12. Mikołajki

70 4 0
                                    

*Sophie*

Po wypłakaniu się wieczorem w ramię Lily, trochę mi ulżyło i w miarę się z tym pogodziłam. Postanowiłam, że nie muszę okazywać mojej żałoby całemu światu i ubierać się na czarno.

Pogrzeb się odbył i bardzo ubolewałam, że nie puszczono mnie ze szkoły i nie było mnie tam. 

Nim się obejrzałam był już 6 grudnia- Mikołajki. Wstałam o godzinie o której żaden normalny człowiek nie wstaje, czyli o 4⁰⁰. Ubrałam jeansy, sweter, botki na koturnie, po czym zaczęłam akcje "Mikołajkowa niespodzianka". Zawsze rodzice mi tak robili gdy byłam młodsza, że w miejscu gdzie zawsze zaglądam, ale nietypowym chowali dla mnie mały prezent.

Postanowiłam zrobić tak moim przyjaciołom. Po naszym dormitorium pochowałam prezenty dla dziewczyn. Poszłam do dormitorium chłopaków, tam było trudniej. Przebrnąć przez ten bajzel na palcach to był wyczyn. Prawie przeżyłam zawał gdy Syriusz zaczął krzyczeć przez sen. Jak najszybciej się stamtąd ewakuloawałam i zostało najtrudniejsze- Regulus i lochy.

Tam było strasznie zimno palce u stóp mi odmarzały. Na moje szczęście właśnie z Pokoju Wspólnego Slitherinu wychodził profesor Schlakchorn, a cisza nocna się skończyła.

-Dzień dobry, panie profesorze- uśmiechnęłam się jak najbardziej słodko.

-Dzień dobry, panienko White- również się do mnie delikatnie uśmiechnął.

-Czy mógłby pan mnie wpóścić do Pokoju Wspólnego Slitherinu? Chciałam z okazji Mikołajek dać mojemu przyjacielowi, Regulus'owi prezent- popatrzyłam mu prosto w oczy.

-No nie wiem, pokaże mi panienka ten prezent?- spytał.

-Oczywiście- otworzyłam małe pudełko, w środku był dziennik z bardzo ładną okładką, czarny atrament i nowe pióro. Zauważyłam, że Reg bardzo dużo pisze, więc stwierdziłam, że to idealny pomysł.

-Dobrze, ale pójdę z panienką. Dla bezpieczeństwa- uśmiechnął się troskliwie. Weszliśmy i przeszliśmy przez salon ślizgonów, aż do korytarza do dormitoriów chłopięcych. Tam odnalazłam potrzebne mi drzwi i wsunełam prezent na szafkę nocną Reg'a. Akcja zakończyła się sukcesem.

Udałam się w podróż do dormitorium. Powolnym krokiem wchodziłam po schodach, już stawiałam ostatni krok na piętro wieży gryfonów, gdy schody się zaczęły ruszać. Zachwiałam się i już czułam śmierć spadając na sam dół z siódmego piętra. Zamknęłam oczy.

Nagle zamiast wiatru podczas lotu poczułam czyjeś ręce w miejscu zgięcia kolan i w talii.

*Regulus*

Obudziłem się i zobaczyłem małe pudełko na mojej szafce nocnej, w środku był pusty dziennik, pióro, atrament i list.

"Wszystkiego najcudowniejszego, z okazji Mikołajek. Mam nadzieję, że się przyda i ci się podoba.

Twoja na zawsze
S.C.W."

Sophie mi dała prezent. Postanowiłem od razu jej podziękować. Szybko ubrałem jeansy, bluzę i buty po czym wybiegłem z dormitorium.

Na to, że znam Sophie ona woli iść wcześniej spać i rano wstaje wcześnie, dlatego raczej dzisiaj dopiero mi podrzuciła prezent więc może ją złapie po drodze jak będzie wracać.

Moja intuicja mnie nie myliła. Sophie szła 30 stóp przede mną na szóstym piętrze. Muszę przyznać ona nie tylko szybko biega, ale też chodzi. Szła lekko rozkojarzona i przy jej ostatnim kroku na siódme piętro schody zaczęły się ruszać. Pobiegłem w jej stronę i w ostatniej chwili złapałem.

Podbite serca braci Black [niezakończone+poprawki]Where stories live. Discover now