Napad Część 24

808 22 0
                                    

Po kilku ekstremalnych dniach Ryan i ja postanowiliśmy trochę odpocząć. Spędzaliśmy spokojnie wieczór oglądając filmy. Nagle uwagę chłopaka przykuł cień odbijający się w roletach.

- Zostań tu, muszę coś sprawdzić - zakomunikował dość poważnym, ochrypłym głosem

- Coś się dzieje? - zapytałam zdezorientowana, nie rozumiejąc co się dzieje

- Chyba mamy nieproszonych gości

- Gdzie schowałeś broń?

- Sam to załatwię, idź na górę i siedź cicho

- Pogięło Cię? Nie ma mowy, idę z Tobą

Sięgnęłam po broń i powoli zmierzałam w stronę wyjścia. Otworzyłam drzwi i wyszłam na zewnątrz.

- Jak u Ciebie?

- Czysto, nikogo nie widać - odparłam, starając się zachować spokój. Wiedziałam, że stres i strach tu nie pomogą. Ewentualnie mogą jeszcze tylko zaszkodzić. Obeszłam cały dom dookoła. W ogrodzie zauważyłam jak coś porusza się w krzakach. Po cichu zmierzałam w tamtą stronę z przygotowanym pistoletem.

- Możesz już wyjść. I lepiej od razu się poddaj - rzuciłam, dalej się rozglądając. Musiałam się skupić. Nikt się nie odzywał, jednak po chwili w oddali zapadły dwa głośne strzały.

- Ryan! - krzyknęłam głośno. Odwróciłam głowę w kierunku hałasu i w tym momencie Eliot wybiegł z krzaków łapiąc mnie. Następnie przyłożył mi broń do skroni.

- I co suko, myślałaś, że wygrasz? - burknął nieprzyjemnym głosem. Nienawidziłam go. Był okrutny i obleśny. Nie mogłam nawet na niego patrzeć

- Kurwa. Eliot dobrze wiemy, że Tobie się to na pewno nie uda - wyrzuciłam z siebie ze złością. Nie mógł wygrać. Nie miałam zamiaru mu na to pozwolić.

- Jeszcze masz odwagę mi się sprzeciw stawiać – pociągnął mnie mocno za włosy odchylając głowę do tyłu

- Nie boję się Ciebie. Jesteś za słaby, żeby się Ciebie obawiać – uderzyłam go z łokcia w brzuch i odwróciłam się uwalniając z jego ramion. Wytrąciłam mu broń z ręki i popchnęłam ją nogą, żeby nie mógł jej dosięgnąć. Chwilę później wymierzyłam pistolet wprost w jego głowę.

- Co Ty sobie myślisz. Jesteś tylko zwykłą szmatą – zacisnął zęby ze złości

- Wolisz tu, czy może masz zejść tym pistoletem troszkę niżej – powiedziałam kierując broń na krocze Eliota

- Co za zdzira z Ciebie. Widzę, że Ryan nieźle Cię posuwa. Chociaż gwarantuję, że ze mną byłoby Ci o wiele lepiej - powiedział, nie spuszczając ze mnie wzroku. Uważnie obserwowałam każdy jego ruch. Nie mogłam pozwolić sobie na nie uwagę. Tu liczyła się każda sekunda. 

- Nie dam się sprowokować - odpowiedziałam, coraz bardziej czując złość. Jego słowa nie robiły na mnie wrażenia, ale sam jego widok wywoływał nieprzyjemne uczucia i gniew.

- Chcesz to możemy sprawdzić tu i teraz kto, by dał Ci lepszy orgazm – mówił to rozpinając pasek od spodni

- Przechodzisz już samego siebie, nigdy bym Ci się nie dała dotknąć. Tylko Ryan ma taką przyjemność - mówiłam uspakajając oddech. I w tym momencie za Eliotem pojawił się Ryan, który uderzył pięścią prosto w twarz przeciwnika.

- Ona jest moja - rzekł Ryan. Widziałam jaki jest poddenerwowany

- Spokojnie możemy się podzielić. Porucham ją trochę, a potem Ci ją oddam – powiedział z pogardliwym uśmiechem Eliot

- Jeszcze żebyś miał czym ruchać. A od niej się kurwa odpierdol, dobrze Ci radzę - zagroził Ryan gestykulując rękami. Zaczęli się bić. Ryan upuścił pistolet, a Eliot wykorzystując sytuację sięgnął po niego.

- Jenny uciekaj

- Nie zostawię Cię

- Oo jak romantycznie. Gdybyście byli nieco milsi dałbym wam chwilę na pożegnanie się – przycisnął Ryana do ziemi, przykładając mu pistolet do głowy. Podeszłam do mężczyzn, stanęłam za Eliotem i wymierzyłam w niego broń.

- Niezła scenka. Odejdź dziewczyno to może Cię oszczędzę - ponownie burknął Eliot ale nie miałam zamiaru go słuchać

- Proszę Cię mała, idź. Nic mi nie będzie

- Zamknij się Ryan. A Ty Eliot nie masz szans, więc odejdź, to wtedy ja może Ciebie oszczędzę

- Jeszcze słowo, a go postrzelę - odrzekł mężczyzna, którego tak szczerze nienawidziłam

- Jego wspólnicy Ci wtedy tego nie darują, wykończą was. Serio tego chcesz? - odparłam bacznie obserwując jego reakcje. Eliot wstał i wycelował broń we mnie.

- No dawaj strzelaj - Eliot chciał mnie po raz kolejny sprowokować, ale nie dawałam się. Ryanowi udało się wstać i resztką sił objął szyje Eliota utrudniając mu oddech - Nigdy nie wygrasz

Po chwili pojawili się Jake i Dorian - Wszystko okej? Nikomu się nic nie stało?

- Jest w porządku – powiedziałam z drżącym głosem

Wsadzimy go w samolot, stamtąd pewnie odbierze go jego grupa - poinformowali nas chłopacy

- Jeszcze mnie popamiętacie – rzekł Eliot ciężkim głosem, po czym stracił przytomność

- Dzięki. Ja zabiorę Ryana do domu. Nieźle oberwał - powiedziałam, spoglądając na stan chłopaka. Martwiłam się o niego. Tak strasznie się martwiłam.

- Nic mi nie jest – powiedział wycierając z twarzy spływające krople krwi

- Oczywiście, chodź pomogę Ci wejść do środka -  zarzuciłam jego rękę na swoje ramię i poprowadziłam go do łóżka. 

Przestępcza miłośćWhere stories live. Discover now