PROLOG

441 25 25
                                    

W zaświatach kłębiły się cienie. Jednak Morgana wiedziała, że musi tam być coś więcej prócz mgły, dymu i pustki. W końcu, jak mawiał Albus, dla należycie uporządkowanego umysłu, śmierć jest dopiero początkiem przygody.

Upływ czasu już jej nie dotyczył, nie doskwierały jej głód ani pragnienie. Nie czuła chłodu. Mimo, że nie musiała, to zadbała przynajmniej o swój wygląd. Na szczęście nie musiała spędzić wieczności w schorowanym, pomarszczonym ciele staruszki. Nie chciała także przesadzać w drugą stronę, więc przybrała wygląd z czasów, gdy miała niecałe sześćdziesiąt lat. Jeśli można to tak określić, to ubrała się w długą, ciemnozieloną sukienkę w kwiaty.

I ruszyła na podbój zaświatów. Powinna mieć tu mnóstwo znajomych, ale przede wszystkim chciała spotkać swoją córkę i wnuczkę.

~*~

Wieczność nie dłużyła się Morganie. Wreszcie miała czas na wszystko to, co przez całe życie odkładała na później. Jednak cisza i święty spokój nie były tym, co by lubiła najbardziej. Dlatego, gdy pewnego dnia zauważyła, że od jej domku, identycznego jak ten, który zostawiła w spadku Alison, odchodzi nowa ścieżka, bez namysłu nią podążyła.

Poczuła nieokreślony niepokój. W realnym świecie ta ścieżka również istniała i prowadziła do willowej części miasteczka. Czyżby niedawno umarł ktoś z jej sąsiadów? Myśl była dosyć przerażająca, bo oprócz niej, w okolicy mieszkało tylko troje czarodziejów. Nie licząc Alison, ale myśl o tym, że jej ukochana prawnuczka miałaby się znaleźć w zaświatach, nie mogła pomieścić się w głowie Morgany.

Ścieżką doszła do domu Evansów. A właściwie do domu stojącego w miejscu, w którym powinien znajdować się dom Evansów. Ta budowla na pewno nie należała do mugoli. Morgana ostrożnie podeszła do drzwi i zapukała.

W zaświatach panowały inne zasady niż na ziemi. Każdy dostawał dla siebie kawałek przestrzeni, którą mógł dowolnie kształtować. Większość czarodziejów tworzyła sobie domy na wzór tych, które zostawili za sobą w poprzednim życiu.

Ten dom był inny. Nawet jak na tutejsze warunki zdawał się być nierealny. Czarownica pomyślała, że przecież nic jej nie może zagrozić i śmiało nacisnęła klamkę.

Drzwi się otworzyły, ale za nimi niewiele była w stanie dojrzeć. Coś jej w tym przeszkadzało. Jakby szyba, w dodatku niezbyt czysta. Chciała wejść dalej, ale natrafiła na niewidzialną przeszkodę, która zatarasowała przejście. Widocznie ta niby–szyba ograniczała nie tylko widoczność. Zaklęła szpetnie na głos.

– Jest tu ktoś? – usłyszała schrypnięty, przestraszony i jakby znajomy głos. Po chwili zamajaczyła jej przed oczami kobieca sylwetka. – Pani Campbell?

– Lily? – Morgana, mimo pewnych zniekształceń, rozpoznała dawną koleżankę Alison. – Na Wielką Boginię, co ci się stało?

Obok Lily pojawił się ktoś jeszcze i zaczął z nią gorączkowo szeptać.

– To ja, James Potter, pamięta mnie pani?

– Jamie... Jak mogłabym cię zapomnieć... – wyszeptała przejęta kobieta.

– Czy może nam pani powiedzieć, gdzie my właściwie jesteśmy?

– To nie wiecie tego? – zdziwiła się Morgana. – Jesteście w zaświatach. To znaczy, że nie żyjecie.

– Niezupełnie – stwierdziła Lily z goryczą. – Jesteśmy tu uwięzieni, ale raczej nie umarliśmy.

– Mi się wydaje, że jednak tak – wtrącił szybko James. – Co nie zmienia faktu, że nasze dusze zostały zaklęte.

– Coście zrobili? – spytała groźnym głosem Morgana.

– Użyliśmy Kryształów Życia – wyznała Lily, i opowiedziała zdumionej kobiecie, co ich popchnęło do takiego czynu.

– Alison maczała w tym palce, więc pewnie wie, czy rytuał przebiegł prawidłowo – skwitowała jej opowieść stara czarownica.

– Tylko co z tego, jeśli nie możemy się z nią skontaktować – zauważył rozsądnie James.

– Daliście jej jakiś przedmiot, który powinna zostawić sobie na pamiątkę?

– Przypominajkę! – ucieszył się Potter.

– To teraz musimy pomyśleć, jak przekazać wiadomość za jej pomocą – stwierdziła Morgana, ciesząc się w duchu, że będzie miała coś ciekawego do roboty w najbliższym czasie.

– Dusze nie mogą tego robić, prawda? Kontaktować się z żywymi? – spytała cicho Lily.

– Nie mogą, ale wy nie jesteście do końca duszami – Morgana uśmiechnęła się przebiegle. – Bliżej wam do duchów.

Potter roześmiał się serdecznie.

– W takim razie już niedługo, Stark będzie mieszkać w nawiedzonym domu.

Snape, after all this time? Część IIIWhere stories live. Discover now