ROZDZIAŁ DZIEWIĘTNASTY

157 17 17
                                    

26 grudnia 1994
Późnym wieczorem Severus i Alison wreszcie zostali sami. Goście wrócili do siebie, dzieci zamknęły się w swoich pokojach, a oni mogli odpocząć. A przynajmniej ona miała nadzieję, że wreszcie jej się to uda. Jak się po chwili okazało, Snape miał zupełnie inne plany.

– Chcesz wiedzieć, co wymyśliłem? – spytał machając ręką tak, by zrozumiała, że nawiązuje do ich wcześniejszej rozmowy o otaczającej ich ciasnocie.
– Jasne! – ożywiła się Alison.
– To ubieraj się – zarządził Severus, zakładając płaszcz.

Stark z trudem zwlekała się z kanapy, założyła czapkę, owinęła się szalikiem i nałożyła kurtkę. W przeciwieństwie do niego była zmarzlakiem.

– Gdzie mnie zabierasz?
– Zobaczysz.

Pomimo ogromnego zmęczenia kobieta poczuła się zaciekawiona i bez dalszego ociągania wyszła za nim z domu. O nic też już nie pytała, wiedząc, że i tak wkrótce wszystkiego się dowie.

Severus zatrzymał się w ocienionym miejscu niedaleko furtki. Wyciągnął do niej dłoń, a gdy ją złapała, teleportował ich na leśną polanę, którą Alison nie od razu rozpoznała.

– Pamiętasz, jak cię tu zabrałem i mówiłem, że w tym miejscu kiedyś stanie mój dom? – spytał Severus niepewnym i jednocześnie uroczystym głosem.
– Pamiętam – szepnęła Alison.
– A pamiętasz, jak podejrzewałaś, że mam kochankę?
– To, niestety, także pamiętam – zakłopotała się.
Severus kiwnął głową i otworzył przed nią niewidzialną furtkę.
– Pomyślałem, że chyba już czas zrealizować ten stary plan – powiedział, z trudem tłumiąc rozpierającą go dumę.

Alison niepewnie przekroczyła furtkę i weszła na dawny plac budowy.

– Nadal chcesz się tu budować? – spytała, ale po chwili zrozumiała, że popełniła błąd nie doceniając go. – Na Merlina!

Tylko tyle była w stanie z siebie wydusić, gdy wreszcie w mroku dostrzegła jaśniejący bielą zarys budynku. Spojrzała na Severusa i uśmiechnęła się szeroko, a z jego serca spadł ogromny ciężar.

– Niespodzianka – roześmiał się.

Dom nie był duży, ale wydawał się przestronny. Typowo brytyjski, wiejski dom. Piętrowy z kominem na frontowej ścianie, kryty strzechą. Dokładnie taki o jakim kiedyś, dawno temu, nieśmiało marzyli.

Alison nie wierzyła własnym oczom. I było jej strasznie głupio, bo ona nigdy wcześniej nie pomyślała o tym, by zrealizować tamto marzenie. I w dodatku zupełnie idiotycznie podejrzewała go o zdradę, podczas gdy on znikał wieczorami, by zapewnić rodzinie lepsze warunki bytowe. Zawstydzona nie miała odwagi na niego spojrzeć.

– Podoba ci się? – spytał Severus, trochę zaskoczony jej milczeniem.
– Bardzo! – zapewniła go. – Jest idealny.
– To o co chodzi?
– Och, o nic, naprawdę. Jest mi tylko wstyd, że...
– Nie myśl o tym – przytulił ją i pocałował w czubek nosa. – Chcesz wejść do środka?
– No pewnie.

Wnętrze domu nie zawiodło jej oczekiwań. Było jasne, przestronne, ciekawie podzielone. Severus oprowadzał ją tłumacząc, jaką ma wizję na każde z pomieszczeń – na piętrze dwa pokoje dla dzieci i dwa dla gości oraz duża łazienka, na parterze kuchnia połączona z salonem, ich sypialnia i nieco mniejsza łazienka. Prócz tego gabinet z wydzieloną biblioteczką a na tyłach domu niewielkie laboratorium.

Alison była wyraźnie zachwycona tym, co zobaczyła. Gdy już minęło oszołomienie wywołane niespodzianką, przyłączyła się do niego i coraz śmielej snuła plany dotyczące wystroju i funkcji każdego pokoju. Severus od początku był zdania, że ona lepiej sobie poradzi z tym zadaniem, więc tylko kiwał głową i uśmiechał się łagodnie.

*

– Fantastyczna ta twoja niespodzianka – powiedziała Alison, kiedy już wrócili do Cokeworth i wykończeni położyli się do łóżka.
– Wiedziałem, że ci się spodoba – mruknął sennie.
– Kiedy chcesz się przeprowadzić? – spytała wtulając się w niego.
– Jak tylko będziesz gotowa.

Po tych słowach Severus zasnął, a Alison szeroko otworzyła oczy. Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w ciemność, jakby tam mogła dostrzec odpowiedź na swoje pytanie, aż w końcu zmęczenie wygrało i ją także zmorzył sen. Niespokojny, pełen dziwnych obrazów, nie przynoszący odpoczynku sen.

*

Następnego dnia Alison poszła do pracy wyglądając dokładnie tak, jak się czuła: wymięta, połamana, rozbita. Sporządziła krótką notatkę służbową z rozmowy z Karkarowem i opuściła biuro bez słowa wyjaśnienia.

Pokręciła się trochę po Londynie, aż poczuła się odrobinę lepiej i przystąpiła do realizacji jednego z planów, które tak skutecznie spędzały jej sen z powiek ostatniej nocy: deportowała się do Felixstowe.

Port kontenerowy trochę przytłoczył ją swoim ogromem, jednak po kilku minutach odnalazła właściwe okienko, gdzie uzyskała potwierdzenie, że jej przesyłka już na nią czeka. Podpisała kilka dokumentów i zapłaciła za transport kontenera do swojego domu w Cokeworth. Stamtąd do miejsca docelowego zamierzała przewieźć ładunek we własnym zakresie.
Już miała wrócić do domu, do Severusa i dzieci, gdy nagle coś jej przyszło do głowy. Przeniosła się z powrotem do Ministerstwa.

– Rufus, mam sprawę – jakiś kwadrans później bez pukania weszła do gabinetu szefa. – Potrzebuję urlopu.
– Sam cię na to namawiałem, więc nie mogę ci teraz odmówić – stwierdził Scrimgeour spokojnie. – A kiedy konkretnie chcesz wziąć wolne?
– Na początek jutro, a później kilka dni po Nowym Roku.
– Nie ma problemu, ale na przyszłość postaraj się mnie nie zaskakiwać takimi pomysłami.
– Postaram się – obiecała.
Chciała już wyjść, ale twarde spojrzenie szefa zatrzymało ją w miejscu.
– Dostałem twój raport – rzekł Rufus i nachylił się do niej: – Czy masz na niego coś oprócz podejrzeń?
– Na razie nie – wyznała szczerze. – Najpierw chcę wszystko posprawdzać...
– To dobrze – Scrimgeour wyraźnie się rozluźnił. – Wolałbym nie wywoływać międzynarodowego skandalu nie posiadając twardych dowodów.
– Ja też nie – mruknęła, chociaż tak naprawdę było jej to obojętne. – Zajmę się tym po urlopie.
– Czyli pojutrze?
– Po tym drugim urlopie – roześmiała się.

*

Severus, podobnie jak jego dzieci, miał wreszcie kilka dni wolnych od szkoły. Cieszył się, że spędzi je właśnie z nimi i razem z Samem obmyślali już od tygodnia, co będą robić. Nie przewidzieli tylko tego, że Maggie zmusi ich do lekkiej modyfikacji planów.

Przede wszystkim dziewczynka, która w święta zachowywała się jeszcze całkiem normalnie, stanowczo odmówiła opuszczenia swojego pokoju. Tłumaczyła się złym samopoczuciem, jednocześnie namawiając tatę i brata, żeby wyszli z domu na sanki. Zapewniała ich, że sobie poradzi. Severus nie wiedział, co powinien zrobić – czy zostać z Maggie, czy też pójść z Sammym na górkę. Wreszcie doszedł do wniosku, że Margaret jest już na tyle duża, że może przez kilka godzin posiedzieć sama.

Maggie poczekała, aż zamkną się za nimi drzwi, otarła łzy, umyła się i szybko posprzątała swój pokój. Nie miała na to specjalnej ochoty, ale wiedziała, że nie może niczym podpaść rodzicom, jeśli chce, żeby spełnili jej prośbę. Przez lata podpatrywała, jak Sammy załatwiał takie sprawy z mamą, więc teraz wiedziała, co powinna zrobić. Wyciągnęła z torby plan, który opracowywała przez ostatni miesiąc i punkt po punkcie odhaczała to, co już zrobiła. Najważniejsze, najtrudniejsze i najgorsze zadanie i tak wciąż jeszcze było przed nią.

*

Alison nie wróciła od razu do domu. Korzystając z tego, że wyszła wcześniej z pracy, postanowiła zrobić zakupy, bo po świętach i najeździe gości domowa spiżarnia świeciła pustkami. Po raz pierwszy od dawna mogła spokojnie przejść się po sklepach i kupić to, na co miała największą ochotę. I to, co najbardziej lubili jej najbliżsi. Na co dzień szkoda jej było na to czasu, bo tak naprawdę nie miała dla kogo gotować – Severus wracał z Hogwartu po obiedzie, a dzieci mieszkały w internatach przez większość roku. Właśnie dlatego dopóki wszyscy byli razem postanowiła upichcić coś pysznego.

Kiedy obładowana ciężkimi torbami zmierzała w stronę domu, natknęła się na Sama i Severusa. Odłożyła zakupy na sanki, które ciągnęli i z uśmiechem słuchała o tym, jak spędzili dzień. Była pewna, że zataili przed nią wszystkie te sytuacje, które mogła uznać za niebezpieczne, ale nie zamierzała tego z nich wyciągać siłą. Ojciec i syn mieli prawo do swoich tajemnic.

– Maggie nie chciała z wami iść? – zdziwiła się.
– Mówiła, że źle się czuje, ale wydaje mi się, że po prostu chciała pobyć chwilę sama – odpowiedział jej Sammy.
– Może – mruknęła Alison bez przekonania.
– Pewnie za chwilę się dowiemy, czy właśnie o to jej chodziło – powiedział Severus. – Chociaż naprawdę nie wyglądała, jakby coś jej było.
– Obawiam się, że to, co jej dolega, nie jest widoczne na pierwszy rzut oka – szepnęła Alison. – Ani nawet na drugi.
– Coś podejrzewasz? – zaniepokoił się Snape.
– Nie jestem pewna... Coś mi nie pasowało, kiedy ją odbierałam ze szkoły, ale przez ten cały Bal zupełnie o tym zapomniałam...

Tak rozmawiając dotarli do domu. Maggie przywitała się z nimi jak gdyby nigdy nic, pomogła rodzicom rozpakować zakupy, a nawet bez słowa protestu zaczęła obierać ziemniaki.

Snape, after all this time? Część IIIWhere stories live. Discover now