2. Szpital i egzorcyzmy

147 5 11
                                    

Siedzę razem z ciocią  przed salą już kolejną godzinę. Czekając na wieści od lekarza. Doktora wzięli na jakomś salę. Już prawie zasypiam oparta na krzesłach, kiedy otwierają się drzwi. 

- Co z nim?- zapytała ciocia.

- Przeszedł ciężką operację, zatankowaliśmy krwawienie. Będziemy go za niedługo się wybudzić- powiedział. Ten lekarz  zniknął gdzieś. Przenieśli brata na jakąś zamkniętą sale, gdzie nie mogłyśmy wejść. Usiadłam przed tą salą, tym razem  obaliłam się na krześle.

- Co pan tu robi?- zapytała ciocia.

- Przyszedłem zobaczyć co z nim- odpowiedział. Dalej już nic nie słyszę bo odplynęlam do krainy Morfeusza.
Rano obudziłam się magicznie w innym miejscu, dokładniej to na kanapie. Nie jest to na pewno pomieszczenie w jakim zasypiałam. Usiadłam, dopiero teraz zauważyłam, że mam na sobie kurtkę pomarańczową, zdjęłam ją. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Jest ono ładne, nawet duże, znajduje się tutaj telewizor.

- Obudziłaś się , chcesz herbatę?- zapytał się doktor Banach jak sądzę.

- Poproszę - odpowiedziałam. Po niedługiej chwili dostałam kubek z napojem. Od razu czuję się lepiej, z ciepłym napojem w ręku. 

- Słodzisz?- zapytał mnie. Na co kiwłam głową. Podał mi cukierniczkę i łyżeczkę.

- Dziękuję- odpiwiedziałam. Wsypałam dwie łyżeczki do kubka. On nadal patrzy na mnie.

- Co miałaś wcześniej na myśli z tym szczęściem nowego?- zapytał mnie.

- Chodzi o to, że nasze szczęście jest ono głupie. Raz podobnie jak dziś, jeden z nas został dźgnięty. Drugi to gość z piłą łańcuchową. Ale najgorsze było po tym jak został oszukany przez swoje byłe, no pozostawiło to na nim piętno- zakończyłam  wypowiedź o swoim bracie.

- Sam byłem tego świadkiem- odpowiedział zamyślony.

- To pan jest ojcem tej Zosi?- zapytałam go. Spojrzał na mnie.- Za dużo razy próbował to zrobić i był w szpitalu.

- O czym ty mówisz?- odłożył kubek na bok.

- Ten co pan był świadkiem, nie był pierwszy, chociaż dopiero w tedy wbił sobie do łba, że nie ma co wpierdalać się- odparłam.- Trafił w tedy do szpitala na krótki okres czasu.

- Zaprowadzi mnie pan do brata?- zapytałam patrząc na niego.

- Dobrze chodź- wcześniej odstawił kubki do zlewu. Prowadzi mnie na zewnątrz, gdzie od razu poczułam zimny powiew wiatru.

- Szybko zanim się przeziebisz w ferie- pociągnął mnie do środka. Potem do sali gdzie on jest. Ciocią już tam czeka obok śpiącego brata w ręku ma swoją ulubioną książkę.

- Już dobrze Gabrielku, obudź się a biblia czeka- odpowiedziała i zaczęła ją czytać. Nawet jak mi je daje po raz któryś to nic nie rozumiem, może to lepiej dla mnie.

- Zostawię was już same- odpowiedział, poszedł na zewnątrz korytarza.

- Co się stało?- usłyszałam cichy zachrypnięty głos.

- Obudziłeś się- powiedziałam.

- Weź mnie siora stąd, ja mam już dość- odpowiedział z ledwością.

- Twój ateizm się odezwał?- zapytała ciocia trzymając książkę. Wyszłam na wewnątrz. Leży tam doktor.

- Doktorze, halo słyszy mnie pan?- potrząsam ramionami delikatnie. Kurwa nie reaguje. Odchyliłam mu głowę, swoją przyłożyłam do ust i patrzę na klatkę piersiową, patrzę nie unosi się, czyli nie oddycha. Spokojnie Marysia nic się nie stanie, nie polamiesz mu żeber. Wzięłam wdech muszę reagować. Uszykowałam ręce na środku i zaczynam ją uciskać.

I Am Hear| Na Sygnale| Where stories live. Discover now