Adam, prawda i zapoznanie

699 50 254
                                    


Sebastian nie był zły. Może trochę zasmarkany, ale nie zły. To, że był dzisiaj cichy też nie było żadnym niepokojącym sygnałem, tylko oznaką zmęczenia, które wiązało się z przeziębieniem. Zresztą, Sebastian często był cicho, a Adamowi to odpowiadało. Nie musieli rozmawiać, żeby miło spędzać czas. Mogli, chociażby tak jak teraz, siedzieć na szkolnym korytarzu obok siebie, podczas gdy Sebastian rozgrywał partię pasjansa, a Adam zerkał mu przez ramię na ekran. Tak, Sebastian na pewno nie był zły. Adam odniósł po prostu błędne wrażenie i teraz niepotrzebnie się przejmował.

Sebastian kichnął kolejny raz i wyciągnął z kieszeni pomiętą chusteczkę.

– Na zdrowie – powiedział Adam, jakby nigdy nic. Po jego słowach Sebastian spojrzał na niego krótko, mrużąc oczy, na co on zareagował, jakby kiedyś coś. – Czyli jesteś zły? – zapytał.

– Nigdy więcej nie licz, że oddam ci swoją kurtkę.

– To nie tak, że ktokolwiek kazał ci to zrobić. – Wzruszył ramionami, nie przyznawał się do winy.

– To nie tak, że zrobiłeś to z pełną świadomością, że ci nie odmówię.

Adam zarumienił się. Odwrócił się w przeciwnym kierunku, żeby Sebastian tego nie zauważył.

– Ani trochę – przytaknął.

– Wcale. – Pociągnął nosem.

– Dokładnie.

Sebastian znów kichnął. Kolejny raz przetarł zaczerwieniony nos chusteczką, a gdy ponownie spojrzał na Adama, ten uśmiechnął się przepraszająco. Podniósł rękę, żeby pogładzić Sebastiana po plecach, ale w połowie ruchu dotarło do niego, że nie mógł. Byli w szkole. Cofnął się. Zachował swoje nieme wybacz, będzie dobrze dla siebie i niemal od razu zmienił temat, żeby zamaskować ten niezręczny gest.

– Jak ci idzie? Ile ci zostało do setnego? – Wskazał palcem na telefon Sebastiana i uruchomionego na nim pasjansa.

– Setnego? – Uniósł wyżej jedną brew i uśmiechnął się lekko. – Próbuję zdobyć dwusetny poziom w każdej wersji. Ale jest mniej ciekawie, bo teraz zamiast nowego tytułu co pięć poziomów mam Arcymistrz 1, Arcymistrz 2, Arcymistrz 3... – Wzruszył ramionami. – Sam rozumiesz.

– Szczerze? – Parsknął cicho, a potem pokręcił głową. – Ani trochę nie rozumiem. Ta gra wydaje się strasznie nudna.

– Trzeba trochę przy niej myśleć, może dlatego jej nie lubisz?

Adam prychnął i trącił Sebastiana w ramię, ale ten wcale się nie przejął tym skarceniem. Zresztą, żaden z nich nie traktował tej uwagi na poważnie. Wiedzieli o tym, to były tylko głupie przekomarzanki.

– Hej, twoja żona na nas patrzy – powiedział po chwili Sebastian.

Adam spojrzał w tym samym kierunku, co on i zacisnął usta, widząc obserwującą ich Alicję, do której mówił coś Hubert.

– Muszę jej powiedzieć, że się pogodziliśmy – westchnął Adam. Zgarbił się trochę, bo nie podobała mu się wizja konfrontacji z Alą. Jeśli sam jej niczego nie powie, ona pewnie i tak się domyśli, a wtedy zapyta, jak w serialach, kiedy on czy Hubert, który już o wszystkim wiedział, zamierzali ją poinformować o tym, że Adam zaczął się spotykać z Sebastianem na nowo. Potem oczywiście byłaby ta niezręczna cisza, bo żaden z nich nie wiedziałby, co odpowiedzieć, a Alicja by się obraziła. Cóż, obrazi się pewnie i tak, bo Adam brnął w relację z Sebastianem, mimo że wielokrotnie mu to odradzała, ale jeśli sam jej wyjaśni, co się zadziało, może nie będzie aż tak zdenerwowana.

Na szkolnym boiskuWhere stories live. Discover now