Epilog

1.5K 69 10
                                    

10 miesięcy później

Hermiona patrzyła, jak droga rozpościera się przed nią jak długa szara wstążka, a jej włosy rozwiewały się wokół twarzy, gdy zmieniała biegi, by pokonać początek wzniesienia. Powietrze prowansalskie było miękkie, ciepłe i niosło znajomy ziemisty zapach. Wzięła głęboki oddech i uśmiechnęła się marzycielsko, rozglądając się wokół, by docenić zieleń winnic, śnieżnobiałą ścianę klifu, a na jego szczycie mały szklany kształt, który błyszczał w wieczornym słońcu.

Dom.

Była prawie na miejscu.

Muzyka zmieniła się, a jej uśmiech poszerzył się z zachwytu – jedna z jej ulubionych piosenek, z pewnością miała być odtwarzana jutro i była idealna również na ten moment. Śpiewała, gdy minęła ostatni zakręt i wzniosła się na małe wzgórze do schludnego podjazdu. Ostrożnie wjeżdżając samochodem do garażu, wysiadła i ponownie odetchnęła głęboko, spokój i radość, które kojarzyła z tym miejscem, otulały ją jak płaszcz.

Chwyciła swoją torbę i zarzuciła na ramię, po czym przeszła podjazdem obok pensjonatu (z tarasem wychodzącym na zachód) i przez sad, który teraz był schludnie utrzymany. Jabłka wyglądały ślicznie i dojrzale, więc pociągnęła kilka w dół i wepchnęła je do kieszeni. Wyjdzie później i zbierze całą miskę. Mimowolnie roześmiała się, uderzona doskonałością chwili: krocząca w słońcu po własnym sadzie, z kieszeniami pełnymi jabłek...

Wciąż się uśmiechała, kiedy dotarła do domu o czystych liniach i ciepłym drewnie, otwartym na ciepłe powietrze i delikatną bryzę. Przeszła przez niego szybko, rzucając torbę na sofę i kierując się na duży, rozłożysty taras, gdzie wiedziała, że ​​będzie.

Przeszła przez ogromne, rozsuwane szklane drzwi – a właściwie całą ścianę – i zobaczyła go, stojącego wyprostowanego, patrzącego na widok. Zatrzymała się na chwilę, by docenić jego szczupłe ciało, jasne włosy, ułożenie ramion, zanim rzuciła się do przodu. Usłyszał jej kroki i odwrócił się, a na jego twarzy pojawił się piękny uśmiech. W dwóch krokach podszedł do niej i wziął ją w ramiona.

– Kochanie – wymruczał w jej włosy.

- Mmmm - było jej jedyną odpowiedzią, gdy wdychała jego cudowny zapach zmieszany z ciepłą bawełną jego cienkiej koszuli.

Trzymał ją przez kilka chwil, a potem się odsunął,

- Czy te jabłka są w twoich kieszeniach, czy cieszysz się na mój widok?

Zaśmiała się. – Jabłka. Są teraz takie idealne. - Wyciągnęła jeden z ciemnych owoców i trzymała go przed nim. Wziął go od niej i wgryzł się w chrupiący owoc.

- Idealny. - Przełknął, po czym wyrzucił na wpół zjedzony owoc w przepaść. - Ale czy to oznacza, że ​​nie cieszysz się, że mnie widzisz?

– Cieszę się, że cię widzę – powiedziała, sięgając, by go pocałować, smakując słodki sok na jego ustach. Jego ramiona zacisnęły się wokół niej i pogłębił uścisk, liżąc językiem jej usta. Otworzyła je i pocałunek stał się dość gorący. Odchyliła głowę do światła słonecznego i poddała się temu. Zaczął wpychać ją do domu, jego usta przesuwały się w dół jej szyi i obojczyka w celowy sposób.

– Powiedzieliśmy, że już nigdy nie będziemy osobno – odetchnął między pocałunkami – a mimo to przez cały tydzień byłem bez mojej przyszłej żony. - Jego ręce wędrowały teraz w dół jej talii, nad jej tyłkiem. Westchnęła, gdy znalazł najbliższą ścianę, przycisnął ją do niej i zrzucił jej kurtkę z ramion. Jego zręczne palce powędrowały do ​​jej bluzki, którą zaczął rozpinać.

Universal TruthsWhere stories live. Discover now