9. Zdjęcie oprawione w ramkę

1.4K 90 16
                                    

Niepewnie siedziałam przed lustrem, tak szczerze to od żałośnie długiego czasu. Oglądałam własne odbicie, wcale nie chcąc go widzieć.

Determinacja zdominowała resztę mieszanych uczuć, więc TYM grzebieniem przeczesałam kosmyk moich jasnych włosów. Powietrze wokół mnie zadrżało, więc nie przestawałam ich szczotkować. Tym razem moje ręce nie krwawiły, tylko lekko mrowiły. 

To musiało wypalić. Musiało. 

Przymknęłam powieki, wymawiając w głowie błagalne prośby, żeby kręconowłosa dziewczyna pojawiła po raz drugi w moim lustrze. Musiałam dowiedzieć się, co mnie z nią łączy. 

W uszach usłyszałam cichy pisk, taki jaki wydają opony samochodu przy hamowaniu. Moją skórę pokryła gęsia skórka. Otworzyłam oczy, widząc nie swoje odbicie. 

Moja ducha zadrżała ze strachu. Dalej nie przyzwyczaiłam się do widoku zmarłej Hope, bo kto by uważał to za normalne? 

– Pomóż mi – wyszeptałam. 

Serce podskoczyło mi do gardła, kiedy Hope zgodziła się skinieniem głowy, po czym posłała mi delikatny uśmiech. Zrobiło mi się bardzo, ale to bardzo dziwnie. 

– W czym? – jej głos był tak aksamitny, że mogłabym go słuchać godzinami. 

– Chcę poznać prawdę – odparłam odważnie, ignorując gulę w gardle. 

– Idź do Coffeebee. 

– A co dalej? – dopytałam,nie kojarząc nazwy. 

Dziewczyna kolejny raz uśmiechnęła się. 

– Sama zobaczysz – stwierdziła. Miałam tyle pytań, każde wydawało się ogromnie ważne i istotne. 

Niestety nie mogłam ich zadać, bo zanim zdążyłam mrugnąć, jej już nie było. 

Kawiarnia pachniała cynamonem i migdałami. Znad kubków przy prawie każdym obleganym stoliku unosiła się kawowa para. Rzetelnie obejrzałam cały lokal, szukając przynajmniej jednej wskazówki. Co łączyło kawiarnię ze zmarłą dziewczyną? 

– Witamy w Coffeebee, co podać? – zaczął brunet stojący za ladą. 

Wyglądał na wiek zbliżony do mojego. Zmierzwione włosy wpakował w firmową kaszkietówkę koloru turkusowego. 

– Kawę z cynamonem poproszę – odpowiedziałam łagodnie. 

– Oczywiście – nieznajomy podniósł wzrok. Zapisał w notesie moje zamówienie, i przekazał innemu pracownikowi.

W oczekiwaniu na rozgrzewający napar, oparłam się o najbliższą ścianę obrośniętą bluszczem i próbowałam wyhaczyć niecodzienne przedmioty, lub poczuć te uczucia towarzyszące mi za każdym spotkaniem z Hope. Czułam to, na tysiąc procent coś wisiało w powietrzu. 

Odebrałam parujący kubek, i usiadłam przy wolnym stoliku. Zaokrąglony, drewniany blat był idealny dla jednej osoby. 

Upiłam pierwszy łyk gorącej kawy. Niby rozgrzała mi cały przełyk i żołądek, za to była okropnie gorzka. Podejrzewam, że to sprawka braku cukru. Zapomniałam zabrać z lady kilka saszetek brązowego cukru, a gdy już usiadłam, odechciało mi się wstawać.

Pozbywając się gorzkiego posmaku z języka, zobaczyłam jak do lokalu wchodzi dziewczyna z czerwoną czupryną. Spięłam się natychmiastowo, błagając wszechświat by mnie nie dostrzegła.

A jak wszyscy wiedzą, wszechświat mnie nie lubi. 

– Harper, jak miło cię widzieć! – pisnęła. Nawet nie dbała, by brzmieć wiarygodnie. W ręku trzymała zielony sok, który wcześniej zamówiła przy ladzie. 

Before UsDonde viven las historias. Descúbrelo ahora