17. Miłosna Dama | Ostatni spokój

217 20 226
                                    

A / N. Jest to ostatni spokój przed tym co wydarzy się... Niedługo. Powoli na niebie zbierają się chmury burzowe. Zwiastują ogromną nawałnicę, ale jak silną? O tym przekonamy się dopiero w następnym rozdziale, który otworzy wiele problemów przed bohaterami. Zapraszam do czytania.

Minęły niespełna trzy godziny od sesji zdjęciowej. Blondyn czuł się zrezygnowany pod każdym względem. Nie tyle co dolał sporej oliwy do ognia przy Marinette to jeszcze czeka go rozmowa z ojcem. Nic nowego, ale za każdym razem kończy w niej jako ten przegrany. Może czas najwyższy to zmienić? Ochroniarz wywiązał się ze swojego obowiązku, podwożąc podopiecznego do rezydencji. Młody Agreste, starał się zachować powagę wchodząc do zimnego domu. U progu schodów stał nienagannie wyprostowany Gabriel.

- Adrien do gabinetu, teraz. - rozkazał, idąc w jego kierunku.

- Jak zawsze. - westchnął zrezygnowany i udał się zgodnie z poleceniem ojca do jego pomieszczenia.

- Co Ci odbiło żeby stawiać opór? Czego nie rozumiesz w poleceniach Vincenta? - zapytał oburzony.

- Nie podobała mi się jego koncepcja to miałem prawo ją odrzucić. Każdy ma prawo do własnego zdania. - odpowiedział sucho zielonooki.

- Słuchaj mnie chłopcze, kiedy coś mówię, tak ma być. Nie waż się więcej podważać mojego zdania. Do jasnej cholery, jak zatwierdzę to zaciskasz zęby i stosujesz się do wytycznych. Rozumiemy się?! - uniósł się.

- Nie. - odparł sucho w odpowiedzi.

- Coś Ty powiedział? - spojrzał na syna, unosząc wzrok znad ekranu tabletu. - Powtórz, bo chyba się przesłyszałem.

- Powiedziałem: Nie. - powtórzył swoje słowa młodszy Agreste.

- Posłuchaj Smarkaczu, nie będziesz mi tu stawiał oporów. Masz się słuchać tego co Ci powiem. Dopóki tutaj mieszkasz, jesz z moich talerzy podlegasz mi! Rozumiesz mnie?! - wrzasnął na potomka.

- Wiesz czego zawsze innym zazdrościłem? Mają normalną rodzinę, która spędza wspólnie czas. Są dla siebie, wspierają się, kochają. Z Tobą muszę się umawiać na wizyty przez tablet ojcze! Kiedy to bezinteresownie się mną zainteresowałeś? Nawet nie pamiętam. Jesteśmy tacy sami, jaki ojciec taki syn! - obrócił się na pięcie i spojrzał ponownie na tatę. - To wstyd mieć takiego ojca. - dodał, po czym wyszedł trzaskając drzwiami.

Udał się bezpośrednio do swojego pokoju, również trzasnął drzwiami. Usiadł na kanapie zrezygnowany. Dlaczego nie może mieć normalnej, kochającej rodziny. Liczyły się tylko dla jego ojca pieniądze. Był, jest oraz będzie zwyczajnym materialistą. Spojrzał w sufit próbując powtrzymać spływanie łez. Nie mógł płakać, nie mógł okazać słabości. Wziął głęboki wdech i policzył spokojnie do dziesięciu.

- Młody co jest? - zapytał zestresowany kwami.

- Nic Plagg, Twój ser jest w szafce. - pokazał ręką w kierunku jedzenia podopiecznego. - Smacznego.

- Nie o ser mi się rozchodzi, mów co się trapi. - przysiadł na kolanie właściciela. - Wyrzuć smutki jak do najgorszego serka.

- Ojciec. Mam dość tego jak mnie traktuję. Jestem jego marionetką, czuję się jakby mną w jakiś sposób władał. Pomimo, że momentami wszystko we mnie krzyczy, aby się z nim nie zgodzić. Ulegam. Nie mam pojęcia dlaczego Plagg, czuję się jak obcy w tym domu. Jedyny dom jaki odczuwałem był u Marinette. Po tym co się wczoraj stało. Co my zrobiliśmy Czarny Kocie... - znowu przed oczami widział obraz przyjaciółki, wypowiadającej te słowa. - Czuję się źle. Ulegliśmy pokusie, chociaż oboje zdawaliśmy sobie sprawę z konsekwencji naszych czynów. Ona mnie wygoniła zamiast dać się wytłumaczyć. Wina leży całkowicie po mojej stronie, nie będę jej obwiniać. Sama w końcu przyznała, że przeżywa to, że ktoś ją pocałował. Ja ją pocałowałem! - schował twarz w obydwu dłoniach.

Ściana ze szkła | Miraculous ~ Zawieszone!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz