~2~

186 9 0
                                    

Nowy Jork tego wieczoru był inny niż zwykle (oczywiście oprócz ton śmieci walających się po ulicach i bezdomnych na każdym kroku bo to akurat standard). Miasto było pogrążone we mgle, ledwo było widać światła słynnych drapaczy chmur. Atmosfera przyprawiała o dreszcze i sprawiała poczucie niepokoju. Ale w żadnym razie nie przeszkadzało to mi, moim braciom oraz naszym ludzkim przyjaciołom w codziennym patrolu.

Nagle gdy biegliśmy po dachach budynków usłyszeliśmy krzyk dziewczyny:

-Nie zbliżaj się, kimkolwiek jesteś!- krzyczała bardzo głośno.

Postanowiliśmy to sprawdzić, jak się okazało była to słuszna decyzja... zaatakowali ją żołnierze Klanu Stopy (zwani Stopo-botami). Bez wahania rzuciliśmy się do walki i nie mieliśmy większych problemów z ich pokonaniem.

Dziewczyna była w szoku, leżała na ziemi i wpatrywała się w nas z osłupieniem (nie ma co się dziwić). Osobiście przyznam że była śliczna, miała średniej długości kasztanowe włosy, grzywkę opływającą na boki i miała jasne, błękitne oczy (głębokie jak morze). Była drobnej budowy, miała na sobie czarną bluzę z kapturem, jasne jeansy i sneakersy. Wyglądała na 15/16 lat.

W pewnym momencie nasze oczy się spotkały, poczułem się jakbym wpadł w jakiś trans, miałem wrażenie że w tej ślepej uliczce byliśmy tylko my do momentu aż Raph nie szturchnął mnie, subtelnie dając do zrozumienia że musimy się ulotnić.

Mikey wybiegł przed nas i użył jedną ze swoich bomb dymnych i szybko wskoczyliśmy na dach jednego z okolicznych budynków.

Nadal byłem częściowo zahipnotyzowany, Raph to zauważył ( reszta towarzystwa też ale tylko on odważył się podejść) poklepał mnie po ramieniu i zapytał:

- Wszystko w porządku bracie?
- ...Ona..eyyyy...ona była piękna...- bełkotałem bez sensu z głupim uśmiechem na twarzy, a moi bracia i przyjaciele patrzyli na siebie z równie głupimi uśmieszkami zdając sobie sprawę... ŻE CHYBA SIĘ ZAKOCHAŁEM!

Jestem Tylko Twoja...Where stories live. Discover now