ROZDZIAŁ VII

20 3 0
                                    

KRAKÓW
2021

Devon (ojciec Marion)

Martwiłem się przedłużającym milczeniem córki, Marion przestała informować Elise i mnie o swoim życiu, które wiodła w zagranicznym mieście. Zrozumiałbym, gdyby Marion tylko chciała wyjechać dla ukojenia złamanego serca i po jakimś czasie powróciła do domu, ale nasze z nią kontakty w ogóle się urwały.
Nie wiedzieliśmy zatem czy odnalazła poszukiwany przez siebie spokój i była wreszcie szczęśliwa po całym tym zamieszaniu z Gabrielem i Eleną, czy okrzepła w swojej zapalczywości. Ostatni raz rozmawiałem z Marion przez telefon ładnych parę miesięcy temu. Jakoś tak zaraz po fakcie, gdy rzuciła niewiernego narzeczonego w cholerę i wyjechała do Krakowa.
Podczas tej właśnie telefonicznej rozmowy usiłowała przekonać mnie, swego staruszka, że decyzja o rzuceniu studiów połączona z chęcią odpoczynku  po bajzlu jaki za sobą zostawiła, no i wypad do Krakowa na Bóg wie ile czasu był właściwie dobrym pomysłem. 
Nie powiem, byłem wściekły, gdy córka miała głęboko w poważaniu całą własną przyszłość i że zbyt łatwo zrezygnowała z ważnych dla niej spraw na rzecz ucieczki od rozwiązania problemów. Nie powiedziała nawet dokładnie, gdzie się zakwaterowała i czy ma z czego zapłacić swoje rachunki.
Żałowałem, że nie wymogłem wówczas na niej powrotu do Bostonu, nie zmusiłem, żeby spojrzała prawdzie w oczy i by zrozumiała, że żaden wyjazd nie uleczy jej ran zadanych przez padalca - Cruza i kuzynkę  - złodziejkę cudzych mężczyzn. Mogła na nas liczyć, na swoją rodzinę.
Teraz został mi jedynie trudny do ogarnięcia strach, że coś się jej przytrafiło złego i że cierpiała albo, czego nie mogłem nawet sobie wyobrazić, nie żyła. Ta jej ucieczka dziwnie zbiegła się w czasie wycieczki Gabriela Cruza do Krakowa właśnie i rzekomo z wymianą studencką, dzięki której facet załapał się na zagraniczne studia.
Zbieg okoliczności? A taką figę! Coś za dużo tych przypadków. Zważywszy na fakt, że starszy Cruz, Santiago, powiedzmy to łagodnie żył na wysokich obrotach i nie oglądał się na nikogo to wcale bym się nie zdziwił, gdyby maczał palce w zniknięciu niewygodnej kandydatki na synową.
Byłem świadom, że wolałby na wakatujące miejsce kogoś innego. To czyniło z niego idealnego podejrzanego, lecz bez twardych dowodów nic nie mogłem zrobić. Nie było niczego do stracenia, jeśli zależało mi na jej szczęściu oraz bezpieczeństwie. Wsiadłem na pokład samolotu lecącego do Polski, po paru przesiadkach, dzięki którym mogłem dostać się z Okęcia do Krakowa właśnie  zjawiłem się w miejscu, gdzie miałem nadzieję spotkać się z moją córką.
Cruz wszystko mi wyśpiewa, a jeśli on albo jego ojczulek zrobili Marionkowi krzywdę, już są obaj martwi!
Elise usiłowała odwieść mnie od ryzykownej wyprawy, bo według niej, młoda mogła być zupełnie gdzie indziej.
Czułem się przyparty do muru, lecz nie ustąpiłem. Prawie się pokłóciliśmy z Elise, ale gdy emocje już opadły to nigdy nie wróciliśmy do tematu. Elise została w Stanach z dziećmi, a ja ruszyłem tropem Marion i Gabriela do grodu księcia Kraka. Żałowałem i nie mogłem sobie wybaczyć  że poznałem młodych ze sobą. Co z tego, że zadziałał cholerny przypadek?
Swego czasu pracowałem w Kolumbii jako architekt. Budowałem nową chatę dla Santiago Cruza, Elise jeszcze nie znałem. Ale miałem młodą na wychowaniu, a że Jorge odmówił wzięcia odpowiedzialności za dziewczynkę musiałem sobie radzić sam.
Dopiero po czasie zrozumiałem lekcję pokory udzieloną mi przez starszego brata. Chodziło o to, bym wreszcie się ogarnął i zabrał za uczciwą robotę zamiast szwendać się po świecie i budować chałupy dla podejrzanych typów.
Skończyłem zatem dom dla Cruza choć Jorge by wolał, żebym spieprzył z Kolumbii. A wracając do młodych, to gdy ja pracowałem dzieciaki razem się bawiły ganiając po ogromnym prywatnym placu zabaw. Stary Cruz nie miał żadnych obiekcji dopóki wywiązywałem się ze swojej pracy.
Po skończonym zleceniu wyjechałem z Kolumbii wraz z dzieckiem i na powrót zamieszkałem w rodzinnym mieście.
Reszta ułożyła się z czasem. Oprócz jednego  - moim paniom chyba nie było zbytnio razem po drodze. Chociaż zazwyczaj się tolerowały i szanowały, to jednak wyczuwałem chłód w ich relacjach. Bardzo mnie to martwiło, ale liczyłem, że jednak się polubią.
Elise poznała historię Marion i życzyłem sobie, by zachowała ją dla siebie. Elise nie dotrzymała obietnicy i poleciała z całym bajzlem do Marionka. Powiedziała jej o zmarłej z powodu komplikacji około porodowych biologicznej matce, o Paulu, mężu jej matki a mojej i Jorgego macosze i o tym, że załamany śmiercią Marie tatko nie potrafił poradzić sobie z opieką nad maleńkim berbeciem.  Elise pamiętała i o tym, by wspomnieć młodej, że została przeze mnie adoptowana, chociaż moja pani była zdania, że to niepotrzebne zamieszanie.
No, to ja się już nie dziwiłem, że Marion miała w końcu dość i odcięła się od rodziny. Długo nie odzywałem się do Elise, wściekły i rozczarowany jej przewinieniem. Dla dobra naszych dzieci postanowiliśmy, że spróbujemy popracować nad naszymi relacjami. I tak to szło aż do chwili obecnej, gdy powziąłem decyzję o odszukaniu najstarszej latorośli. Nie potrafiłbym usiedzieć w jednym miejscu, gdyby okazało się, że działa się jej jakakolwiek krzywda!
Bądź co bądź byłem jedynym ojcem, jakiego miał mój Marionek. Gdyby było trzeba przetrzepać młodemu Cruzowi skórę, by wydusić z niego prawdę, na pewno bym to uczynił bez wahania.
Gdy dotarłem taryfą do centrum Krakowa, zdążyłem dowiedzieć się od wiozącego mnie kierowcy, gdzie się zadekował Gabriel Cruz. Dobre i to na początek!
Zatrzymałem się w całkiem przyzwoitym hotelu i gdy tylko się odświeżyłem oraz rozpakowałem, postanowiłem pójść pogadać z Cruzem. Miałem nadzieję, że szczęście się do mnie uśmiechnie i dowiem się, gdzie jest mój Marionek.

Przekroczyć czas (ZAKOŃCZONE)Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum