21. Pani na włościach

287 11 0
                                    

Steve wpadł do jej pokoju. Kiedy nie zauważył jej na łóżku, zaczął się stresować. Gdzie ona mogła być?
Wtedy zobaczył jej bose nogi wystające z wejścia do łazienki. Już nie płakała, tylko zawodziła żałośnie.
Wszedł tam i zobaczył ją, przytuloną do ściany, wstrząsaną płaczem. Kiedy dotknął jej ramienia, wzdrygnęła się i spojrzała na niego. Ten widok rozdzierał mu serce na pół, nie mógł jej tak zostawić.
- Zostaw mnie. – wyszlochała, patrząc się na szafkę. – Proszę.
- Nie ma takiej opcji. – odparł, odgarniając jej splątane włosy z czoła. – Nawet jeśli tego chcesz.
- Zostaw mnie! – wrzasnęła, odwracając się w jego stronę. – Ile razy mam ci to jeszcze powtarzać?! Jak ty możesz tak na mnie patrzeć?! Jestem wyrodną córką, nawet nie potrafiłam go odnaleźć, podeptałam jego szczątki, a ty dalej sterczysz tutaj jak idiota, który nic nie rozumie! Zabili go jak psa, dociera?! Był tam sam, a ja...- urwała, kiedy zacisnął usta i chwycił ją za ramię. Jednym ruchem szarpnął ją i przytulił do siebie.
- Krzycz, jeśli tego potrzebujesz. – szepnął, przyciskając jej głowę do siebie. – Wyj, wrzeszcz, płacz. Ja chcę ci tylko pomóc.
Znieruchomiała na moment, nawet przestała szlochać, ale tylko na sekundę. Rozpłakała się ponownie, zaciskając oczy.
- On nie żyje! – wyjęczała, wtulając się w niego mocniej. – Steve, już go nigdy nie zobaczę. Odszedł, a ja nawet o tym nie wiedziałam. Nikt go nie pochował...
- Posłuchaj mnie teraz. – rzekł, łapiąc ją za policzki. – Porozmawiam z Tony'm, z Fury'm, z kim będzie trzeba. Znajdziemy jego szczątki, zawiadomimy wszystkich, kogo trzeba. Zrobimy mu pogrzeb, taki jaki powinien mieć już dawno. Tylko proszę, nie płacz.
Patrzyła na niego jak w obrazek, kiedy do niej mówił. Bez zastanowienia rzuciła się ponownie w jego ramiona, pochlipując cicho.
- Dziękuję. – wyrzuciła z siebie, kiedy po raz kolejny zadygotała, wstrząsana szlochem.
- Już, już. – pocałował ją w skroń i powoli zaczął się podnosić, nie puszczając jej. – Chodź. Zrobię ci coś do jedzenia, dam ci tyle wódki, ile będziesz chciała.
- Lepiej wstrzymaj się z tym pierwszym. – wymamrotała w jego ramię. – Nie chcę się nabawić biegunki, śrut w plecach już mi wystarczy.
Zaśmiał się, kiedy usłyszał, jak żartuje.
- To zamówimy coś, dobra? Chodź.
- Daj m-mi p-przemyć twarz. – odparła, puszczając go na moment. Chwiejnie podeszła do umywalki i odkręciła kran. Chlusnęła wodą w oblicze kilka razy, a Steve cierpliwie podał jej ręcznik.
- Muszę się p-przebrać. – dodała, kiedy wytarła twarz. Weszła do pokoju, kompletnie ignorując Rogersa. Wyciągnęła największą bluzę jaką miała i szare dresy z szuflady. Zaczęła się przebierać, a Steve odwrócił się kulturalnie.
- Nie wydurniaj się. – mruknęła, zdejmując ubrania. Pozostała w samej bieliźnie. Wciągnęła przez głowę obszerną bluzę, potem spodnie. – Widziałeś mnie bez majtek, a teraz się wstydzisz?
Zaraz potem złapał ją w ramionach i poprowadził do salonu, gdzie wszyscy od razu ucichli, widząc ją. Rogers zgromił ich wzrokiem.
- Chcę iść na taras. – rzekła cicho, omijając ich. Zgarnęła po drodze duży, puchaty koc w czarnym kolorze i otworzyła drzwi na balkon, przymykając skrzydło zaraz za sobą. Widzieli jak otula się pledem, a potem siada w rogu beżowej kanapy, wlepiając wzrok w widok przed sobą. Natasha, którą zdążył porządnie opatrzyć Bruce, wzięła z baru butelkę pierwszego lepszego alkoholu, dwie szklanki i poszła do niej, siadając na drugim końcu kanapy. Steve patrzył, jak nalewa do naczyń alkoholu i podaje jedno blondynce, nie odzywając się słowem. Belle spojrzała się przelotnie na jej rękę i zabrała naczynie, upijając z niego łyk.
Wziął się pod boki, nie wiedząc co robić.
- Zadzwoniłem już do Fury'ego. Robi co może, żeby dostać się do tej lokalizacji. – usłyszał obok siebie Starka, który chował telefon do kieszeni. – Zgarniemy staruszka i wyprawimy mu pogrzeb.
- Miałem o to pytać.
- Co z nią?
- Sam widzisz. Zbyt dużo zobaczyła, zbyt dużo się stało. Cierpi, o dziwo teraz bardzo cicho. – wskazał na wypoczynek na balkonie. Zauważyli obydwoje, jak Nat przysuwa się do niej, a potem otacza ją ramieniem. Wkrótce nad ich głowami pojawił się mały obłoczek dymu.
Stark westchnął zrezygnowany, gryząc się jednak w język.
- Serce mi się kraje, jak na nią patrzę.
- A myślisz, że mi nie?
- Nie powinna tego oglądać.
- Nikt z nas nie wiedział, co tam jest. Znaleźliście coś jeszcze?
- Niestety. O Genewie nie było żadnej wzmianki, ale może tylko dlatego, że jeszcze nie było wtedy Zderzacza. Trzeba czekać, aż coś się wyłuska. – westchnął Rogers, biorąc się pod boki. Nie mógł dopuść do tego, że stanie jej się krzywda. Musiał chronić tą upartą blondynkę za wszelką cenę.

The Fifth Element || AVENGERS || 1Where stories live. Discover now