"Zdumienie jej wzrastało, w miarę jak rozważała minione przed chwilą wypadki."
Hermiona wysiadła z windy w ministerstwie i przeszła przez ogromny hol. Otwierając drzwi, schyliła się przed podmuchem wrześniowej mżawki. Pogoda doskonale odzwierciedlała jej stan ducha. Nie mogła czuć się bardziej odległa od ciepłego słońca i miękkiego powietrza Prowansji.
Ściskając swoje szaty, pospieszyła do pubu i odebrała swój obiad, po czym udała się do punktu aportacyjnego, a następnie do domu. Zawołała, otwierając drzwi, ale nie było odpowiedzi – Harry i Ginny musieli gdzieś wyjść.
Dobrze, nadszedł czas, aby przestała kręcić się bez celu po mieszkaniu.
Przeszła do kuchni, odkładając torbę i zrzucając obcasy, a potem poszła do salonu, by usiąść na kanapie, patrzeć przez okno i jeść bezpośrednio z pojemnika na wynos. Cóż, „jeść" było pojęciem względnym. Jedyne, co mogła robić w tych dniach, to dłubać w jedzeniu.
Trzy tygodnie. Od trzech tygodni była z powrotem w Londynie. Odkąd go zobaczyła.
Mogła wyrecytować z pamięci słowa jego listu – palce muskały miękkość papieru, który stał się prawie jak tkanina, był tak zniszczony. Ale nie było nowych słów. Żadnego słowa.
I ona też nie wyciągnęła ręki. Jakaś kombinacja wahania i strachu powstrzymała ją. Nie wiedziała też, gdzie on jest. Kartka urodzinowa od Astorii wspominała, że jest w Ameryce, ale nie określała, gdzie. Jakoś pasowało, że nie byli nawet na tym samym kontynencie.
Hermiona westchnęła w ciszy. Przez większość czasu starała się nie poddawać swoim uczuciom, ale samej, bez rozpraszania się, było to trudne. Czas, odkąd była w domu, był okropny. Poza najsmutniejszymi urodzinami na świecie (Hermiona dzielnie starała się wzbudzić w sobie trochę entuzjazmu nad tortem, który upiekła jej Ginny, i nie udawało jej się to tak bardzo, że wypili dżin przed 15:00) praca była w porządku i stanowiła dobrą rozrywkę – jej prezentacja przebiegła pomyślnie i projekt ustawy szybko przechodził proces zatwierdzania. Spodziewała się, że do końca roku będzie mieć coś w książkach. A dzienniki stadne Aix wywołały dokładnie takie poruszenie, o jakim myślała – przedstawiała je wszystkim kluczowym osobom w swojej dziedzinie.
Zmuszała się do wyjścia i robienia różnych rzeczy. Bieganie wzdłuż Tamizy, zorganizowała maraton filmowy ze współpracowniczką, koncert na żywo, na który zaciągnęła Harry'ego. Ale Harry'emu nie spodobał się zespół, a filmy były dziwne i odpychające, a podczas jednego z biegów jej stopy jakoś zaniosły ją do Green Parku i pod baldachim „ich" drzewa. Stała tam ze łzami spływającymi po twarzy przez pięć minut, zanim ze złością otrząsnęła się i pobiegła do domu.
Więc jej stan psychiczny pozostał zły.
Próbowała porozmawiać o tym z Ginny i pokazała jej fragmenty listu, ale było to trudne, gdy Gin była tak wściekła i rozżalona.
- Jest całkowicie nierealistyczny, jeśli chodzi o jego wpływ na Theo i inwestycję – odgryzła się Ginny, jej oczy błyszczały. - A cała sprawa z tą osobą Jonnie wypada trochę zbyt schludnie.
Hermiona otworzyła usta, by bronić Draco, ale potem przypomniała sobie, że na początku zareagowała tak samo.
- Chociaż – ciągnęła Ginny, jej twarz złagodniała – wydaje się, że część, którą mi powiedziałeś o Wickhamie, ma sens, więc nie wiem. Chciałabym ci pomóc, ale prawdpodobnie nie jestem najlepszą osobą do bycia bezstronną. - Z grymasem ścisnęła dłoń Hermiony.
Hermiona oczywiście nie pokazała nikomu fragmentu listu o Wickhamie i Astorii, ale powiedziała Ginny i Harry'emu, co mogła o transakcjach finansowych Wickhama. Martwiła się, ponieważ Ron spędzał tyle czasu z Jackiem, zagłębiając się w projekt hiszpańskiej nieruchomości. Tylko o tym mógł rozmawiać podczas trzech kolejnych niedzielnych obiadów w Norze.
ESTÁS LEYENDO
Universal Truths
FanficHermiona Granger to kobieta inteligencji i pełna wiary. Draco Malfoy jest człowiekiem bogatym i uprzywilejowanym. Kiedy spotykają się ponownie, dekadę po drugiej wielkiej wojnie czarodziejów, nie są pod wrażeniem. Ale kiedy okoliczności ich połączą...