5. Urodziny Syriusza

95 3 0
                                    

*Sophie*

Czas płynął nieubłaganie i nim się obejrzałam, był 3 listopada, czyli urodziny Syriusza. Wypadały akurat w sobotę i reszta Huncwotów postanowiła urządzić mu imprezę.

Jako prezent kupiłam mu ognistą whisky i krawat czarny w białą kratkę, jestem pewna, że będzie zadowolony. Tydzień wcześniej byłam z dziewczynami w Hogsmeade i kupiłyśmy sukienki.

Dziewczyny stwierdziły, że muszę mieć błękitną, tiulową sukienkę przed kolano, bo jest dla mnie stworzona.

Tak nastała 16⁰⁰ w sobotę. Ubrane i gotowe zeszłyśmy do Pokoju Wspólnego.

Wszystko było gotowe i po chwili wyszedł z korytarza do dormitorim chłopaków Syriusz w towarzystwie Remus'a.

Wszyscy krzykeli "niespodzianka" poczym rozległo się "sto lat". Potem kolejka z prezentami, dziewczyny poszły się ustawić, a ja postanowiłam poczekać, aż przejdą jego fanki i dać mu prezent na końcu. Po dziesięciu minutach się doczekałam. Syriusz przyjmował prezent od jakiejś puchonki. Stanęłam za nią gdy poczułam na ramieniu rękę James'a, która mnie delikatnie popchnęła do przodu.

-Hej, Dużo szczęścia i radości, sto lat życia mało złości. Dni spokoju pełnych wygód, Dużo słońca wielu przygód. Dzień urodzin Twych nadszedł więc życzenia kreślę Ci, by się wszystko Ci spełniło, o czym marzysz, o czym śnisz. Byś pogodne miał sny z głębi serca życzę Ci!- Syriusz zrobił wielkie oczy, a chłopaki z tyłu prawie się przewrócili.

-Ale oryginalnie. Ile nad tym myślałaś?- spytał

-Nie myślałam, po prostu mówiłam, aż samo zaczęrło się rymować. Chyba, że wolisz tradycyjne "Wszystkiego najlepszego"?

-Nie, po prostu się nie spodziewałem. Dziękuję Sophie!- przytulił mnie podnosząc i obracając kilka razy.

-A to tak symbolicznie, wiem, że albo na grę w butelkę, albo na gorszą chwilę się przyda- podałam mu torebkę.

-Jeszcze raz dziękuję Sophie- pocałował mnie w policzek, czego się nie spodziewałam, ale nie dałam po sobie poznać.

Potem nadeszła kolej Huncwotów, ściskali się dosyć długo. Potem impreza się rozkręciła. Na stoły wszedł alkohol. Siedziałam na kanapie i rozmawiałam z dziewczynami, gdy nagle podniesiono mnie i wzięto na ręce, to był oczywiście jubilat.

-Hej skarbie, zatańczysz ze mną?- o dziwo nie był pijany, może po dwóch kieliszkach, ale NIE PIJANY!

-Przecież nie odmówię ci w twoje urodziny- zabrał mnie na parkiet i zaczęliśmy tańczyć. Było cudownie. Wiele dziewczyn chciało odbić Syriusza tak jak mnie chłopacy, ale Black praktycznie nie puszczał moich rąk. Dopiero gdy wszedł do tańca James. Chciał tańczyć, ale nieugięta Lily nie chciała. Odebrał mnie Syriuszowi, z czego Black nie był zadowolony. Wyglądał jak pięciolatek, któremu się zabrało lizaka.

-A ty co? Ciemniejesz?- zagadał James

-Co?

-Zmieniasz z White na Black? Przez cały wieczór razem tańczycie- zaśmiałam się na jego wyjaśnienie

-Nie mam takich planów, a jak ci idzie z Lily?

-Kiepsko jak widzisz.

-Może spróbuj ją zaprosić na randkę gdzieś na osobności i nie krzycz. I może po imieniu, a nie Evans. Do tego można by wydłużyć twój tekst jest trochę za krótki i nie przekonuje.

-Wow, aż tak źle mi idzie?

-Po więcej rad zapraszam prywatnie tylko się zapowiedz, mogę omówić z tobą też podstawy sawularwiwru- na moje słowa zaśmiał się i nic nie zdążył powiedzieć, bo ukradł mnie Remus.

Podbite serca braci Black [niezakończone+poprawki]Where stories live. Discover now