pod nosem, próbując nożyczkami, rozciąć  papier.

Świąteczna zmoraWhere stories live. Discover now