Adam, rewanż i pierwszy pocałunek

667 69 320
                                    


Adam momentami nienawidził tego, że Hubert starał się patrzeć na wszystko w miarę obiektywnie i z różnych perspektyw. Czasami wydawało mu się, że potrzebowałby dwóch Alicji, które narzekałyby razem z nim na jego byłego chłopaka i nie zastanawiałyby się nad motywami jego działań – po prostu napędzałyby złość Adama, a potem padły obok niego na łóżko zmęczone pluciem jadem. Z drugiej strony, gdyby nie Hubert, nienawiść, którą Adam hodował w swoim sercu najpewniej kwitłaby bardzo okazale, bo nie byłoby nikogo, kto powiedziałby nakręcasz się niepotrzebnie, gdy Adamowi zacząłby się przegrzewać system.

– Bo spójrzmy na to, co faktycznie zrobił – poprosił Hubert, podczas sesji narzekania na Sebastiana. Najpewniej zatrzymał w tym momencie grę, żeby skupić się na wymienianiu, bo jego postać stanęła w miejscu obok Adama, który budował płot z liści wokół domku. – Pomógł ci, gdy Bliźniak miał jakieś problemy...

– Nie jakieś. – Adam wywrócił oczami. Rozproszony postawił blok liści w złym miejscu, co jeszcze bardziej go zirytowało. – Przeze mnie przegraliśmy pierwszy mecz, wiadomo, że...

– Pożyczył ci gumkę – wymieniał dalej Hubert.

– Uznał, że może mi związać włosy sam...

– Bo wpadłeś w mentalny kanion i sam byś się nie ogarnął. Dzięki temu nie spóźniłeś się na trening.

Adam prychnął. Zatrzymał grę. Nie zdążył się odezwać, Alicja zrobiła to przed nim:

– Czyli będziesz się upierał, że teraz niby też Seba specjalnie był dupkiem, żeby Adam faktycznie mógł się skupić na treningach? Ty się słyszysz w ogóle? – fuknęła, ani trochę nie wierząc w wyjaśnienie Sebastiana, o którym powiedział im Adam.

Hubert westchnął na tyle głośno, że jego mikrofon to wyłapał.

– Nie wiem, czy zrobił to specjalnie, ale Adam sam mówił, że ostatnio szło mu lepiej na treningach.

– Po czyjej stronie stoisz? – syknęła Alicja. Podeszła do stojącej w miejscu postaci Huberta i walnęła go swoim diamentowym, enchantowanym mieczem.

– Nie bij mnie! To oczywiste, że stoję po waszej stronie.

– To czemu go usprawiedliwiasz?! – zarzucił mu Adam.

– Nie usprawiedliwiam, po prostu próbuję zrozumieć o co...

– Ale nie masz tu nic do rozumienia – przerwała mu Ala. – Odpierdolił szajs w przeszłości, odpierdala i teraz. Jest wredny, myśli, że może sobie pozwalać na nie wiadomo ile i jeszcze próbuje manipulować Adamem. To nie jest coś, co robi normalna, zdrowa osoba. Próbujesz go po prostu wybielić, a nie zrozumieć, tyle ci powiem – fuknęła.

– Wcale nie o to mi...

– Jest toksyczną szmatą, czego jeszcze nie rozumiesz?!

Adam spuścił głowę i przygryzł dolną wargę, przestał słuchać przyjaciół. Alicja miała rację – Sebastian był toksyczną szmatą. Toksyczną szmatą, która odpyskowała Bliźniakowi, gdy jemu zabrakło języka w gębie i sił, by się obronić, która ogarnęła go w szatni, żeby Adam nie musiał słuchać krzyków trenera podczas biegania dodatkowych okrążeń wokół boiska, która skupiła na sobie jego uwagę tak skutecznie, że zapomniał o własnej frustracji wciągającej go w błędne koło. Adam, czując nasilający się ucisk na sercu, wypuścił z płuc powietrze, wzdychając przy tym drżąco. Hubert miał rację – w ostatecznym rozrachunku Sebastian mu pomógł, prawda?

O ile łatwiej by było, gdyby nie musiał się nad tym zastanawiać! Gdyby nie czuł potrzeby, żeby wiedzieć, o co chodziło Sebastianowi, co chciał uzyskać. Gdyby mógł wyczytać z niego wszystko, co potrzebował, dokładnie tak samo, jak Sebastian mógł to zrobić z nim. Ale nie, bo przecież on zawsze miał na twarzy maskę, a cała jego osoba mogła robić za definicję opanowania. Jedynym sposobem, żeby czegokolwiek się od niego dowiedzieć, było zapytanie go o to, a potem naiwne łudzenie się, że tym razem mówił prawdę.

Na szkolnym boiskuWhere stories live. Discover now