Adam, mijające dni i pożyczona gumka

661 60 277
                                    


Adam ostatecznie nie postawił na swoim. Wydarł się na Sebastiana, ale na tym się skończyło. Przeprosił, pożyczył od niego gumkę i się wycofał, a następnego dnia, gdy minęli się na korytarzu, odpowiedział na jego cześć. Było jak wcześniej – on mówił to swoje niepewne hej, Alicja piorunowała Sebastiana wzrokiem, a Hubert obrywał w potylicę, bo uważał, że nie ma co się katować myślami z powodu samego przywitania. Adam nie odezwał się słowem na temat tego, że podejście Huberta być może byłoby najzdrowsze. Głównie dlatego, że przestałoby być, gdyby Alicja o tym usłyszała. Co jak co, ale Adam wolał Ali nie drażnić.

Witał się z Sebastianem każdego dnia. Rzadko ze sobą rozmawiali, jak już to wymieniali pojedynczymi zdaniami, żeby nie pogubić się na treningach, jednak mimo tego, Sebastian stał się elementem codzienności Adama. Nie zajmował on w jego życiu wiele miejsca, bo zaledwie sekundę, jaką zajmowało cześć i hej jedno za drugim, ale wciąż gdzieś tam był. Czasami ich spojrzenia krzyżowały się przypadkiem, wtedy Adam odwracał wzrok i próbował na powrót skupić się na prowadzonej w tamtej chwili rozmowie. Nieraz okazywało się to niełatwym zadaniem. Myśl o tym, że Sebastian szukał go spojrzeniem, napawała go jakimś osobliwym uczuciem. Onieśmielało go to, kazało wracać wspomnieniami do momentu, w którym Sebastian powiedział, że Adam go obchodzi. Cóż, może Adam by w to uwierzył, albo przynajmniej zaczął się zastanawiać nad szczerością tych słów, ale Sebastian nawet nie dał mu na to czasu. Zostawił go, a on zamiast czuć, że komuś na nim zależy, czuł duszącą ciężkość i napływające do oczu łzy. Pojawiał się tutaj pewnego rodzaju dysonans. Z jednej strony Adam nie wierzył, że mógłby cokolwiek dla Sebastiana znaczyć – nie tylko teraz, ale ogólnie, patrząc na to, jak łatwo przyszło mu go zranić. Z drugiej strony, gdyby Adam był mu zupełnie obojętny, czy Sebastian by go teraz wypatrywał? Czy pożyczyłby mu tę gumkę ostatnio?

Adam sięgnął do swojego nadgarstka, na którym była. Jeszcze jej nie oddał. Powinien to zrobić, ale to pewnie wiązałoby się z rozmową trwającą dłużej niż wypowiedzenie dwóch słów i wymnięcie się. O ile Sebastian faktycznie chciałby z nim rozmawiać. Ostatnio przecież nie chciał, wyszedł z szatni.

Usta Adama zacisnęły się. Jego oczy powędrowały wzdłuż korytarza, na sam jego koniec. Może wystarczyło podejść do Sebastiana, strzelić w niego gumką i zawrócić?

– Idę mu oddać gumkę – mruknął do Huberta, któremu Alicja coś żywo opowiadała.

Podniósł się, przeciągnął i dopiero wtedy z westchnieniem odwrócił w stronę Sebastiana. Ten siedział pod oknem, pewnie miał zaraz lekcję w sali na końcu korytarza. Skupiony robił coś na swoim telefonie, tym razem nie podnosząc wzroku na Adama. Pewnie nawet nie zauważył, że szedł on w jego kierunku. Grał w coś? Ciekawe, czy udało mu się zdobyć setne poziomy w tych kilku wersjach pasjansa, o których mówił...

Adam zatrzymał się w połowie drogi. Nie powinno interesować go, czy Sebastian ostatecznie to zrobił. Może kiedyś zaczepiał go co jakiś czas i podpytywał, jak tam idzie jego bicie rekordów, ale to była już przeszłość.

Zabawne, gdy Sebastian pierwszy raz powiedział mu o swoim ambitnym planie marnowania czasu, Adam myślał, że to żart. Dopiero gdy zobaczył sześćdziesiąty czwarty poziom w Klondike, dotarło do niego, że nie – Sebastian nie żartował.

– Nieee! Ściemniasz! – Dalej nie umiał w to uwierzyć. Granie w pasjansa tak długo, żeby zdobyć najwyższy tytuł? To brzmiało dla niego jak próba przejścia całej gry Candy Crush Saga, czyli absurdalnie i wręcz niemożliwie. Jego usta rozciągały się w uśmiechu, a on sam ledwo powstrzymywał śmiech. Szturchnął Sebastiana w ramię. – Przecież to zajmie wieki.

Na szkolnym boiskuWhere stories live. Discover now