Adam, szansa i podróż w czasie

754 65 421
                                    


Adam już zdecydował. Mniej więcej. Raczej więcej niż mniej, ale czasami wydawało mu się, że jednak mniej niż więcej. Wtedy tracił swoją pewność, spuszczał wzrok i odpowiadał krótkie hej na cześć, które mówił mu Sebastian, gdy mijali się na korytarzu. Wierzył, że Hubert dał mu dobrą radę i faktycznie mógłby pozwolić sobie i Sebastianowi przynajmniej spróbować odbudować ich relację, ale wciąż bał się, że ostatecznie będzie tylko cierpiał. To nie była zbyt przyjemna wizja, jednak pojawiała się w głowie Adama na zmianę z myślą o tym, że może faktycznie warto dać temu szansę.

Nie rozmawiał z Sebastianem przez parę dni. Wrócili do swojego standardowego hej i cześć, utrzymując dystans, którego Sebastian nie próbował zmniejszyć. Nie zależało mu? Niby wyznał Adamowi, że zaczynał coś do niego czuć, ale kiedyś przecież wyznawał mu także miłość, co ostatecznie okazało się nic niewarte. Mogło być tak, że Adam prowadził wewnętrzną walkę z samym sobą i głowił się nad tym, jaką decyzję powinien podjąć, a Sebastian już dawno sobie odpuścił. Już w dniu, w którym Adam uciekł od pocałunku, Sebastian mógł po prostu wzruszyć ramionami i nawet się tym nie przejmować.

– Cześć.

– Hej...

Wyraz twarzy Alicji od razu nabrał na ostrości. Ona sama jakby się nastroszyła i napięła. Spiorunowała Sebastiana wzrokiem, żeby nie myślał sobie, że jeśli Adam nie był wystarczająco asertywny, to może czuć się jak u siebie. Niech wie, że Ala go nienawidziła. Jego i faktu, że znieważał ją, ignorując.

Sebastian nie wyglądał, jakby nawet w najmniejszym stopniu przejął się podejściem Alicji. Właściwie to chyba jej nie zauważył, bo za każdym razem jego uwaga skupiała się na Adamie. To były zaledwie sekundy, gdy ich spojrzenia krzyżowały się. Wymieniali się powitaniami, nawet nie zwalniając, a potem mijali.

– Boże, jak on mnie denerwuje! – powiedziała Alicja, a jej głos wręcz ociekał jadem. – I ty też! Nie możesz mu po prostu nie odpowiadać? Za jakiś czas by się odwalił, a tak to tylko bez sensu się to ciągnie – poradziła, ale Adam jej nie słuchał.

Obejrzał się przez ramię.

Sebastian mógł sobie odpuścić, ale tego nie zrobił. Odwracał się za każdym razem, gdy byli już za sobą. Wodził za Adamem wzrokiem i zerkał na niego, gdy siedzieli na tym samym korytarzu. Czekał na odpowiedź. Nie narzucał się, nie pośpieszał Adama, nie wywierał presji. Jedynie obserwował i upewniał się, czy aby na pewno to nie był moment, w którym Adam uznał, że może zostawić go bez słowa.

Cóż, na razie Adam faktycznie żadnych słów nie miał, ale wierzył, żę niedługo jakieś uda mu się zebrać. W miarę mu to wychodziło, gdy był u siebie i zastanawiał się nad tym, co i jak dokładnie powiedzieć. Problem pojawiał się w chwili, gdy chłopacy stawali twarzą w twarz, a wątpliwości nie ogarniały, że to nie czas i miejsce na nie. Potrzebował czasu, żeby się odważyć. Albo pewności co do tego, jak potoczy się przynajmniej ta jedna rozmowa.

W głowie miał mnóstwo scenariuszy, wszystkie oparte na domysłach i teoriach, które zdążył wysnuć. Scenariusze te zaczynały się ze sobą mieszać i łączyć, tworzyć kolejne, co jeszcze bardziej utrudniało Adamowi podejście do Sebastiana i... no, umówienie się z nim.

Był z przyjaciółmi przy sali od biologii, jednak wcale nie brał udziału w rozmowie. Słowa Alicji wlatywały do jego głowy jednym uchem, a drugim wylatywały. Zapatrzył się Sebastiana. Ten siedział po drugiej stronie korytarza, w dłoni miał telefon, a w uszach podłączone do niego słuchawki. Wyglądał, jakby skupiał się na ekranie, jednak w pewnym momencie zerknął na Adama, nawet się z tym nie kryjąc. Cóż, Adam też nie krył tego, że go obserwował. Raczej byli kwita.

Na szkolnym boiskuNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ