30. Poczekalnia

1K 70 21
                                    

Niosłam ze sobą trzy gorące kawy z cynamonem, które zamówiłam w pobliskiej kawiarni. Tej samej, w której znalazłam zdjęcie Hope i Violet.

Został jeden dzień do Bożego Narodzenia. Pogoda za wielką, idealnie umytą szybą przy naszym stoliku dawała nam do zrozumienia, że trwa zima. Minusowa temperatura, oraz spadające płatki śniegu sprzyjały wypiciu takiego boskiego napoju, jakim jest kawa z cynamonem.

Grymas na twarzy Astera, i Hailey świadczył, że nie byli tak samo entuzjastyczni co do kawy jak ja. Podłożyłam im pod nosy kubki wykonane z dziwnego, papiero - podobnego tworzywa, z jakim niestety musieliśmy się borykać, bo porcelanowe filiżanki magicznie zniknęły z oferty tej kawiarni.

– Nie dziękujcie-– powiedziałam, zsuwając się na krzesło przy okrągłym stole.

– Uwierz mi, nie będziemy – Hailey skrzywiła się, gdy kawa dotknęła jej ust.

To ostatni raz, gdy próbuje namówić ich na polubienie kawy z cynamonem.

Z ciekawością obserwowałam, jak powoli smakują mojego ulubionego, zimowego napoju, sama pijąc swój.

– To smakuje jak woda po praniu – moja przyjaciółka odsunęła ją od siebie. Baristka, która zajęła się moim zamówieniem, posłała Hailey krzywe spojrzenie.

– Przecież lubisz kawę – obruszyłam się.

– Ale zwykłą, a nie z milionem przypraw, które wsypuje się do piernika.

– Aster? – zwróciłam się do chłopaka, który jeszcze nie wyraził swojej opinii.

– Chyba zaczynam rozumieć twoją obsesję na punkcie tej kawy – pokiwał głową. Zdawał się być całkiem poważny, więc mimowolnie się ucieszyłam.

– Naprawdę?

– Nie. Smakuje jak święta wepchane w papierowy kubek – grymas objął jego twarz.

Gniewnie pociągnęłam długi łyk mojej kawy. Oboje odstawili swoje, więc albo mogłam wypić trzy porcje kofeiny, i umrzeć z powodu zawału serca, w dodatku szczęśliwa. Lub mogłam je wyrzucić, i wtedy umarłabym z bólu serca, już nie taka szczęśliwa.

Coś małego dźgnęło mnie w plecy okryte płaszczem. Coś tak malutkiego, i chudego, że dopiero za drugim razem odwróciłam głowę.

– Przepraszam, kupisz mi ciastecko? – mała dziewczynka za moimi plecami najprawdopodobniej pomyliła mnie ze swoją mamą.

Chociaż do swojej mamy nie mówiłaby takim oficjalnym językiem. Uśmiechnęłam się do niziutkiej blondynki, która na głowie nosiła dwa kucyczki.

– Proszę? – zapytałam, bo nie za bardzo dotarło do mnie jej pytanie.

– Kupisz mi ciastecko? – ponowiła pytanie.

Spojrzałam na Astera i Hailey. Patrzyli na nieznajome dziecko, choć nie ukrywali zaskoczenia.

– Gdzie twoja mamusia? – spytałam.

Dziewczynka wzruszyła ramionami.

- Zgubiłaś się?

Pokiwała przecząco głową. Martwiłam się, a ona chyba chciała tylko cholerne ciasteczko.

- Słońce, wszędzie cię szukałam! - głos kobiety za jej plecami spowodował, że kamień spadł mi z serca.

- Mamusiu, Hope kupi mi ciastecko! - krzyknęła radośnie.

Zamarłam. Z otwartymi ustami popatrzyłam na Astera, który wyglądał, jakby właśnie analizował co powiedziała. Typowe. Pewnie za dokładne trzy minuty dojdzie do niego, że mała wypowiedziała imię mojej przybranej siostry.

Before UsWhere stories live. Discover now