ROZDZIAŁ JEDENASTY

210 16 30
                                    

–  I powiedziałem jej, żeby zawracała głowę Krumowi – wyznał Sammy ze wstydem.
–  No to masz przechlapane – stwierdził współczująco Potter.
–  Tyle to ja sam wiem – mruknął Stark. – Ty mi lepiej powiedz, co ja mam teraz zrobić?
–  A skąd ja mam to wiedzieć? – westchnął Harry. – Ty przynajmniej nie boisz się do niej odezwać... więc jakoś jej to wytłumaczysz... a ja...
–  A ty co? – zainteresował się Sam.

Harry podniósł się z fotela i zaczął się przechadzać po komnacie. Bił się z myślami, bo jak do tej pory nikomu nie przyznał się do tego, że ktoś wpadł mu w oko. Jednak skoro Sammy był z nim szczery, to on też powinien. 

–  Kojarzysz Cho Chang?
–  Tę krukonkę z piątej klasy? – spytał Sam, a gdy Harry skinął głową, dodał: –  Nieźle lata.
–  Jest w ogóle... niezła – jęknął zawstydzony Potter. – Tylko... nie mam pojęcia, jak do niej zagadać...
–  No ja ci nie pomogę – westchnął Sammy. – Nigdy nie byłem w takiej sytuacji... Alice znam od dziecka, więc przynajmniej to mnie ominęło.
–  To skoro masz łatwiej, to tym bardziej powinieneś wiedzieć, jak z nią pogadać – Harry wolał odwrócić uwagę od swoich problemów.
–  Niby wiem, ale i tak chciałem najpierw to z siebie wyrzucić – stwierdził Stark. – A ty się nie wahaj. Jesteś w końcu tym słynnym Harrym Potterem.

Obaj się roześmiali i w znacznie lepszych nastrojach wrócili do swoich pokoi wspólnych.

~*~


  –  Alice, chciałem... – zaczął nieśmiało Sam, ale dziewczyna wstała i usiadła na innej kanapie.

W pokoju wspólnym było zaledwie kilka osób, więc jego upokorzenie było raczej kameralne. Mimo wszystko nie chciał dawać za wygraną. Podszedł do niej i stanął tak, żeby nie mogła mu uciec.

–  Malfoy, przepraszam – szepnął i uśmiechnął się ciepło. – No nie gniewaj się już.
–  Nie gniewam się – postanowiła się jednak odziewać. – Po prostu... jest mi przykro...
–  Nie myślałem tak...
–  To w ogóle nie ma już znaczenia! – zdenerwowała się Alice. – Byłam taka głupia! Myślałam, że ty... że jesteś inny! Że to coś więcej... A ty się tylko mną bawiłeś! Jak każdą inną!

Alice zaczynała histeryzować, ale nie chciała robić z siebie widowiska, więc odepchnęła osłupiałego chłopaka i rzuciła się biegiem do wyjścia na korytarz.

Sam był tak ogłuszony, że w pierwszym momencie nawet nie pomyślał o tym, żeby ją zatrzymać. Dopiero po chwili pobiegł za nią. Dogonił ją i złapał za rękę.

–  O czym ty mówisz do cholery? – krzyknął.
–  Och, nie udawaj, Stark – warknęła. – Ile innych dziewczyn też tak potraktowałeś?
–  Jakich dziewczyn? O co ci chodzi? – chłopak zupełnie nic z tego nie rozumiał.
–  Dziewczyn, które podrywałeś... tak jak mnie próbowałeś...

Sam złapał także jej drugą rękę i ze złością patrzył w jej pełne łez oczy.

–  Nigdy nie miałem dziewczyny! – krzyknął jeszcze głośniej. – Nigdy wcześniej nie chciałem mieć! I nigdy się nie bawiłem twoimi uczuciami!

Jego głos odbijał się echem po całym korytarzu. Alice nie wytrzymała napięcia i zaczęła płakać.

–  Puść mnie, to boli – szepnęła.

Puścił ją i uderzył pięścią w ścianę.

–  Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi!  Że dobrze się znamy i że możemy sobie ufać! – on też był bliski płaczu.
–  Trzeba było tego nie psuć! – wrzasnęła histerycznie i puściła się biegiem w głąb korytarza, ale zatrzymała się gwałtownie, gdy wpadła na kogoś.

Podniosła zaczerwienione, mokre od łez oczy i z przerażeniem odkryła, że osobą, w którą uderzyła, był profesor Snape.

–  Panno Malfoy, panie Stark zapraszam do mnie – odezwał się Severus, z trudem panując nad własnym wzburzeniem. Kiedy uczniowie weszli do jego gabinetu, kazał im usiąść, a sam zamknął drzwi i wyciszył pomieszczenie. – Chyba nie muszę wam mówić, że takie zachowanie jest niedopuszczalne?
–  Przepraszam – powiedzieli oboje.
–  Czy wasza kłótnia miała może coś wspólnego z tym? – spytał Snape, patrząc wyłącznie na Alice, której podał kilka kawałków pergaminu.

Dziewczyna wzięła je od niego drżącą ręką i zaczęła czytać, a jej policzki robiły się coraz bardziej czerwone. Za to przestała już płakać. Sam próbował zajrzeć jej przez ramię, ale ojciec powstrzymał go gestem.

–  Skąd pan to ma? – głos Alice drżał lekko i był tak cichy, że ledwo było go słychać.
–  Dostałem te... anonimy w tym tygodniu – wyjaśnił profesor. – I zamierzałem wezwać cię, żeby wyjaśnić tę sytuację. Spytam wprost, czy to prawda?
–  Nie – odpowiedziała, ale w jej głosie brakowało stanowczości. – Ja nigdy...

Spanikowana spojrzała na Sammy’ego i pokazała mu anonimy. Chłopak przeczytał je w milczeniu. Z ich treści wynikało, że Alice dosyć często spotyka się z różnymi chłopakami i obściskuje się z nimi, a czasami znika z nimi w ich pokojach. Sam zagotował się z wściekłości. Doskonale wiedział, że nic z tego nie było prawdą, ale uderzyło go co innego. O to samo ona oskarżała jego! Czyżby ktoś próbował ich poróżnić?

–  Co za bzdury! – rzekł oddając jej pergaminy. – Kto mógł coś takiego wymyślić?
–  Nie mam pojęcia – mruknęła dziewczyna.
–  Może powinnaś się nad tym zastanowić – pouczył ją Snape. – Zgodnie z regulaminem szkoły muszę zbadać tę sytuację, poinformować twoją matkę, a jeśli te oskarżenia okażą się prawdziwe, to mogę relegować cię ze szkoły.

Dziewczyna skuliła się i wplotła dłonie we włosy. Nie bała się mamy, bo ona na pewno będzie jej bronić. Bała się, że inni uwierzą w te plotki. Chociaż Sam nie uwierzył. Zawstydziła się jeszcze bardziej, gdy zrozumiała, że to, co o nim słyszała było tak samo prawdziwe, jak te bzdury, które ktoś powypisywał na jej temat.

Stark zauważył, że dziewczyna przestała drżeć i że spojrzała na niego przepraszająco. Delikatnie dotknął jej dłoni.

Severus stwierdził, że w tym tempie nigdy do niczego nie dojdą. Wstał, nalał do szklanki eliksir uspokajający i podał go Alice. Dziewczyna wypiła go i uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością.

–  Czy mogę pójść do łazienki? – spytała nieco pewniejszym głosem.
–  Możesz – zgodził się profesor.
–  Tato, ona taka nie jest, ktoś zmyślił to wszystko...
–  Z tobą porozmawiam sobie później – uciął krótko Snape. – Na razie muszę usłyszeć wyjaśnienia od twojej koleżanki.

Alice wróciła do gabinetu po chwili. Zdążyła się uczesać, obmyć twarz i poprawić mundurek. Widać było, że nadal jest przejęta, ale już nie będzie histeryzować. Usiadła na swoim poprzednim miejscu i spojrzała na Snape’a.

–  Panie profesorze, przepraszam, trochę się zdenerwowałam – powiedziała. – Nie wiem, kto przysłał panu te antonimy, ale zapewniam, że nie ma w nich słowa prawdy.
–  Widzę, że zaczynasz mówić z sensem – stwierdził Snape przyglądając się jej uważnie. – Ja ci wierzę i najchętniej wyrzuciłbym tę radosną twórczość do kominka, ale podejrzewam, że ten dowcipniś będzie dalej pisał oczekując, że podejmę jakieś kroki w tej sprawie.
–  Rozumiem – mruknęła niepocieszona. – Co zamierza pan zrobić?
–  Przede wszystkim napiszę do twojej matki i wezwę ją na rozmowę – zaczął Severus. – To będzie jawny sygnał, że nie zlekceważyłem tych anonimów.
–  A co potem? – wtrącił się Sam. – Pozwolimy mu dalej niszczyć jej opinię?
–  Zyskamy czas – uśmiechnął się krzywo Severus. – Może wtedy Alice zdoła ustalić, kto za tym wszystkim stoi.
–  Panie profesorze, podejrzewam, że nie chodzi tylko o mnie – odezwała się Malfoy. – Ja... ja słyszałam podobne plotki dotyczące Sama... o to się właśnie pokłóciliśmy...
–  A ty, Sam, nie słyszałeś niczego? Nic nie zwróciło twojej uwagi?
–  Nie – odparł chłopak z przekąsem. – Dzisiaj się dowiedziałem, że jestem notorycznym podrywaczem, ale wcześniej nic się nie działo.
–  W takim razie zastanówcie się nad tym wspólnie – zadecydował Snape. – Jeśli wam się nie uda, to ja wkroczę do akcji.
–  Dobrze, panie profesorze – zgodziła się Alice.
–  Możesz już iść. Jutro powinna zjawić się twoja matka – oznajmił jej, a dziewczyna poderwała się z miejsca i wyszła z gabinetu. –  A ty... Możesz mi powiedzieć, co to miało znaczyć? Ta dziewczyna była przerażona!
–  Wiem – przyznał ze wstydem. – Wcześniej... powiedziałem coś głupiego i chciałem ją przeprosić, ale nie chciała mnie słuchać i wyskoczyła z tekstem, że bawię się jej uczuciami i tak dalej... trochę przesadziłem...
–  Rozumiem, że mogło cię to zdenerwować, ale przesadziłeś bardziej niż trochę – Snape był wyraźnie przejęty. – Krzykiem i przemocą niczego nie osiągniesz!
–  A ty nigdy nie krzyczałeś na mamę? – zdenerwował się chłopak.
–  Nigdy dobrze na tym nie wyszedłem – przyznał jego ojciec i skrzywił się lekko. – Nie popełniaj moich błędów.
–  Dobra, zrozumiałem – mruknął pokornie Sam. – Przeproszę ją.
–  Naprawdę nie masz podejrzeń, kto mógłby mieć do was jakiś żal? – ojciec zmienił temat.
–  Mam – odparł chłopak i lekko zmrużył oczy. – Ale na razie zachowam to dla siebie.
–  Twój wybór – stwierdził Severus, dobrze wiedząc, kogo jego syn ma na myśli. – Postaraj się tylko nie zrobić niczego głupiego.

Sam wyszedł na korytarz i ruszył w stronę pokoju wspólnego, ale już po kilku krokach zauważył czekającą na niego Alice. Podszedł do niej.

–  Chyba musimy pogadać – stwierdził starając się zachować spokój.
–  Wiem, Sammy, właśnie dlatego na ciebie czekam – odparła.
–  To chodź – złapał ją za rękę i pociągnął do pustej klasy eliksirów. – Ojciec zaraz wraca do domu, a nikt inny tu nie zagląda jak nie musi.
–  Sam, chciałam cię przeprosić – zaczęła dziewczyna i nie pozwoliła sobie przerwać. – Za to, że cię oskarżałam i że w ogóle uwierzyłam w te bzdury! I za to... no za Kruma...
–  Alice, ja też przepraszam... za to że cię wystraszyłem... Nie chciałem zrobić ci krzywdy...
–  Nie ma o czym mówić – stwierdziła dziewczyna.
–  Jest – nie zgodził się z nią. – Płakałaś przeze mnie.
–  Bo jak kretynka myślałam, że... tylko sobie coś wyobraziłam... i że w ogóle cię nie znam...
–  No to wyobraź sobie, jak ja się poczułem, gdy zaczęłaś zachwycać się Krumem! – wytknął jej.
–  Sam... – westchnęła i stanęła na wprost niego. – Jeszcze raz przepraszam.
–  Nie masz za co – szepnął. Ostrożnie złapał jej ręce i uśmiechnął się do niej. – To jak, zgoda?
–  Zgoda – uśmiechnęła się.

Sammy przytulił ją mocno i szepnął jej do ucha: –  Obiecałem, że nikt cię nigdy nie skrzywdzi, a zachowałem się...

–  Sammy, przestań już. Nic się nie stało – odparła i odwzajemniła jego uścisk.
–  No dobra, nie możemy dłużej tu zostać – powiedział chłopak trochę wbrew sobie. – Jutro zajmiemy się tymi anonimami.

Snape, after all this time? Część IIIWhere stories live. Discover now