Po pierwszych 30 minutach gry co najmniej 20 razy ktoś już został postrzelony – na mapie, której graliśmy, charakteryzował to specyficzny dźwięk, wydawany po trafieniu. W kilku miejscach była dostępna również tablica z ilościami trafień dla obydwu drużyn. Można powiedzieć, że szliśmy oko w oko. Całe szczęście, jeszcze nie dałam się nikomu ustrzelić, nie licząc Mika, który trafił na mnie przypadkiem, a ja nie miałam serca się przed nim schować. Całe szczęście po 3 minutach, znowu jesteś aktywny i możesz grać. 

Tym razem, aby nie trafić na nikogo przez przypadek, znalazłam idealną miejscówkę na podwyższeniu. Schowana za dwoma wielkimi skrzyniami, czaiłam się na przeciwników, aby ustrzelić ich z ukrycia. Tym sposobem przez kolejne minuty udało mi się trafić kilka osób. W ciszy i zawzięcie czekałam na swoją kolejną ofiarę, nim rozproszył mnie dźwięk trafienia dochodzący z mojej kamizelki.

- FUCK....


Odwróciłam się szybko, aby zweryfikować, skąd doszło trafienie, a zaraz przy mojej twarzy wyrósł niczym z ciemności James. Żałowałam, że przez kolejne trzy minuty nie mogłam go trafić.


- Zostałaś zagnana w ciemny zaułek myszko – wyszeptał James prosto do mojego ucha.
Piekielnie podniecał mnie ten jego ściszony i pełen głębi głos, przysięgam, że mogłabym go słuchać godzinami.


- Nie czuje się jak w pułapce – odparłam z pewnością siebie


- Nie chciałbym, abyś przy mnie czuła się jak w pułapce.


- A ja chciałbyś, abym się czuła ? – dopytywałam, wspinając się na palce i mówiąc mu to prosto w usta, które niemal się stykały.


- Podniecona, napalona i usatysfakcjonowana...


- A jak chcesz to zrobić James? – brnęłam dalej w tę dyskusję.


- Em, tym razem to ty mnie prowokujesz... Po przekroczeniu pewnej granicy nie będę umiał się cofnąć.


Czułam w jego głosie nutkę złości. Byłam pewna, że w tych ciemnościach przewraca oczami po czym je zamyka – zawsze tak robił, gdy sam nie wiedział, czego chce.


- Nikt Ci nie każe przekraczać granicy James – wyszeptałam, skubiąc swoimi zębami jego dolną wargę. Smakował cudownie, poranną kawą i miętą.


- Emm.. Wyszeptał i przyciągnął mnie za tył głowy do siebie.


Całowaliśmy się tak zachłannie, jakbyśmy byli sami. Czułam, jak od intensywności pocałunku puchną mi usta i nie mogę złapać oddechu. Mój język całkowicie poddał się jego kontroli i nie mogłam już myśleć o niczym innym. Każdy pocałunek z Jamsem był wyjątkowy, za każdy kolejny oddałabym dusze diabłu.


- Bleeeeeeh – krzyknął Lucka, celując prosto w Jamesa, strzelając do niego.


- Chyba zostaliśmy przyłapani – wyszeptałam nieśmiało do Jamesa, gdy powoli odsuwaliśmy się od siebie.


- Cudownie, teraz wszyscy w domu dowiedzą się o tym od tego małego plotkarza. – James kręcił głową na boki.


Na arenie rozbłysły jasne światła, na znak, że czas naszej gry minął. Gdy szliśmy we trójkę w kierunku szatni, aby spotkać się z Mikem, Luca nadal był na nas obrażony, a raczej na Jamesa - nie mógł zrozumieć, jak to można całować się dziewczyną skoro to taki obleśne i jak mógł całować się z wrogiem! Podobno dziewczyny są fajne tylko na odległość. 

Gdy weszliśmy do szatni, od razu wykrzyczał do Mika co widział, niestety na tyle głośno, że pozostali również to słyszeli. Na Jamesie nie robiło to wrażenia, jednak ja spaliłam buraka i zapłonęłam intensywnym rumieńcem, co nie pomogło mi ukryć mojego zawstydzenia.
Czym prędzej przebraliśmy się i wyszliśmy. James oddelegował chłopaków do samochodu i zostaliśmy sami.


- Fajnych masz tych braci – dodałam uśmiechając się do wyglądających przez szybkę maluchów.


- Może i fajnych, ale czasem zachodzą za skórę i przeszkadzają jak kula u nogi – mówił poddenerwowany.


- Tak czy inaczej, zazdroszczę, że ich masz. Ja zawsze byłam sama.


- Pamiętaj, wszystko ma plusy i minusy.


Gdy już mieliśmy się pożegnać, czułam narastające we mnie napięcie i obawę, o to, że jeżeli za dużo czasu minie od dzisiaj – już nigdy nie odważę się tego powtórzyć, a tak bardzo czułam, że tego potrzebuje.


- James, tak pomyślałam... dzisiaj robię małą imprezę urodzinową u siebie. Chciałbyś może wpaść?


Zanim James się odwrócił, już żałowałam, że to powiedziałam. Czułam się zażenowana, zaraz po tym, jak słowa opuściły moje usta.


- Postaram się – odparł James i delikatnie się uśmiechnął.


Czułam, że znowu założył na siebie jakiś typ maski. Robił to zawsze, gdy uważał, że za bardzo się przede mną otwierał, albo gdy jakaś granica została przekroczona. Tak samo było tym razem – na mnie działa to, jak kubeł zimnej wody wylany prosto na głowę. 

Wsiadam pośpieszeni do auta i ruszyłam do domu szykować się na imprezę. Odpalając samochód od razu pod głosiłam muzykę, aby zagłuszyć swojego kaca moralnego, niestety wiedziałam, że jeżeli jednak James pojawi się dzisiaj, znowu moje mieszane uczucia nie dadzą mi spokoju i będę się zastanawiała – przyszedł, bo chciał, czy jednak było mu mnie szkoda?

Odważ się byćWhere stories live. Discover now