14. Protokół "Ogień w szopie"

409 19 0
                                    


                                                                     Steve Aoki - Hysteria

- Wykryto większą dawkę promieniowania niż przed postrzałem. Obawiam się, że jod nie podziałał, tak jak w standardowych przypadkach.
- I co teraz?
- Nie wiem, młoda. Usiądę do tego Bruce'em, cos wymyślimy. Musimy. – rzekł Tony, kiedy pół godziny później ona, on i Banner weszli do laboratorium. Belle po raz pierwszy nie mogła na siebie spojrzeć w lustrze – jej oczy przybrały dziwny, pomarańczowo – bursztynowy kolor, pojawiły się te same pręgi co wczoraj, tyle że bledsze, nieco dłuższe i na całym jej tułowiu.
- Myślę, że najpierw musicie zbadać czym mnie postrzelono. Wątpię, że to było działko pozytonowe, naboje musiały być z czego innego.
- Sprawdzę, co może przeciwdziałać tej anomalii. – Bruce potarł czoło, potem zdjął okulary. – Póki co powinnaś zostać tutaj, w wieży. Zajmij się czymś, może nam to chwilę zająć.
Stęknęła, siadając na leżance.
- To się robi poplątane. – westchnęła. – Wpuszczę to do systemu Rose, może coś poradzi.
- Jeśli nie, spróbuj sama to wchłonąć. W końcu znasz się na tym jak mało kto, no nie?

Lubiła swój gabinet. Tylko tam mogła się schować, bez obawy, że ktokolwiek jej przeszkodzi.
- Rose?
- Tak pani doktor?
- Znalazłaś coś?
- Po przebadaniu próbki wyprowadziłam kilka wniosków, które mogą znacząco wpłynąć na pani leczenie.
- Mów.
- Broń, która panią trafiła zawierała w sobie substancję przekształconą w czystą, mocną energię. W odpowiednio dużej dawce, taką jaką przyjęła pani, jest w stanie do zmuszenia komórek do mutacji, które mogą doprowadzić do wad genetycznych lub usprawnienia przemian metabolicznych.
- Co to za substancja?
- Nie jestem w stanie podać pełnej listy składników, ale większość z nich znajduje się w pani ciele.
- Mówisz o dawce serum, które przyjęłam wcześniej w bazie Struckera? – spytała, wstając od biurka. Oparła się o jego przód pośladkami i zdjęła z nosa swoje okulary, gryząc ich zausznik.
- Jak najbardziej. Ta substancja jest jednak wzbogacona dodatkowymi składnikami. Ich pochodzenia nie jestem właśnie w stanie wyjaśnić. Do ich syntezy użyto innego źródła mocy, widać po budowie atomów. Nie pochodzi ono z ziemi.
- Uch. – mruknęła sama do siebie, zrezygnowana. – Spróbuj zlać coś, co chociaż w małym stopniu zneutralizuje działanie naboju.
- Oczywiście, pani doktor. Obawiam się jednak, że pani sama powinna to spróbować pochłonąć. Ma pani większe kompetencje niż ja.
Wywróciła oczami, wstając od biurka. Podeszła do prostokątnego lustra ustawionego za kanapą w rogu.
- Sama, co? Ciekawe.
Zamknęła oczy. Spróbowała skupić całą swoją siłę i chęci, czując jak cząsteczki, jedna po drugiej zaczynają się przesuwać w jej organizmie. Ta substancja... Czuła ją.
Pulsowała w jej brzuchu jak wstrętny nowotwór, który nie chciał się wynieść. Jeśli tak, to niech tak będzie.
Stęknęła cicho, kiedy zaczęła ją wchłaniać. Widziała w lustrze, jak pomarańcz powoli znika, ale dziwne uczucie nacisku w środku nie znikało. Wręcz przeciwnie, rosło z każdą minutą.
- Rose, monitoruj mnie!
- Wykryłam znaczne pobudzenie połączeń synaptycznych, podniesiony puls i wzrost ciśnienia krwi. Substancja zaczyna się rozprzestrzeniać, komórki zaczynają się zderzać ze sobą.
Co?
Ale...jak?
Wrzasnęła, czując jak jakaś siła zaczyna ją spowijać jak kokon. Kiedy myślała, że już wybuchnie, stało się coś, czego się nie spodziewała.
Po całym pomieszczeniu, niczym malutkie iskierki, zaczęły się kręcić cząsteczki. Za każdym ich ruchem słyszała gwizd, podobny do dźwięku małego wiertełka. Zanim zdążyła cokolwiek zrobić, wydała Rose ostatnie polecenie.
- „Ogień w szopie", Rose, „Ogień w szopie"!
Kątem oka dostrzegła, jak szyby się zatrzaskują, a wszystkie przejścia zamknęły się na grube rygle. Cząsteczki zaczęły trzaskać jak oszalałe, oblepiając ją jak kokon w ciągu kilku sekund.
Roztrzaskała się.
Może nie dosłownie, ale właśnie tak się czuła. Rozerwana, popękana, a potem sklejona na nowo, jak układanka.
Czuła, że się unosi. Czuła jak boli. Czuła każdy pyłek, każdy atom wędrujący przez jej ciało. Czuła, jak zagarnia wszystko, nie rozróżniając.
Czuła się jak napompowana.
Uderzyła głową o szklaną podłogę. Przez chwilę myślała, że się udusi, ale kiedy kaszel ustał, przewróciła się na plecy, zastanawiając się, co się właśnie wydarzyło. Z trudem się podniosła, sapiąc jak wszyscy diabli. Wtedy zobaczyła się w lustrze.
Nie było już pomarańczowych, dziwnych oczu. Nie było pomarańczowych, bladych pręg.
Był potwór.
Jej twarz wyglądała jak rozłupana. Zamiast krwi widziała jej wnętrze, wyglądające jak gładka powierzchnia Bifrostu. Mieniąca się wszystkimi kolorami, tak jak reszta pęknięć na jej ciele.
Kim ona była?
Staniesz się jedną wielką cząstką, O'Shea. A potem z twoją dobrowolną, lub nie, pomocą, zniszczę ich i Ciebie, i cały ten świat, który mi wszystko odebrał.
- Niech cię szlag, Strucker. – wysapała. – Rose?
- Tak?
- Opisz mi, co tu się stało.
- Nie jestem pewna, co to dokładnie było, ale wyglądało to jak proces zderzenia cząstek, pani doktor. Zupełnie jak w Wielkim Zderzaczu Hadronów.
- Podaj główną składową mojego organizmu.
- Pani doktor...
- Podaj ją! – wrzasnęła.
- Wszystko wygląda dobrze, pani doktor. – rzekł robot. – Z tą różnicą, że pani cząstki mają przeciwny ładunek elektryczny.
- To antymateria? Mów!
- Tak, pani doktor. Widać jednak, że pani własna skóra reaguje jak swoista bariera chroniąca przed anihilacją.
Znów zamknęła oczy, próbując ogarnąć chaos w jej organizmie. Kiedy po raz kolejny spojrzała na odbicie, odetchnęła z ulgą. Wyglądała już normalnie.
Coś jednak wydało się jej nagle oczywiste.
Strucker na panią poluje, bo doskonale wie, że pani została jako ostatnia, najsilniejsza. Chce podać pani ostatnią formułę, serum, które stworzy z pani Piąty Element.
- Skurwysyn! Otwórz mi te drzwi! – wrzasnęła, wypadając na korytarz. Przebiegła przez hol, a potem niemal wskoczyła do laboratorium Tony'ego.
- Nie szukajcie. Już wiem co mi jest. – wysapała. – Tony, Tony!
- Uspokój się, o co...
- Ten gnojek, który wtedy do mnie strzelił. Ten z tym działkiem. To nie było działko. Znaczy było, ale działało jak plujka. Gnoje przekonwertowali ostatnią, finalną dawkę serum. Podali mi serum. – wycedziła, siadając pod ścianą. – Przekonwertowali je na wiązki. Zrobili ze mnie Zderzacz.
- Co? Czy ty jesteś pewna, o czym ty mówisz?
- Rose zbadała substancję. Została stworzona za pomocą obcego źródła, które posiadał Strucker, niepochodzącego z Ziemi. – wydusiła z siebie. – Wszczepił ją w moje ciało w formie pocisku. Dopiął swego. – dodała, a przed oczami zobaczyła, jak wszystko upada.
Dopiął swego.
- Wiedział. – Tony nagle skrzywił całą twarz. – Ten skurwysyn wiedział!
- O czym ty mówisz?
- Poznałaś wszystkie szczegóły projektu?
- Tylko te, które zdradził mi Nick.
- Projekt nie zakładał stworzenia antymaterii samej w sobie, młoda. Zakładał stworzenie chodzącego przekaźnika.
- To wiem.
- A wiesz, że pomysł wyszedł od kogoś innego? Strucker go tylko realizuje.
- Co?
- To. Pomysłodawcą był Edward O'Shea.
W sekundzie poczuła, jak świat wali jej się na głowę.
- Genewa zaczęła produkcję pojemników pozytonowych, które będą w stanie utrzymać materię. Nie wiadomo, kiedy Strucker tam wejdzie i...
- On już tam jest. – odparła, zdziwiona. – Myślałam, że wiesz.
- Że co?!
- Fury powiedział mi o tym zanim się tu znalazłam. – rzekła, podnosząc się z trudnością. – Nie mogli nic zrobić, bo wiązało ich prawo międzynarodowe.
- Bzdura. – prychnął Banner. – Tak ci tylko powiedział, bo doskonale wiedział, że jeśli my się dowiemy, to nie będziemy siedzieć bezczynnie. Ta twoja była podkomendna, Bailey, tak?
- Tak.
- Jak myślisz, jak bardzo ona jest uwikłana w to wszystko?
- Podobnie jak ja i reszta. – odparła, zakładając ręce. – Tylko, że ona nie dostała kulką z serum. Chyba.
- Jeśli jest tak, jak powiedział Fury i rzeczywiście nie mają dostępu do Genewy, ktoś musiał ich zawiadamiać.
- Zabiła wszystkich na których eksperymentowano. To bardziej niż pewne.
- Jak myślisz, ile wie?
- To HYDRA. Mogli jej wyprać mózg i działa jak robot.
- Tak jak Barnes?
- Jak Barnes. – przytaknął Stark i usiadł na krzesełku, ukrywając w dłoniach twarz.
- Jest tylko jedna opcja, żeby się dowiedzieć o co naprawdę chodzi. – odparła Belle, prostując się. – Potrzebna mi Nat. I Barton.

The Fifth Element || AVENGERS || 1Where stories live. Discover now