18. Kocie, pomóż mi | Początek katastrofy cz. 1

224 19 312
                                    

Bez problemu Biedronka pokonała Miłosną Dame, o dziwo bez pomocy partnera. Wracała do domu, skacząc po dachach. Dziś wybrała drogę poprzez obrzeża Paryża. Tam bywało ciszej niż w centrum miasta dzięki czemu mogła się skupić na tym co ważne, Czarny Kot. Partner nigdy nie okazywał jej takiej postawy. Zawsze zachowywał się poprawnie, nie używał wysokiego tonu. Podchodził do życia z dziecięcą naiwnością. A dziś? Był kompletnie inny. Może nie znała swojego partnera tak dobrze jak myślała? Nagle na stąpnęła na coś twardego. Spojrzała w dół i ujrzała to czego nigdy nie chciała widzieć. Był to złoty dzwoneczek. A więc jednak go zdjął. Serce bohaterki momentalnie ścisnęło się mocno.

- Dlaczego to zrobiłeś Czarny Kocie? - zapytała, podnosząc z podłoża rozerwaną rzecz.

Patrzyła stale w jeden punkt i zadawała sobie pytanie, dlaczego? Przecież nie zrobiła nic złego. Jako Marinette czy Biedronka. Fakt, nakrzyczała na niego. Przecież nie powinno się całować bez zapowiedzi. Zacisnęła w ręce atrybut i zawiesiła yoyo o komin i ruszyła dalej. Nie zauważyła, że pod jej stopami znajdowały się gruzy pozostawione po sile mocy niszczenia.

Wróciła do domu i natychmiastowo zdjęła kropki. Patrzała się w stały punkt na rękach. Artefakt tak rozpoznawalny i charakterystyczny. Ważny dla niej, ponieważ oznaczał według niej lojalność partnera, zaufanie do niej. Może dlatego nazywał ją swoją Panią? Na grubszą metę nie zastanawiała się nad tym. Można powiedzieć, że nie chciała nawet znać definicji po co znajdował się tam dzwoneczek. Jedna rzecz, a tak dużo mówi. Ścisnęła go mocno w ręce, a po jej policzkach spływały słone łzy. Nie rozumiała, dlaczego płacze, przecież nic się nie stało. Oprócz, że Czarny Kot wyrzekł się swojego jestestwa.

- Co ja narobiłam... - wydusiła drżącym głosem.

- Marinette, to na pewno nie porozumienie. - szepnęła Tikki, podlatując do właścicielki.

- Nie o to chodzi. Sama nie wiem czy nie potraktowałam go za ostro. Czarny Kot chciał dobrze, ale mógł mi powiedzieć co zamierza zrobić niż działać na gorącą wodę. Doskonale wiem, że ten szalony Kocur pierw działa, później myśli. Sam fakt po prostu. - schowała twarz w dłoniach. - Nie mogę uwierzyć, że mimo sprzeczki zdjął dzwoneczek. Myślałam, że to nie jest na poważnie.

- Stało się, czasu nie cofniemy. Moim zdaniem przy najbliższej okazji powinnaś go przeprosić, a przede wszystkim porozmawiać. Może i jest nadzieja, że ten dzwoneczek ponownie pojawi się pod jego szyją. - powiedziało kwami kreacji, przytulając się do zagłębienia szyi towarzyszki. - Teraz głowa do góry Marinette, będzie dobrze.

- Nie będzie dobrze, nic nie będzie dobrze! Przez te całe tożsamości nie mogę podejść do niego i zobaczyć, czy chociaż się trzyma. - krzyknęła, odrywając dłonie. - Dłużej tak nie mogę Tikki, te kłamstwa, tajemnice powodują budowę muru. Sprawia, że nie mogę kochać! - uniosła się na kwami tworzenia.

- Rozumiem, ale jednak te zasady są po coś ustalone. Pomimo tego muru nie możemy pozwolić na to, żeby sytuacja z Białym Kotem się powtórzyła. Nie chciałabyś tego, prawda? - zapytała patrząc na zdruzgotaną dziewczynę.

- O Boże, Tikki. Co, jeżeli on zamienił się w Białego Kota, dlatego nie miał dzwoneczka. Ostatnim razem akuma wniknęła w ten przeklęty przedmiot. Co, jeżeli starał się jej oprzeć i teraz gdzieś biedny leży bądź co gorsza grasuję jako ten zimny morderca! - uniosła głos, oddech się rwał się. - Tikki, co, jeżeli... Nie mogę tego znowu przeżyć...

- Spokojnie, nic się takiego nie wydarzyło. Oddychaj Mari, powoli. - cały czas próbowała uspokoić zdenerwowaną ciemnowłosą.

Dziewczyna zaczęła coraz to mocniej oddychać. Z sekundy na sekundę jej rytm serca stawał się coraz bardziej chaotyczny i nie rytmiczny. Słowa Tikki krążyły jej w głowie Biały Kot, dzwoneczek, akuma. Aż nagle z natłoku myśli zsunęła się na ziemię. Następne słowa coraz bardziej nasilały się w jej myślach. Nie potrafiła opanować tego stanu. Musiała go uratować, ale zamiast tego na zwyklej w świecie zaczęła panikować. Biały Kot, kłopoty, złoczyńca. Jej przyjaciółka próbowała ją uspokoić, ale ona nie słuchała, bo w jej myślach nadal był Biały Kot... Przepraszam Księżniczko... Słyszała ciągle głos partnera.

Ściana ze szkła | Miraculous ~ Zawieszone!Où les histoires vivent. Découvrez maintenant