Rozdział 1

1.1K 93 13
                                    

Kochani, 

przed wami pierwszy rozdział. Zaczynamy krótko i powoli, ale już wkrótce akcja nieźle się rozkręci! Koniecznie dajcie znać, co myślicie. 

***

Rozdział 1

Gregory

— Nienawidzę cię, Greg! — syczy wściekle Madeleine, a ja truchleję od jej nienawistnego spojrzenia. — Jesteś największym dupkiem, jakiego ziemia nosiła!

— Kochanie, proszę, uspokój się.

Podnoszę ręce do góry w poddańczym geście i próbuję jakoś ubłagać ją spojrzeniem, ale w tym wypadku spokój jest ledwie pobożnym życzeniem. Nozdrza falują jej nerwowo przy każdym urywanym oddechu, a łzy zbierają się w kącikach oczu. Nie jestem ekspertem od ludzkich emocji, ale mam nieodparte wrażenie, że to bardziej z upokorzenia, niż z autentycznego smutku. Wierzę w to, że mnie kochała, jednak nie tak, jak ja bym tego chciał. Nie mogę też zignorować cudownego poczucia ulgi, które mnie ogarnia.

A ona oczywiście to widzi.

— Nie wierzę, że znowu mi to robisz!

W ostatniej chwili uchylam się przed lecącym w moją stronę świecznikiem, który ląduje z hukiem na podłodze. Jestem pewien, że mosiężne nóżki zostawiają w panelach wyżłobienie, ale wolę tego teraz nie sprawdzać. Nie ufam Maddie na tyle, by odwrócić się do niej w tym momencie tyłem.

— Przecież ja nie próbuję cię ranić — tłumaczę spokojnie. — Po prostu stwierdziłem prawdę. Wolałabyś, żebyśmy wzięli ten ślub? Naprawdę wolałabyś, żebym okłamywał przez lata, aż w końcu prawda wyszłaby na jaw?

—Stwierdziłeś prawdę?! — wrzeszczy tak głośno, aż podskakuję. — Gdybym od początku wiedziała, że nie chcesz mieć ze mną dzieci, to nigdy nie zmarnowałabym na ciebie tylu lat!

To moment, gdy pękam.

Te słowa bolą.

Uderzają w każdą moją niepewność, cały ten strach, który czasem odbiera mi spokój ducha i możliwość spokojnego snu. Okropnie mi z myślą, że nagle te lata stają się dla niej zmarnowane z tak błachego powodu. Bo nie chcę jej zapłodnić.

— Przykro mi, że tak się czujesz.

— Przykro ci — powtarza głucho, ocierając łzy. — Patrzcie, jemu jest przykro!

— Maddie...

— Nie! Nie chcę już tego słuchać.

Kółka walizki szurają, gdy usilnie próbuje przeciągnąć ją po podłodze. Nawet z tej odległości widzę, że jedno z nich jest zablokowane, jednak nie wiem, czy powinienem podchodzić. Nie sądzę, by ona sobie tego życzyła. A cholera, cała ta sytuacja jest okropnie popaprana.

Czuję okropne wyrzuty sumienia, gdy zaczyna płakać. Cała wcześniejsza agresja wyparowuje, gwałtownie zastąpiona rozpaczą najgłębszą z możliwych. Serce mnie boli od samego patrzenia na jej śliczną twarz w kształcie serca, teraz czerwoną i napuchniętą od łez. Ciemne włosy wchodzą jej do oczu. Spływają gęstą kaskadą na letnią sukienkę w drobne kwiatuszki.

To piękna kobieta. Taka, przy której zapiera dech w piersiach.

Niestety ma też brzydką stronę, jednak nie umiem jej za to znienawidzić. Każdy z nas ma w sobie twarz, której nie pokazuje innym ludziom. Coś z czego nie jest dumny. Nawet ja.

— Przepraszam cię. — Mój głos zaczyna drżeć z nadmiaru emocji. — Tak strasznie mi przykro, Mads.

— Ale nadal nie chcesz mieć ze mną dziecka.

Jedno duże kłamstwo - O jeden #3Where stories live. Discover now