8 GRUDNIA

8.7K 454 32
                                    


Madelyn może i nie była największą zwolenniczką wstawania do pracy, ale lubiła ją. Nigdy nie starała się wymigać od pracy, może dlatego, że od początku była bardzo wdzięczna, że w ogóle ją dostała.

Jednak ósmego grudnia miała ochotę na wszystko, tylko nie na pójście do pracy.

Ociągała się tego poranka niesamowicie. I to nie dlatego, że nie mogła wstać – zeszłej nocy przespała zaledwie godzinę – po prostu naprawdę tego dnia chciała uniknąć pojawienia się w biurze. Ubrała się nawet cała na czarno, aby nie rzucać się w oczy.

Weszła do biura, starając się nie patrzeć na nikogo. Szybko czmychnęła do swojego stanowiska i miała nadzieje, że była niezauważalna.

– Jezu, co to dzisiaj za żałobny ubiór, stara – Caroline patrzyła na nią lekko zdziwiona, bo blondynka raczej zawsze ubierała się w wyraziste lub jasne kolory.

– Tak, obchodzę żałobę po straceniu godności – mruknęła, odpalając laptopa.

Caroline przewróciła oczami na zachowanie przyjaciółki.

– Już tak nie dramatyzuj, znając szefa, pewnie widział już ciekawsze zabawki – parsknęła, czym naraziła się na mordercze spojrzenie przyjaciółki.

– Tak w sumie to twoja wina – fuknęła – po co mi niby kajdanki do zabawy samej ze sobą?

– Myślałam przyszłościowo – mruknęła, posyłając jej wymowne spojrzenia, na co blondynka jęknęła.

– No to myśl przyszłościowo i zacznij mi szukać nowej pracy.

– Jezu, on już pewnie o tym nie pamięta.

– Na pewno – mruknęła nieprzekonana i zabrała się do pracy.

Dzień na jej szczęście, minął spokojnie. Wstała od biurka tylko raz, kiedy potrzebowała iść do łazienki – chociaż i nad tym zastanawiała się dziesięć minut. Równo o szesnastej, zaczęła zbierać swoje rzeczy, aby szybko wybiec z tego cholernego biura.

Nawet się nie ubrała, tylko zamknęła laptopa i od razu wstała z rzeczami w ręku. Była już w połowie, kiedy usłyszała za sobą głos.

– Mad, kiedy mogę spodziewać się twoich cudownych wypieków?

Przymknęła lekko zirytowana powieki, czego jej towarzysz nie mógł zauważyć. Odwróciła się powoli, przybierając uśmiech na twarz. Zerknęła na Taylora, który stał zaraz za nią, uśmiechnięty od ucha do ucha.

– Och, hej Taylor – mruknęła – no... nie wiem, może w najbliższym czasie coś upichcę. Wybacz, ale się śpie...

– Cudownie, nie mogę się doczekać – rzucił i mrugnął do niej, na co posłała mu lekko sztuczny uśmiech, iż naprawdę chciałaby już wyjść – poza tym, chciałbym zamienić z tobą słówko – zmarszczyła brwi, nie wiedząc, o co mu może chodzić.

– Och, okej, możemy się umówić na...

– Teraz, Mads, musimy to załatwić szybko

Westchnęła cicho, wiedząc, że jej plan ucieczki już się nie uda.

– Okej, o co chodzi?

– Przygotowuje jeden artykuł, ale wymaga on troszeczkę więcej czasu i wysiłku. Wiem, że już trochę czasu tutaj pracujesz, więc chciałbym cię poprosić o małą współpracę. Potrzebuje dobrego korektora, a ty już miałaś do czynienia z setkami artykułów i wiem, że dobrze się sprawdzisz. Może i pomożesz mi też w innych kwestiach dotyczących artykułu.

Świąteczna zmoraWhere stories live. Discover now