ROZDZIAŁ DRUGI

238 17 12
                                    

Zawiera obszerny fragment książki „Harry Potter i Czara Ognia"

Coś dużego, zielonego i błyszczącego wystrzeliło z ciemności, którą Harry daremnie starał się przebić wzrokiem: śmignęło ku szczytom drzew i poszybowało w niebo.

- Co za... - wydyszał Ron, zrywając się na nogi i gapiąc w górę.

Przez ułamek sekundy wydawało się, że to jakaś nowa formacja krasnoludków. Potem dzieci zdały sobie sprawę, że to olbrzymia czaszka, złożona z elementów, które przypominały szmaragdowe gwiazdy. Spomiędzy szczęk, jak język wysuwał się wąż. Na ich oczach czaszka wznosiła się coraz wyżej i wyżej, spowita zieloną mgiełką, rysując się na tle czarnego nieba jak jakaś nowa konstelacja.

Młodzi czarodzieje gapili się na nią z rozdziawionymi ustami, zupełnie nie wiedząc, co też ten symbol może oznaczać. No może z wyjątkiem Sammy'ego i Hermiony, ale oni nie byli zdolni do wydania z siebie głosu.

Za to Severus i Syriusz aż za dobrze znali ten znak.

Black zadrżał, gdy wszystkie złe wspomnienia z czasów wojny wróciły do niego w jednej chwili. Dyskretnie zerknął na stojącego obok Snape'a.

Severus był blady i śmiertelnie poważny. I kurczowo zaciskał lewą pięść. On dla odmiany wpatrywał się w wiszący nad nim Mroczny Znak i próbował zachować spokój. Zdawał sobie sprawę z tego, że znalazł się w bardzo złym miejscu w bardzo niewłaściwym czasie. I w zakamarkach pamięci szukał nazwiska śmierciożercy, którego głos słyszał parę sekund wcześniej. Nie zdążył sobie tego przypomnieć.

Nagle las wokół nich rozbrzmiał krzykami. Harry nie wiedział dlaczego, ale jedyną możliwą przyczyną było nagłe pojawienie się owej czaszki, która teraz wzniosła się na tyle wysoko, że oświetliła cały las jak jakiś przerażający neon. Wbił oczy w ciemność, szukając osoby, która wyczarowała czaszkę, ale nikogo nie dostrzegł.

- Kto tu jest? - zawołał ponownie.

Spojrzał na swoich przyjaciół, ale oni wydawali się tak samo zagubieni jak on. Już miał poprosić Syriusza o wyjaśnienia, gdy pierwsza odezwała się przerażona Hermiona.

- Harry, chodź, idziemy stąd, szybko! - złapała go z tyłu za kurtkę i ciągnęła za sobą.

- O co chodzi? - zapytał Harry, wstrząśnięty widokiem jej twarzy, bladej i przerażonej.

- To Mroczny Znak, Harry! - jęknęła Hermiona, ciągnąc go z całej siły. - Znak Sam-Wiesz-Kogo!

- Voldemorta?...

- Harry, Chodź!

- Zostańcie tam, gdzie stoicie - powiedział Syriusz, siląc się na spokój.

W ciemności wokół nich rozległa się cała seria cichych trzasków i pojawiło się ze dwudziestu czarodziejów, otaczając ich ze wszystkich stron. Harry okręcił się w miejscu i w ułamku sekundy zarejestrował jeden fakt: każdy z czarodziejów trzymał różdżkę w pogotowiu, a każda różdżka była wycelowana w niego, Rona, George'a, Freda, Sama, Syriusza, Ginny i Hermionę. Jedynie Snape zareagował przytomnie i wyciągnął Maggie poza zasięg czarodziejów z Ministerstwa. I bez zastanowienia krzyknął do reszty:

- PADNIJ!

Pociągnął córkę na ziemię i zakrył ją swoim ciałem. Kątem oka zauważył, że Sammy także już leży rozpłaszczony na ziemi.

- DRĘTWOTA! - zagrzmiało dwadzieścia głosów, trysnęły oślepiające błyski i Severus poczuł, że włosy mu się mierzwią, jakby powiał silny wiatr. Uniósł głowę na cal i zobaczył strumienie czerwonego światła tryskające ku nim z różdżek czarodziejów, krzyżujące się ze sobą, rozpryskujące iskrami o pnie drzew, ginące w ciemności...

Snape, after all this time? Część IIIWhere stories live. Discover now