Rozdział 5

1.3K 63 39
                                    

(Y/n pov)


Powoli popijałaś swoją mrożoną lemoniadę, czekają, aż bicie twojego serca się uspokoi. Nie wiedziałaś, dlaczego twój mózg (a raczej serce) robiło z tej sytuacji takie wielkie halo. Faktycznie, koleś był przystojny, ale niekoniecznie w twoim typie. Wolałaś powściągliwych, nieśmiałych chłopców, którzy potrafili być słodcy i opiekuńczy. Tak słodcy, że niemal kobiecy.

Ten koleś był zdecydowanie przeciwieństwem.

Dla ciebie miłość od pierwszego wejrzenia była bzdurą. Nie można się zakochać przez sam wygląd. Ale, o rany, to sprawiło, że poczułaś się dziwnie.

Wiele ci brakowało, ale jedną z umiejętności, jaką posiadałaś, była doskonała umiejętność obserwacji. Facet mógł brzmieć niegrzecznie i mało ciekawie, ale wydawał się też... sfrustrowany? Jego brwi były lekko zmarszczone, a oczy wydawały się zmęczone. Jakby całymi dniami i nocami pracował.

Jego zapach też był ładny.

(Chan's pov)

"Co tak długo, szefie?"

Młody mężczyzna wziął ostatni łyk zimnej wody z kubka, a następnie wyrzucił ją do kosza. Zacisnął usta, wzdychając, "Jakaś dziewczyna na mnie wpadła, co trochę mnie opóźniło".

Changbin uśmiechnął się głupio. "Była chociaż urocza?"

Chan posłał zabójcze spojrzenie swojej prawej ręce. Wiedział, jak go wkurzyć — wystarczyło wspomnieć o jakimkolwiek romansie.

"Nie, nie jest w moim typie", odpowiedział szybko Chan. "Zbyt dziecinna na moje oko".

"Oo panie" Dokuczył mu Changbin. "Jeszcze się nie zakochuj. Jin już cię zeswatał". 

Ten komentarz poskutkował uderzeniem gazetą w głowę Bina.

Seungmin i Hyunjin roześmiani weszli do sali konferencyjnej

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Seungmin i Hyunjin roześmiani weszli do sali konferencyjnej.

"Debil".

"Zamknij się, kurwa, mam wyższą rangę niż wasze tyłki".

"Tam właśnie pieprzysz Felixa".

"Wy skurwy-"

"PRZEPRASZAMY!! COFAMY TO! CHAAAAN!!"

Młody szef mafii po prostu patrzył się na ich dwójkę, jak Changbin wyciągnął swojego glocka i zaczął gonić za młodszymi. Uśmiechnął się zmęczony. To jest coś, za czym będzie tęsknił po tym głupim małżeństwie.

-

(Y/n pov)

"Halo? Ziemia do y/n?"

Mama machała ręką przed twoją twarzą, co przywróciło cię do rzeczywistości.

Myśl o przystojnym, tajemniczym facecie dała ci do myślenia — nawet podczas próby tortu. Huh. Dziwne. Nie byłaś jedną z osób, którą dało się oderwać od myśli o jedzeniu.

Twoja babcia wciskała ci pod nos talerze wypełnione prawie każdym smakiem ciast, jaki istnieje: red velvet, czekoladowe ganache, truskawkowe mascarpone, budyń waniliowy.

Twoje niezdecydowanie nie pozwalało ci na wybór smaku. Ale twój umysł na tyle oddalił się od tajemniczego mężczyzny, że w końcu zdecydowałaś się na tort tres leches. Pamiętasz, że jadłaś je kiedyś w Porto i po prostu się w nim zakochałaś. Czy było ultra słodkie? Oj tak. Ale to twój ślub i nie obchodzi cię to czy komukolwiek nie będzie pasować twój bliski cukrzycy wybór.

Wasza trójka skończyła próbę tortów i wyszła z piekarni, kierując się w stronę auta. Sięgając do klamki, by otworzyć drzwi samochodu, kula przeszła zaraz obok twojej głowy. Gdybyś odsunęła się choćby o centymetr, skończyłabyś martwa.

Ale tak się nie stało.

Wykorzystałaś chwilę zaskoczenia, by odsunąć twoją mamę i babcię z zasięgu kuli i schować się za autem. Przeklęłaś w myślach. Oczywiście, że będziesz na celowniku! I dlaczego muszą strzelać w twój ukochany samochód? Są CZYSTYM ZŁEM. 

Kontynuowali strzelanie w bok twojego auta.

Rozglądałaś się gorączkowo. Czy twój dziadek nie powinien już przysłać pomocy? Ponieważ byłaś najmłodszą i najbardziej bezbronną osobą w całej rodzinie, wszyscy twoi krewni znali twoją lokalizację.

Panikowałaś w środku. Czy ja umrę?, pomyślałaś. Co się stanie później?

Zanim kontynuowałaś swój natłok myśli, usłyszałaś kolejne strzały. Ale te brzmiały trochę inaczej od poprzednich. Brzmiały, jakby pochodziło z bardziej oddalonego miejsca.

I dzięki Bogu kule zaprzestały ostrzał. Niepewnie podniosłaś wzrok, ale nikogo nie zobaczyłaś. Pomogłaś swojej mamie i babci wrócić na nogi. Obie wyglądały na zaniepokojone, a ich oddech był nierówny.

Twoja mama szybko wyciągnęła telefon, dzwoniąc do kogoś. "Ty draniu! Gdzie byłeś? Mogłyśmy umrzeć, idioto!"

Pewnie zadzwoniła do twojego ojca.

Twoja babcia delikatnie pogłaskała cię po ramieniu. "Jest w porządku, nic nam nie jest", powiedziała cicho.

Po paru dobrych minutach wrzasku, twoja mama zakończyła rozmowę. "Na szczęście SKZ dotarło do nas, zanim zrobili to nasi wrogowie. Spekulują, że to rosyjska mafia do nas strzelała, ale snajper od SKZ się nimi zajął.

Skinęłaś głową, ledwo rozumiejąc cokolwiek, co usłyszałaś. Nadal byłaś w szoku, a adrenalina nadal krążyła w twoich żyłach.

"Pani y/l/n!"

Cała wasza trójka rozglądała się, by znaleźć rozmówcę. W oddali zobaczyłaś grupkę młodych mężczyzn, na oko w podobnym wieku co ty, zbliżających się w twoim kierunku. Wszyscy mieli ze sobą broń i co kilka sekund rozglądali się dookoła. Mieli na sobie czarne maski z insygniami, które były całkiem kozackie.

Było ich około czterech, ale trójka z nich osłaniała ostatniego członka za nimi. Wszyscy wyglądali na czujnych, nie odrywając rąk od spustu. Mimo że wyglądali na twój wiek, wyglądali zdecydowanie lepiej od ciebie. Jeden wyglądał, jakby nadal przechodził przez fazę bycia emo, ale miał dość umięśnione ramiona. Jeden wyglądał na kwiecistego modela. A kolejny z kolei wyglądał zbyt uroczo by trzymać broń.

Zastanawiałaś się, jak wygląda ten ostatni.

"Nic wam nie jest?"

Zmarszczyłaś brwi. Ten głos brzmiał znajomo, ale gdzie go słyszałaś?

Mężczyźni odsunęli się, by odsłonić czwartego członka za nimi.

Twoje oczy się rozszerzyły, jak tylko go zobaczyłaś.

To był koleś, na którego wpadłaś.

Przejebane.


{Opinie?}

Bonnie & Clyde | Bang Chan Mafia AU [tłum.]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz