~15~

75 6 0
                                    

Byłem załamany i kompletnie zdezorientowany. Usiadłem w salonie na puffie i patrzyłem w sufit ze łzami w oczach. Moi bracia byli na mnie wściekli. Bardzo polubili Julie i raniąc ją zraniłem też ich.
W pewnym momencie podszedł do mnie Raph i usiadł obok mnie.

- Słuchaj stary, nie mam pojęcia co ci odbiło ale jeśli nadal ci na niej zależy to biegnij za nią- powiedział o dziwo spokojnym głosem.
- Ona nie chce mnie znać. Słyszałeś przecież.... zerwała ze mną...- odparłem nawet na niego nie patrząc. Wiedziałem że to wszystko moja wina.
- Nawaliłeś to fakt ale powinieneś o nią zawalczyć- w tym momencie spojrzałem na niego- Ja się jej wcale nie dziwię, kocha cię ale poczuła się zraniona. Na jej miejscu zareagowałbym tak samo...
- Na jej miejscu rozwaliłbyś pół miasta...

Oboje się zaśmialiśmy i popatrzyliśmy na siebie wyrozumiałym wzrokiem.

- Dobrze pójdę ją znaleźć- postanowiłem wstając z podłogi- Skoro mówisz że jeszcze mam szansę to naprawię to wszystko...
- Powodzenia bracie, trzymamy kciuki- odpowiedział z uśmiechem i przybiliśmy trójeczke.

Następnie wybiegłem z kryjówki zastanawiając się dokąd mogła pójść moja Julie.
Wpadłem na pomysł z mieszkaniem jej rodziców. Natychmiast się tam udałem. Kiedy dotarłem na miejsce odrazu wskoczyłem na jej balkon. Spojrzałem przez szybę ale wszystkie światła były zgaszone, tak jakby nikogo tam nie było...
Zastanawiałam się co zrobić dalej aż nagle zadzwonił mój telefon...
To była Julie! Szybko odebrałem i krzyknąłem z radością:

- Halo? Julie, gdzie jesteś? Musimy porozmawiać!
- Witaj Leonardo...- usłyszałem męski, znajomy głos.
- Shredder!- krzyknąłem po chwili- Gdzie jest Julie? Jeśli coś jej zrobiłeś to przysięgam że...- nie zdążyłem dokończyć moich gróźb bo usłyszałem krzyk Julie:
- LEO! Leo! Nic mi nie jest!- krzyknęła po czym Shredder dodał- Jeśli chcesz ją żywą to przyjdź po nią do mojej siedziby- po czym się rozłączył.

Odrazu ruszyłem w stronę głównej nory Shreddera. Wystarczyło że usłyszałem głos Julie i pobiegłem jak z bicza strzelił. Kiedy byłem już na dachu wysokiego budynku ze szkła (wyglądał trochę na opuszczony) napisałem do moich braci gdzie jestem i co zamierzam zrobić. Wolałem się zabezpieczyć gdyby sprawy przybrały nieoczekiwany obrót i potrzebowałbym ich pomocy. Nie było trudno się domyślić że to zasadzka.
Teraz wszystko nabierało sensu. Karai...to że wróciła, porwanie Julie... to wszystko było po to żeby mnie dorwać...i zniszczyć.
Chociaż nadal nie rozumiałem dlaczego mnie pocałowała ale to nie ważne. Teraz najważniejsze było uratować Julie. Więc wziąłem się za włamywanie....

Jestem Tylko Twoja...Where stories live. Discover now