6. Bitwa białą farbą

1.7K 103 95
                                    

Cała ta adopcja sprawiła , że uparcie czekałam. Cierpliwie wyliczałam godziny, minuty i dni. Śniłam o nowym domu, nowej rodzinie, wyczekując momentu, w którym nie będzie to tylko sen.

Natomiast moje zbyt realne sny…no cóż, dziwnie mi to przyznać, ale znikły. Tak po prostu, jakbym pstryknęła palcami, i siedem lat upiornych, nawiedzających mnie imaginacji od tak rozpłynęły się w powietrzu. Najgorszą z najgorszych rzeczy związanych z tym istnym cudem jest to, że wszystko zatrzymało się wtedy, gdy pierwszy raz od dawna, praktycznie pierwszy raz dotknęłam Astera. Przerażało mnie to.

Na razie nikt nie wie o moim spotkaniu z państwem Hale, ani o tym, co stanie się w piątek. Nawet Hailey, nawet Agnes. N i k t.

– Kto organizuje imprezy w samym środku tygodnia? – zapytałam ironicznie Jessie, obserwującej tańczącą na środku zatłoczonego pokoju Hailey. Przekrzykiwałam głośny tłum, co źle odbiło się na moim gardle.

– Ja. – dziewczyna uśmiechnęła się, jasno dając mi do zrozumienia, że to ona jest gospodarzem.

Po pierwsze, nie wiem co doprowadziło mnie to tego,że jestem na domówce. Po drugie, czemu ta domówka wygląda jak ogromna impreza roku, zorganizowana w domu bogatego chłopaka z trzeciej klasy. Jest środa, minęła mniejsza połowa tygodnia, a ludzie już zaczynają bawić się jak w weekend. Co prawda, tym razem nie skrytykuję ich tak mocno jak jestem przyzwyczajona, bo dzisiaj sama do nich należę. Może nie tak mocno jak Hailey, która od dziesięciu minut pokazuje na ,,parkiecie” swoje umiejętności taneczne nabyte przez cały okres swojego życia. Łącznie z tymi, jakie pochłonęła na lekcjach baletu w szóstej klasie.

– Ważniejszym pytaniem jest to, ile jeszcze wódki wypije Hailey, żeby zrobić rozbierany striptiz na stole kuchennym – dopowiedziała Jessie, ledwo krzycząc przez szumy głośnej muzyki.

Rzuciłam jej karcące spojrzenie.

– Nawet o tym nie myśl.

– Spokojnie – pociągnęła łyk ze swojego kubka. – Jakim bym była gospodarzem, kiedy pozwolę na tak bezbożny występ? – zaśmiała się głośno. – Jesteś abstynentką?

– Co? – przybliżyłam się do niej, bo zagłuszający tłum nie dał mi zrozumieć ani jednego słowa.

– Pytam, czy pijesz? – wskazała na barek pełny różnych alkoholi.

Zaprzeczyłam kiwnięciem głowy.

– Nie mam ochoty – skłamałam, bo prawda była taka, że boję się próbować alkoholu. Setki razy widziałam co wódka wypita przez moich znajomych potrafiła z nimi zrobić, ile wymiocin musiałam zobaczyć by uodpornić się na wdzięk alkoholu.

– Oj tam, oj tam – cmoknęła, i wlała do nowego, plastikowego kubka pierwszy lepszy trunek. Była lekko, nawet troszkę mocniej podpita,vwięc połowa smakowej wódki wylądowała poza obrębem docelowego miejsca. – Za naszą znajomość – podała mi czerwony plastik, prawie go upuszczając.

Popatrzyłam w głąb kubka. Zawartość wyglądała niepozornie, zwykła kolorowa wódka można byłoby pomyśleć. Zanim przyłożyłam go do ust, zawahałam się.

Boże, co ja robię na imprezie.

– Ej, kto jej dał wódkę?! – wrzasnęła Hailey, widząc jak trzymam alkohol blisko ust. Podbiegła do nas, i odebrała mi go z oceniającym spojrzeniem.

– Ja dałam – Jessie odważnie wypięła klatkę piersiową, utwierdzając mnie w przekonaniu, że alkohol dodaje odwagi. Może jednak nie zaszkodziłoby kilka łyków?

– Ona nie pije, od razu cię ostrzegam – wymachiwała palcem tuż przy twarzy swojej…nie wiem jak ją nazwać. Koleżanką? Obiektem westchnień?Dziewczyną?

Before UsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz