Adam, pocieszenie i nowy plan

525 72 178
                                    


Na łóżku piętrzyła się góra zużytych chusteczek. Obok niej, w wymiętej pościeli, leżał Adam. Jego ramiona widocznie drżały od płaczu, a głos się łamał, chociaż Alicja i bez tego nie potrafiła zrozumieć, o czym była mowa. Adam wciskał swoją twarz w poduszkę, nie mając siły się podnieść. Ledwo wszedł do domu Ali, a już skierował się do jej pokoju, by tam rzucić się plackiem na łóżko i pogrążyć w smutku i rozpaczy.

– No już... – powiedziała kolejny raz, próbując uspokoić Adama. Zaczęła przeczesywać palcami jego włosy. – Uspokoisz się, przyjdzie Hubert, powiesz, co się stało i coś wymyślimy, jasne? Chcesz herbaty?

Adam pokręcił głową, jeszcze bardziej wciskając się w poduszkę. Dalej się żalił, zupełnie nie przejmując się tym, że nie dało się go zrozumieć.

– Kakao?

Para niebieskich oczu spojrzała wprost na nią. Nastała chwila ciszy, podczas której Adam zastanawiał się nad odpowiedzią, a Alicja obserwowała, jego zapłakaną twarz. Nie podobał jej się ten widok. Zdecydowanie wolała, gdy Adam się uśmiechał, ona sama też czuła się wtedy szczęśliwa. Teraz, gdy był przybity, martwiła się i sama zaczynała smucić.

– Masz bitą śmietanę?

– Chyba nie, ale możemy wysłać Huberta do Żabki. – Wzruszyła ramionami.

– Po co chcecie mnie znowu wysyłać? – padło od strony wejścia.

Alicja ledwo zdążyła odwrócić się do Huberta, który właśnie wszedł do jej pokoju, a oberwała paczką chipsów w twarz.

– Po śmietanę.

– Nie kupiłeś może? – zapytał z nadzieją Adam.

– Oczywiście, że kupiłem. Po drodze magicznie się domyśliłem, że będziecie chcieli śmietanę. Tylko głupi by się tego nie spodziewał. – Wywrócił oczami.

– Naprawdę?! – Adam uśmiechnął się szeroko, słysząc, że Hubert jednak kupił śmietanę, którą mogliby dodać do kakao. Ułamek sekundy po tym nagłym wybuchu chwilowego szczęścia, dotarło do niego, że nie, Hubert wcale jej nie kupił, a to był ironia. Zmieszał się, to było takie żenujące, że nie wyłapał tej oczywistej ironii. Usprawiedliwiał się swoim podłym humorem, czego żadne z jego przyjaciół nie podawało w wątpliwość.

Hubert uśmiechnął się smutno, widząc, jak entuzjazm Adama opadł, a on sam spuścił wzrok i zgarbił się trochę.

– Ale mam za to kinderki – spróbował go pocieszyć. Podszedł do łóżka i dosiadł się do przyjaciół. Najpierw podał Alicji czekoladki, aby ta je otworzyła, a potem przysunął się bliżej ściany, żeby następnie oprzeć się o nią plecami i przyciągnąć Adama do siebie. Położył brodę na jego głowie, gdy Adam się w niego wtulił.

– Więc? Czemu jesteś teraz tutaj, a nie na boisku? – zapytał Hubert, odgarniając włosy Adama za ucho.

Adam zamiast odpowiedzieć, spiął się i skrył się bardziej w ramionach Huberta. Zaczął drżeć, co świadczyło o płaczu. Jeśli Hubert miał jeszcze jakieś wątpliwości, to zaraz poczuł, jak ciepłe kropelki zaczynają skapywać z policzków Adama na jego obojczyki. Spojrzał pytająco na Alę, ale ona także nic nie wiedziała, dlatego wzruszyła ramionami i podała mu dwie czekoladki, które zdążyła wyjąć z paczki.

– Chodzi o to, że... – Adam załkał. – Bo ja nie umiem z nim grać... – Pociągnął nosem. – A trener uznał, że świetnym pomysłem będzie dać nas razem na początek pierwszego meczu i...

– A to drań! – wtrąciła się Alicja. – Przecież mówiłeś mu, że nie chcesz z nim grać! Zrobił to specjalnie, tak? Na złość?

– Mówił, że sądził, że na meczu się przełamię i ogarnę. Możecie zgadywać, czy miał rację.

Na szkolnym boiskuWhere stories live. Discover now