Nie mogę określić godziny

944 55 2
                                    

"Nie mogę określić ani godziny, ani miejsca, ani spojrzenia, ani słów, od których się zaczęło."

Draco patrzył, jak Daphne opiera się o szezlong, odpala swoją srebrną zapalniczkę i głęboko się zaciąga. Przyjechała do Chateau jakąś godzinę temu, na pożegnalną kolację Astorii, zanim zabiorą ją rano do szkoły.

Zmarszczył brwi, patrząc na zapalniczkę.

- Przyniósłbym ją dla ciebie.

Daphne wzruszyła ramionami i wypuściła powietrze, patrząc mu w oczy. Lubiła palić, ale podobnie jak Draco nie lubiła, gdy Astoria widziała, jak sobie pobłaża, stąd ich tête-à-tête w jego pokoju.

Draco wyczuł też, że ma mu coś do powiedzenia, i wcale nie był pewien, czy mu się to spodoba.

– Myślisz, że jest gotowa? – zapytała w końcu Daphne, odwracając wzrok od niego na prowansalski zachód słońca.

Draco sięgnął po zapalniczkę.

- Kurwa, nie mam pojęcia. - Zaciągnął się papierosem. - Jest tak dobra w ukrywaniu się pod całą tą pozytywną energią. - On również odwrócił wzrok. – Ale co jeszcze możemy zrobić? Mam nadzieję, że będzie dobrze.

Daphne milczała.

- O czym myślisz? - zapytał.

Znowu wzruszyła ramionami, potrząsając głową.

- Jest jedna rzecz, o której myślę... - jej oczy wróciły do ​​niego, a on się spiął. – Byłoby jej łatwiej, gdybyście nie pojawiali się na pierwszych stronach gazet.

Poczuł, że sztywnieje i nie zareagował, ale czuł, jak skupia się na nim.

- Jakie masz wobec niej zamiary, Draco?

– Boże, brzmisz jak moja pieprzona matka.

- Przynajmniej z mojej strony jest to uzasadnione pytanie.

- Czyżby?

Po prostu na niego spojrzała.

Wypuścił powietrze i wstał.

- Moje intencje to tylko moja sprawa. - Zaczęła mówić, ale podniósł rękę. - Ale z szacunku do ciebie... i do Astorii powiem ci, że nie planuję kończyć tego w najbliższym czasie.

Wypuściła drżący oddech.

- Ja też ją lubię, Draco. Ale jeśli nie myślisz o tym poważnie... Jeśli tylko krążysz bez celu. Albo po prostu się pieprzysz... - Uniósł na nią brew, ale spojrzała na niego ostro. - Jeśli to wszystko, to nie jest to sprawiedliwe wobec nikogo. A przynajmniej Astorii. A oboje wiemy, że jest bezbronna.

Odwrócił wzrok i sięgnął po papierośnicę, wyciągając kolejnego smukłego papierosa i przykładając go do ust. Palił, nie odpowiadając na jej wyczekujące milczenie. Wreszcie usłyszał jej westchnienie.

- Dobrze. - Wstała i usłyszał, jak jej miękkie kroki zbliżają się do wnętrza. Odwróciła się w ostatniej chwili. – Wyjedziemy wcześniej, tak? Dopilnuję pakowania. Załatwiłeś całą podróż?

To była jedna z jego ulubionych rzeczy w Daphne. Umiała odpuścić... i po prostu zmienić temat.

Odchrząknął.

– Tak, wszystko jest gotowe.

- Do zobaczenia na kolacji. - Drzwi zamknęły się cicho po jej wyjściu i Draco odchylił się do tyłu, obserwując, jak słońce znika za horyzontem.

~OO~

Hermiona ułożyła ostatnie ze swoich książek i notatek w schludne stosy. W weekend miała się pakować i wiedziała, że ​​będzie jej łatwiej, jeśli najpierw uporządkuje swoje prace. Spojrzała na zegar, poczuła nagły napływ ekscytacji. Było po dziewiątej – Draco powinien tu niedługo być.

Universal TruthsWhere stories live. Discover now