Rozdział 18 - Przepowiednia

2.5K 72 55
                                    

Nabiłam na plastikowy widelec parę frytek i wcisnęłam sobie je do ust. Grzebałam sztućcem w styropianowym opakowaniu, przesuwając nim kawałki mięsa po całym pudełku. Jedzenie było wyśmienite i pochłaniałam je, jakbym nie jadła przez co najmniej tydzień.

Poprawiłam się na sofie, wciskając swoje ciało z miękkie siedzisko i wbiłam wzrok w ekran telewizora. Leciała akurat jakaś telenowela, a mi nie chciało się wstawać po pilota, który leżał na szafce pod telewizorem, więc zostałam skazana na oglądanie poczynań dwójki zakochanych w sobie ludzi.

Spojrzałam w bok, zaglądając do pudełka mojego towarzysza. Jadł o wiele wolniej, również skupiając się na lecącym programie.

- Będziesz to jadł? - zapytałam z pełną buzią, wskazując swoim widelcem sałatę w jego pudełku. Spojrzał pierw na mnie, później do swojego posiłku i wystawił pojemnik w moją stronę. Z uśmiechem na ustach nabiłam na widelec jego sałatę i włożyłam do ust. Spojrzał na mnie, prychając cicho pod nosem.

Siedział nisko na kanapie z wyprostowanymi nogami, które położył na półce, pod ławą. Ja za to siedziałam po turecku, lekko przekręcona w jego stronę. Jedliśmy wspólnie obiad, który zamówiliśmy, ponieważ żadnemu z nas nie chciał osie dzisiaj niż przygotowywać.

Zresztą po wczorajszych wydarzeniach, nie miałam ochoty na nic. Czy przeżywałam? Cholernie, ale starałam się tego nie pokazywać, chociaż nie wychodziło mi to tak, jak sobie to zaplanowałam. Aron wydawał się dobrze wiedzieć co czuje i jak bardzo ta sytuacja odbiła się na mojej psychice. Nie mogłam zaprzeczyć, czułam się koszmarnie i mój strach wzrósł do tego stopnia, że rano przestraszyłam się wiszącej w korytarzu, na wieszaku kurtki. Popadałam w paranoję.

Gdyby ktoś mnie zapytał, co czuje po wczorajszych wydarzeniach, nie wiedziałabym co odpowiedzieć. Było tego tak dużo, że nie wiedziałabym od czego zacząć. Przygniatały mnie i zabierały zdolność do mówienia o tym, choćbym chciała. Jedyne co mogłam powiedzieć to to, że się cholernie boję.

Nie wiem jakby się to skończyło, gdyby nie pojawił się wtedy Aron ze swoim ojcem i Philipem. Swoją drogą byłam naprawdę ciekawa, dlaczego mnie nie obronił. Gdzie był, skoro miał mnie pilnować na każdym kroku?

Strach jaki czułam, gdy padł strzał, a potem ulga, gdy zobaczyłam leżącego Leona na ziemi i Arona obok mnie były czymś, czego za cholerę nie potrafiłam opisać. To były zbyt wielkie emocje i uczucia, aby opisać je słowami. Jednak spokój jaki poczułam, gdy zamknął mnie w swoim uścisku, było czymś cudownym, jakby ktoś zdjął mi z barków ogromny głaz i zapewnił pewną przyszłość. To jak czułam się przy Aronie, było czymś niesamowitym.

- Chyba ci smakowało. - Jego głos wyrwał mnie z przemyśleń. Spojrzałam na niego z uśmiechem i energicznie pokiwałam głową. Zaśmiał się pod nosem i wrócił do pochłaniania swojego posiłku.

Po krótkim czasie moje pudełko było już puste, więc odstawiłam go na stolik i spojrzałam na chłopaka.

- Tobie chyba z kolei nie smakuje - stwierdziłam z zmarszczonymi brwiami. Grzebał w jedzeniu i ewidentnie nie miał już ochoty.

- Chcesz? - zapytał, wystawiając w moją stronę swoje pudełko. Bez zastanowienia odebrałam je od niego i rozsiadłam się wygodnie.

- Na pewno nie chcesz? Prawie nic nie zjadłeś - zapytałam. Chłopak od rana był jakiś przygnębiony i nieobecny. Zastanawiałam się, czy to wczorajsze wydarzenia tak na niego wpłynęły. Nie chciałam, aby przejmował się tym, aż tak bardzo.

- Nie jestem głodny - odparł krótko, posyłając mi słaby uśmiech, w który nie uwierzyłam.

- Nie jadłeś od rana, co jest? - Spojrzałam na niego ze zmarszczonymi brwiami.

Above all (chroń mnie)Where stories live. Discover now