Lubiłam ten układ między nami, tę relację, którą nazwaliśmy przyjaźnią. Mimo ciężkich początków, po dwóch miesiącach niemal dochodziliśmy do wprawy zachowywania się jak przyjaciele. Co prawda, James nadal nie mógł się wyzbyć dwuznacznych komentarzy w moim kierunku, ale od pamiętnej nocy nie wracaliśmy do tego tematu. Na początku zadawałam sobie pytanie, po co katuje się, próbując przebywać w jego towarzystwie i udawać, że mi na nim nie zależy, ale jeszcze gorszym uczuciem byłoby zrezygnować całkowicie z więzi, która się między nami tworzyła.

Po długich , nocnych rozmowach, które odbyliśmy razem z Jamsem, był tego samego zdania.

Wbrew pozorom byliśmy do siebie podobni, lubiliśmy spędzać czas w taki sam sposób, byliśmy uzależnieni od adrenaliny i dobrze nam się ze sobą rozmawiało.

Potrzebowałam w życiu przyjaciela, konkretnie męskiej jego wersji, która udowodni mi, że mężczyźni nie zawsze są agresywni w stosunku do kobiet. Mimo że te kilka miesięcy naszej znajomości to wciąż mało, miałam głęboką nadzieję, że James mnie nie zawiedzie.

Gdy dojechałam do domu, było już późno, a musiałam znaleźć siły, aby się jeszcze spakować. Wielce niepoważne, było to, że od dwóch tygodni, wiedziałam, że James chce nie przedstawić na zapowiedzi nowego klubu w Sydney, a pakowanie zostawiałam na ostatni dzień. Czemu finalnie ze mną James zdecydował się jechać? Podobno jego przyjaciel i wspólnik nie mógł dołączyć, wyjechał na dłużej w interesach i to na barkach Jamesa została finalizacja projektu. Jego wspólnik nigdy nie angażował się w projekt, podobno James konsultował z nim niektóre tematy. Cieszyłam się, że zwiedzę inny zakątek świata, szczerze mówiąc, tylko dwa razy w życiu leciałam samolotem, a tym razem miałam jechać w totalnie nowe miejsce prywatnym samolotem. Cieszyłam się jak dziecko na samą myśl.

Wyjmując na łóżko wszystkie planowane ciuchy, które zamierzałam spakować, sama się przeraziłam. To miało być tylko kilka dni, a pakowałam się jak na co najmniej miesięczny wyjazd. Koniecznie muszę to ograniczyć, a jeżeli czegoś mi zabraknie kupie na miejscu – nie wyjeżdżamy do lasów amazońskich a do cywilizowanego miasta.

Po dwóch godzinach byłam spakowania, co prawda ledwo zapięłam walizkę, ale byłam z siebie dumna, że udało mi się zapakować tylko w dwie torby. Fakt natomiast, że jedna z nich w całości była poświęcona sukniom na bankiet i butom, ale to już mniejszy szczegół.

Kładłam się spać i byłam załamana, gdy ustawiałam budzik i zobaczyłam ile czasu na sen mi pozostało - ledwo 4 godziny, zanim się obudzę. Przytknęłam głowę do poduszki i modliłam się o szybki sen, który całe szczęście nadszedł.

_____________________

- Em, może już czas przestać wzdychać i ruszyć do samolotu? – usłyszałam za sobą głos Jamesa, który wyminął mnie i skierował się prosto na schody samolotu.


Ruszyłam za nim, dreptacjąc swoimi krótkimi nogami w międzyczasie podskakując z radości.

Gdy już wdrapałam się na szczyt schodów, ostatni raz spojrzałam w kierunku lotniska i weszłam do środka. Piękna, ciemnowłosa stewardessa powitała mnie promiennym uśmiechem i wskazała wnętrze samolotu. Całe wykończenie wewnątrz samolotu wykonane było w odcieniach beżu, momentami połączonego z drewnem. W jego głównej części po prawej stronie znajdowały się cztery miejsca, po 2 obok siebie, zwrócone do siebie i oddzielone sporej wielkości stołem. To właśnie tam siedział już James, wygodnie rozsiadając się na dalszą część podróży. Po lewej stronie znajdowała się podłużna kanapa, na której można było rozprostować kości w czasie dłuższej podróży.

Gdy skończyłam napawać się widokiem, zajęłam miejsce naprzeciwko Jamesa. Wyjęłam książkę i czekałam, aż samolot wystartuje, aby zacząć czytać. Zaraz po starcie, napiliśmy się z Jamesem drinka i tak jak się spodziewałam, ochota na drzemkę przyszła bardzo szybko. Oczy zamykały mi się mimowolnie.

Odważ się byćWhere stories live. Discover now