26. Walka o życie

202 22 88
                                    

A / N Z całego serca chciałabym podziękować Wam drodzy czytelnicy za pięć tysięcy wyświetleń! Jestem na prawdę szczęśliwa, że udało się osiągnąć taki wynik idealnie w połowie tej części historii bohaterów. Chciałabym także podziękować za każdy komentarz, gwiazdkę i przede wszystkim za to, że jesteście. To moja pierwsza książka w tym uniwersum i dla mnie to ona jest w pewnym stopniu sukcesem. Mam nadzieję, że dotrwamy wspólnie do końca tej opowieści... Zapraszam do dalszego czytania!

Wydawało mu się, że słyszy usłyszał znajomy, kobiecy głos. Niechętnie mruknął pod nosem, przytrzymując przy sobie dłoń Marinette. 

- Adrien, obudź się. - szepnęła nieznajoma. 

- Jeszcze pięć minut Nathalie, zaraz zejdę do kuchni. - odpowiedział zaspanym głosem. 

- Skarbie, nie jestem Nathalie. - usłyszał ciche rozbawienie, na co gwałtownie otworzył oczy. 

Zobaczył panią Cheng. Natychmiast się wyprostował, a jego policzki pokryły się szkarłatnym kolorem. Miał wejść na moment, a nie spać wtulony w dłoń Księżniczki! Co on najlepszego wyprawiał?!

- To nie tak jak Pani myśli! Ja tylko z nią rozmawiałem, co prawda jednostronnie... Ale rozmawiałem. I... I po prostu zamknąłem oczy z zmęczenia i tak jakoś wyszło. - plątał gestykulując rękoma. - Jestem beznadziejny.

- Ale ja nic sobie nie myślę. Jesteś na prawdę dobrym dzieckiem Adrien. Mamy szczęście wraz z mężem, że nasza córka ma tak wspaniałego chłopaka. - przez słowa, które wypowiadała poczuł dziwne ciepło rozlewające w piersi. - I nie jesteś beznadziejny kochanie. Posiadasz złote serce, troszczysz się pierw o innych, a to zaleta, którą nie każdy posiada. 

- Ale nie potrafię obronić Marinette! Obiecałem sobie, że będę jej pilnował i co?! Nawaliłem! - złapał się za głowę, a jego oddech stawał się nierównomierny. - Nie było mnie wtedy zanim... Jak to świadczy o mnie? 

- Nie możesz być zawsze przy niej. Masz swoje życie, obowiązki i rodzinę. Mari jest już na tyle duża, że potrafi sobie poradzić. Dojdziemy do tego co jej jest. Przyszłam Ci powiedzieć, że lekarze za kilka minut zabierają córkę na kolejne badania. - wyjaśniła. - Chciałam Tobie to przekazać, bo wiem, iż nie odstępujesz jej na krok i tak samo jak my martwisz się o stan zdrowia.

- Moje obowiązki mogą poczekać. Rodziny tak na prawdę nie mam, bo tata... Moją rodziną jest ona. - wskazał na nieprzytomną przyjaciółkę. - Obiecałem, że jej nie zostawię. To jest wręcz nieodwołalne. Żałuję tylko, że nie zdążyłem powiedzieć...

- Co takiego? - drążyła dalej temat. 

- Że ją kocham. - po policzku blondyna spłynęła samotna łza. - Kiedy widzę jak bezbronnie, krucho i delikatnie wygląda moje serce wręcz się kruszy jak szkło. Czuję, jak wyrzuty sumienia powodują destrukcję mojej duszy. Jak mam kochać moją Księżniczkę, kiedy nasza miłość może zniszczyć nasz mały świat, jak i nas samych?

- Adrien nie możesz się bać kochać. Rozumiem Cię w pełni, bo sama w pewnym momencie się bałam i bardzo mnie bolało uczucie do Toma. - westchnęła boleśnie. - Jednakże pamiętaj, miłość nie boli. Samotność może boleć. Miłość pomaga wszystko przetrwać, sam się kiedyś o tym przekonasz. 

Wyciągnęła do niego ręce, na co od razu wstał i przytulił Sabine. Czuł na swoich plecach delikatne ruchy ręką, które go uspokajały. Nawet nie zorientował się, że płaczę. Trwali w tej pozycji kilka sekund? Minut? Nie obchodziło go to. Potrzebował przytulić się do kogoś. Dla chłopaka, mama poszkodowanej zawsze była jak matka. Emanowała ciepłem, potrafiła pomóc w potrzebie i nie odtrącała go. Czuł się przy niej swobodnie, a w tym momencie nawet nie wstydził się swoich łez. Nie miał czego, nie przy rodzicach Marinette. 

Ściana ze szkła | Miraculous ~ Zawieszone!Kde žijí příběhy. Začni objevovat