złota rybka

85 12 6
                                    

Postawili mnie źli ludzie na białej półce dobrej osoby w ramy akwarium zamkniętą. I czułam się jak dzieło sztuki, otoczona wzrokiem zachłannym, młodym, co wciąż cudów w smutnym świecie szuka.

Mijały mi dni w samotni, gdzie jedynym przyjacielem był błysk słońca wpadający przez okno i moje złote łuski odbijające się od szklanego więzienia, dla oczu jasnych, zielonych cenne niby zaginione złoto Eldorado.

Całe dnie kręciłam się w koło, licząc, że skoro jestem cudem w szklanej kuli, to w końcu ziści się ta moja magia i wrażeń światu przyniosę może nie złotych, lecz żywych. I że sama dla siebie wolności skosztuję.

Nic jednak się nie stało, bo magia akwarium była tam, gdzie koła początek. Więc trwałam bytem będąc, pragnąc tego, co w niebycie.

"Złota rybko, proszę cię..."

Mówiły usta małe, śliczne, różowe. Jak gdyby wierząc, że myśli moje złote ciężar niebytu udźwigną. I krople spływały z oczy młodych, zielonych, frazesów życia pięknego łaknących.

I usta mi się otwarły, by mówić, że złotem szczęścia nie to, co błyszczy i oczy pięknem napawa, a magia w tym, co niematerialne się kryje.

Jednak kazały mi milczeć niezdolne do mowy ludzkiej skrzela. Mi bawić oczy, nie duszę.

"Złota rybko, proszę cię..."

A ja płynęłam szybciej, by wyrwać się z tego koła smutku wiedźmy mojej o oczach młodych, zielonych z łzami szklanymi na policzkach wypisanymi.

A gdy nadchodziły noce, milkły krzyki, trzaski, płacze, światło słońca uciekało. Zostawałam sama, nie wiedząc, czy moje koło to w prawo czy lewo. I co noc marzyłam, że ta pustka to moja magia żywa, bo w nocy łuski blaskiem nie cieszą i sama sobie jestem, lecz jakże prawdziwa.

To nocą upadłam, nie mają siły, by próśb młodych, jasnych wysłuchiwać. Dlatego zmartwiła się twarz przejrzysta, dziecinna, czemuż to się złoto jej żywe w kuli się nie kręci.

Kto złotej rybce przez noc ukradł złoto?

Czemu ta ryba nagle nie świeci?

I policzkach jasnych, różanych spłynęły łzy przejrzyste jak światło. Cóż za niesprawiedliwość magię tak niespodziewanie wyrywać ze szklanej kuli. Jednak myśli młodej, zielonej nie zrosiła prawda, że cenne nie to, co na wierzchu błyszczy.

A prawda była taka, że ryba zaczęła psuć się od głowy.

jak w sufit z latarkąWhere stories live. Discover now