bezkształtnie

15 5 1
                                    


P. stawia kolejną kreskę.

Laptop automatycznie odtwarza kolejną piosenkę Cigarettes After Sex, a mały, zakurzony wiatraczek obraca się po pokoju, cicho szumiąc. Przypomina P. o kocie, którego miał, gdy był młodszy. On też był mały, wiecznie ubrudzony i wydawał z siebie nieproporcjonalne do rozmiaru głośne mruczenie. Kto by pomyślał, że w takiej małej istotce może czaić się taki hałas? Zawsze go to zastanawiało, gdy był dzieckiem. Skąd w kocie tyle dźwięku i kto uruchamia muzykę w muszlach, gdy przykłada się je do uszu. Teraz, gdy sobie to przypomina, trochę mu przykro, że rzadziej prowadzi takie rozważania.

P. postawił już chyba z tysiąc kresek. Bardzo to lubi. Ciekawe, jak człowiek może milion razy posunąć pędzlem po jednym płótnie, a obserwujący i tak odbierze je jako jeden obraz. To dla niego odświeżające. Pamięta, że gdy był powszechnie uważany był za chłopca, zwykł pisać długie rzeczy, z których każdy mógł wyłowić każde słowo. On też. Na swoich obrazach nie jest w stanie odnaleźć wszystkich pociągnięć pędzla, bo często gubią się pod wieloma warstwami innych lepszych, gorszych, jaśniejszych, krótszych, dłuższych.

Jest z siebie w jakiś komfortowy sposób zadowolony. (Z kogo?). Chwilowo cieszy się tym, co robi, odnajduje w tym spokój, chwilowe zawieszenie. Niedawno czuł się pusty jak rozstawione po całym pokoju słoiki oblepione resztką brudnej terpentyny, a teraz coś się w jego życiu porusza. Pamięta, że gdy był jeszcze chłopcem (takim prawdziwym), to musiał ciagle pisać, bo miał w sobie za wiele i potrzebował wypluć jak najwięcej. Potem trochę podrósł i nie miał już nic - żadnej myśli, żalu czy potrzeby mówienia w przestrzeń. Leżał w słońcu, wiedząc, że na świecie nie ma nic, czego chce, i że sam nie ma niczego, co chciałby dać.

Malując, czuje się inaczej - jak gdyby każda kreska dawała mu historię. Komfortowa pustka, zawieszenie przybierające barwy, które chce, żeby przybrało. Na początku zawsze się gubi, ale przestał się tym przejmować już jakiś czas temu, bo na początku był chaos i zawsze tak będzie, a P. zawsze był chaosem - od samego początku, kiedy potrzebował o tym wciąż krzyczeć na papierze, i później, kiedy nie potrafił go okiełznać, i teraz, kiedy usilnie próbuje przemalować rzeczywistość.

Czasami zastanawia się, czy tak miało być. Czy miał się naprawdę tak bardzo i tak prędko wypalić albo raczej, czy tylko sobie wmówił, że tak się stało. Skoro życie to nieustanny chaos, wiecznie przewracające się domino, to możliwe, że to tylko kolejny głupi klocek mający popchnąć następny, równie bezsensowny.

P. wzdycha. Jak zwykle za dużo myśli, a świat wciąż ma niewiele do zaoferowania, choć nie jest już chłopcem (takim prawdziwym). Bezkształtna rzeczywistość i po środku niej on i już chyba milion kresek.

*****

— Wiesz, że odkąd zaczął się semestr nie przeczytałam ani jedynej strony książki, która nie byłaby naukowa?

P. pokiwał głową. Nie zdziwiło go to. Jedną z bardziej ironicznych decyzji w jego życiu, było powiązanie kariery zawodowej ze sztuką. Z jednej strony nie było w nim teraz praktycznie niczego poza nią, ale z drugiej nie miał na nią w ogóle czasu. I chęci.

Wieczny chaos, chaos i niekończące się próby zrozumienia go.

Minęły miesiące, przez które on prześlizgnął się, wieczorami częściej trzymając w dłoni słuchawkę telefonu niż pióro. Było to całkowicie bez sensu, zaważywszy na to, że wiedział, że to tylko kolejne próby ustawienia chaosu w szeregu. W jego głowie, co jakiś czas pojawiały się historie, które jak za krótkie zapałki pierwszego listopada zapalały się, by zgasnąć, zanim podpalił knot. Mimo tego próbował, bo przecież podtrzymywanie upadającego domina dawało większe poczucie kontroli nad sytuacją, niż wyjście z pokoju, by na nie nie patrzeć.

*****
Najlepszym spostrzeżeniem, jakie P. na temat swojej osoby dokonał, jest to, że nie warto się starać. Nie warto się starać, bo nie ma po co i dla kogo. Za każdym razem, gdy się w życiu starał, wszystko trafiał szlag i, zamiast jednej kostki domina, przewracało się pięć. Po co kończyć rzeczy, skoro czas jest nieskończony, a nawet jeżeli się kiedyś jakimś cudem wyczerpie, to co go to obchodzi? To tak, jak z hałasem w kocie, który z jakiego powodu nie może się wyczerpać, chociaż kot jest mały i powinien przez to mieścić ograniczoną ilość dźwięków. Czas i hałas są chaosem, a chaos jest nieskończony i bezkształtny.

P. stawia chyba już tysięczną kreskę. Ten obraz ma już setki warstw i pewnie zdąży wyschnąć trzy razy, zarzucony bez planu powrotu do niego, zanim P. postawi te, które uzna ostatnie. Jeżeli tak zrobi. Jeżeli nie, to będzie po prostu jeden z dziesiątek rzeczy, które zaczął tworzyć w ostatnich miesiącach i na których mu nie zależy. Bo to mu zawsze wychodziło najlepiej; niezależenie. Na razie tworzy kolejne plamy i coś się w nim dzieje - jakiś bezkształtny kształt, jakiś bardzo poważny absurd, jakaś bardzo ważna bzdura. Coś, co może kiedyś będzie musiał wykrzyczeć, ale na ten moment po prostu określa jego nieokreślony chaos i daje mu prawie to samo poczucie komfortu, co odsłuchanie całej bibliografii Cigarettes After Sex i szum małego, zakurzonego wiatraka.



^^^
nastała dziwna noc, kiedy smokes przypomniała sobie hasło do wattszmata, szaleństwo. z tych urywków tej książki, powoli mogłaby wyjść cała książka, wiecie?

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Jul 03, 2022 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

jak w sufit z latarkąWhere stories live. Discover now