Rozdział 28 - Nostalgia

1.4K 64 23
                                    

Rozdział poprawiony tylko z grubsza, bo chciałam wam go już wrzucić , więc mogą być błędy jak zawsze zresztą hahah

*Pół roku później

Stojąc na ślicznej białej werandzie, nacisnęłam na dzwonek i czekałam. Już po chwili drzwi uchyliły się, a w progu stanęła kobieta.

- Dzień dobry Pani Evans, ja standardowo...

- Camillka skarbie, wchodź - przerwała mi gwałtownie i ustępując miejsca, zaprosiła mnie gestem do środka. - Dziwię się, że jeszcze w ogóle dzwonisz na dzwonek, zamiast po prostu wejść - dodała rozbawiona, gdy przekraczałam próg domu.

Ściągnęłam swoje trampki, które swoją drogą przemoczyłam do ostatniej nitki i spojrzałam na kobietę, która mimo tego, co działo się z jej synem, nadal miała na twarzy szczery uśmiech.

- Muszę się pochwalić - wypaliła kobieta, łapiąc mnie pod pachę i z ogromnym optymizmem ciągnąć w stronę salonu. - Patrick zjadł dzisiaj cały obiad. Jestem taka dumna - obwieściła, na co sama poczułam ulgę i uśmiechnęłam się pod nosem.

- To świetnie, czyli jest coraz lepiej - stwierdziłam, stając w miejscu. - A jak z... - przeciągnęłam specjalnie, ponieważ nienawidziłam tego wypowiadać.

- Tutaj pojawia się problem. O tyle co zaczął więcej jeść, tak równo z tym pojawia się więcej cięć. Nie rozumiem tego. - Kobieta nagle posmutniała, co również i mi się udzieliło. Tak bardzo nienawidziłam, jak on sobie to robił. Wolałam nawet o tym nie myśleć, że jedna z najważniejszych dla mnie osób robi sobie celowo krzywdę.

- Idę do niego. Co teraz robi? - zapytałam, gładząc pokrzepiająco kobietę po ramieniu.

- Jak zaglądałam do niego piętnaście minut temu, to bazgrał coś w zeszycie - odparła, na co pokiwałam głową i bez słowa ruszyłam po schodach na górę.

Przed drzwiami westchnęłam ciężko i naciskając na klamkę powolnie otworzyłam drzwi. Weszłam do środka i przeskanowałam wzrokiem całe pomieszczenie. Zatrzymałam wzrok na biurku, przy którym siedział Patrick i coś skrobał w zeszycie. Opierał głowę o rękę, a gdy mnie usłyszał, uniósł tylko wzrok na kilka sekund, nie przerywając kreślenia na kartce.

Bez słowa zamknęłam za sobą drzwi i podeszłam do chłopaka. Stanęłam za nim i nachylając się, oplotłam mu ramiona wokół szyji i przytuliłam policzek do jego skroni.

- Co rysujesz? - zapytałam, kołysząc nasze ciała lekko na boki. Chłopak wzruszył tylko ramionami. Spojrzałam na kartkę po której bazgrał. Dosłownie bazgrał, ponieważ nie doszukałam się żadnego sensownego rysunku. Przypadkowe linie, szlaczki i kształty, które nachodziły na siebie i tworzyły jeden wielki harmider. Patrick był cholernie zagubiony. - Słyszałam, że zjadłeś dzisiaj cały obiad. Jestem dumna - przyznałam z lekkim uśmiechem na ustach. Chłopak nic nie odpowiedział i nadal zawzięcie kreślił długopisem przypadkowe wzory.

Cisza ze strony chłopak była codziennością. Na początku okropnie się martwiłam tym, że prawie wcale się nie odzywał. Teraz jednak, po upływie czasu, zdążyłam się do tego przyzwyczaić i zaakceptować. Patrick nie lubił mówić o tym, co czuł i co przechodził. Tylko ja i jego mama, wiedziałyśmy, co tak naprawdę dzieje się w głowie chłopaka.

Przychodziłam do niego co drugi dzień od niespełna sześciu miesięcy, przesiadując u niego minimum godzinę. Nie robiliśmy kompletnie nic. Patrick robił swoje, a ja siedziałam i mu się przyglądałam. Wiedziałam, że sama moja obecność przy nim, wystarczająco mu pomaga. Pragnęłam, aby czuł, że jestem przy nim. Obiecałam i słowa dotrzymuje. Nie miałam serca go zostawić samego, podczas gdy przeżywał istne piekło.

Above all (chroń mnie)On viuen les histories. Descobreix ara