19. Odejdź, boję się | Początek katastrofy cz. 2

233 22 190
                                    

Ogień. Nie jedno z nas słyszało, że jest ono zabójcą. Nie tyle co roślin, budynków, artefaktów. Także nas. Kiedy rozpalimy ognisko cieszymy się ciepłem wydobywającym się z buchającego ognia. Towarzyszy nam ciepło, uczucie komfortu. Jednakże, jeśli zostanie ono stworzone w Twojej duszy może to przynieść początek katastrofy. Dotyk, szczególnie obcy pozostawia brutalne blizny na całym ciele. Czujemy się brudni, odczuwamy na częściach ciała osobę, która wyrządziła nam krzywdę. Nie zmyjemy tego za jednym razem. Do tego potrzeba czasu. Problemem może być ktoś, kto stoi w Twojej głowie. Dwóch mężczyzn zlewających się w jedno... Tworząc tylko jedną, zimną osobę. Widziała go, gdy dotykał jej... W ten sposób słyszała w głowie przeraźliwy huk rozbijanego szkła. 

•••

Sunął dłonią wzdłuż ciała ukochanej. Mocno dociskał ją do ściany, aby nie mogła się poruszyć. Jedną ręką trzymaj jej nadgarstki. Drugą zaś błądził po ciele. Nie przeszkadzał chłopakowi ogłuszający szloch wydobywający się z rozbitej jak szkło, duszy towarzyszki. Liczyło się to, aby rozpalić przeraźliwe uczucie, które czuł do młodej projektantki. Chciał, tak bardzo, żeby to on był na miejscu, tego którego kocha. Jeżeli ona sama nie chce tego uczucia okazać. Zrobi to w inny sposób. I tak właśnie się działo. Dotykał jej tam, gdzie najmniej chciała odczuwać jego zimną dłoń. Sunął po udach, biodrach, krawędzi brzucha. Najbardziej bolał ją dotyk na wysokości brzucha, błądził po całej długości zahaczając o zarys piersi. Czuła się tak jakby jej ciało płonęło. Łzy, które hurtem spływały po jej policzkach nie działały na tak parzące ogniwo. Czuła się brudna, przez pozostałości popiołu. Czuła jak jego palce są nasączone gorącym węglem, który palił niemiłosiernie. Oderwał wzrok znad jej ciała i spojrzał w przepełnione łzami oczy. Było w nim widać strach. Potworny strach. Patrząc w niebieskie oczy Charliego zobaczyła, Białego Kota. Ten zimny morderca pokrywał się z jego twarzą. Przez płacz ledwo widziała na oczy, lecz to... Ta osoba była tak widoczna. Reyes był Białym Kotem. W tym momencie czuła się jakby na nowo przeżywała ten sam koszmar, lodowata wersja jej partnera zabijała z każdym dotykiem jej duszę, która rozbijała się jak szkło. 

- Jak się czujesz Mariś, czujesz to uczucie? - zapytał, uśmiechając się zwycięsko. - Twoje łzy powodują, że moje ciało rozrywa się na kawałki. Nie płacz kochanie, nie ma takiej potrzeby. - kciukiem starł jej krople płaczu, które leciały wręcz strumieniem. 

- Charlie, zostaw mnie... - wyszeptała przez szloch. - Zostaw mnie, proszę...

- Kochanie, nie musisz się mnie bać. Nie zrobię Ci krzywdy. Nie masz powodów do płaczu. - szepnął wbijając się w jej usta. 

Pocałunek sam w sobie był brudny, brutalny. Starała się mu oprzeć, lecz niestety. U mężczyzn istnieje coś takiego jak mięśnie. Pomimo szarpania nie była w stanie odtrącić intruza. Całował ją zachłannie. Odczuwała przez niego zimne emocję. Lód, który zamrażał jej każdą kończynie, każdą najmniejszą część komórki. Czuła się bezbronna. Pomimo tego, że jest Biedronką dała się komuś kto chce ją wykorzystać. Przestała rozmyślać co może zrobić, teraz mogła się jedynie poddać. Było za późno... Już jest za późno. Oderwał się od niej i spojrzał zwycięsko na przyjaciółkę. Widziała w jego oczach ikrę dumy. Wyglądał tak, jakby upolował swoją ofiarę i właśnie pożarł ją w całości. A to ona była tą, którą upolował. Wyglądał jak dumny z siebie kocur. I to ją przerażało.

- Nikt nie podniesie na Tobie ręki. - stwierdził puszczając ją i wstając. - Zostałaś przeze naznaczona Marinette. Teraz dotyk obcego mężczyzny będzie dla Ciebie sporym problemem. - stwierdził dumnie opuszczając pokój.

Nie mogła się ruszyć z miejsca, czuła się jakby ktoś do podłoża ją przewiercił. Ponownie w jej pokoju towarzyszył płacz. Odbijał się od ścian, a cisza potęgowała ból. Odczuwała go także na każdej partii ciała, gdzie zaciskał swoje dłonie. Liczyła na to, że pożar jaki tlił się na skórze przestanie palić. Charlie miał rację, naznaczył ją. Nie mogła nim z tym zrobić. Miał rację. Ciężko było jej oddychać. Oddech rwał się gwałtownie, powietrze nie dolatywało do płuc. Czuła się jak w pułapce z prawdziwego pożaru. Cały czas przez jej myśli przechodziły słowa: Biały Kot, dotyk, chłodne dłonie, ogień... Nie mogła nic zrobić. Reyes wygrał ją i jej zniszczone serce należy do niego. 

Ściana ze szkła | Miraculous ~ Zawieszone!Where stories live. Discover now