ROZDZIAŁ I

77 5 0
                                    

    Teraz

Kraków, 2021
Maria Skrzyńska

W Krakowie bywałam już parokrotnie, ale każde spotkanie z grodem legendarnego Kraka było dla mnie jak czysta magia. Niestety, te kradzione chwile szczęścia mijały zdecydowanie za szybko, lecz - aczkolwiek niechętnie - musiałam opuścić ukochane miasto i rzucić w wir zawodowych obowiązków.
Pracowałam od kilku lat dla jednej ze stołecznych gazet jako dziennikarka od wydarzeń bieżących. Tak eufemistycznie mój przełożony określał  cały ten misz - masz związany z natłokiem pojawiających się codziennie  różnych wydarzeń.
Ja nadawałam im odpowiedni kształt i ramy, odrzucałam niepotrzebne szczegóły, by ostatecznie zakończyć obróbkę. I takie tam sprawy.
Dziś znowu zawitałam do Krakowa, by wykorzystać weekend na urlop i naładować akumulatory.
Pogoda sprzyjała spacerom, mieliśmy w końcu lato i słoneczny żar zalewał niemal każdy zaułek i miejską uliczkę. Zamierzałam wykorzystać te parę dni i pospacerować po miejscach, które już znałam i kochałam. Najpierw postanowiłam przejść się w kierunku wzgórza wawelskiego, o którym przeczytałam, że jego nazwa pochodzi od starosłowiańskiego słowa wąwel czyli wzgórze właśnie.
Wawel miał wysokość dwustu dwudziestu metrów nad poziomem morza i nieodmiennie przyciągał do siebie uwagę turystów i wielbicieli historii. Zastanawiałam się, jak wyglądało to miasto, gdy zasiedlali je pierwsi osadnicy, czy znaleźli tu swoje szczęście, jak im się mieszkało i jak żyli...
Może warto jeszcze odwiedzić katedrę na Wawelu? Było to szczególnie istotne dla Polaków miejsce, które wraz ze śmiercią Władysława Łokietka, króla Polski z dynastii Piastów, stało się królewską nekropolią.
Jakoś tak kilka miesięcy temu wstecz napisałam artykuł dla Głosu Warszawy o Katedrze na Wawelu w związku z rozpoczęciem badań archeologicznych na jej terenie. Potem gdy już wycisnęłam temat jak cytrynę, zajęłam się innymi zleceniami. I tak minęło trochę czasu i oto znów przyjechałam do Krakowa.
Zastanawiałam się, czy i jakie efekty przyniosły badania, czy archeolodzy jeszcze są na miejscu i dalej pracują. Warto przejść się i samej przekonać, jakie efekty przyniosły ich poszukiwania.
Okazało się, że przed wejściem do katedry stoi pokaźnych rozmiarów ogonek chętnych do zwiedzania i jak łatwo przewidzieć trochę by potrwało zanim dostałabym się do środka. Postanowiłam więc sprawdzić, czy nazwisko Cruz nadal otwierało wiele drzwi. Pomachałam strażnikowi pilnującemu wejścia na Wawel moją legitymacją dziennikarską i dodałam, że pan Cruz na mnie czeka.
Chwilę później mogłam cieszyć się, że mój sposób podziałał i nazwisko Cruz nadal jest znane w Krakowie.
– Dzień dobry, pani Mario. – Gabriel Cruz wyłonił się zza dyskretnej kurtyny ciemności, otaczającej nas w części Wawelu nie przeznaczonej do zwiedzania przez turystów, a rozświetlonej jedynie słabym poblaskiem lampy wiszącej na suficie.
Z tego, co byłam w stanie zauważyć pomimo mroku wokół nas, Cruz nie zmienił się ani o jotę. Nadal był cholernie pociągający i diabelsko przystojny. Tak, jak wtedy, gdy również było ciemno, a ja rysowałam dłonią wzorki i esy - floresy na jego nagim ciele.
To miał być w naszym założeniu tylko seks, chwila dobrej zabawy, rozrywki dla zapełnienia pustki, którą oboje wówczas czuliśmy.
– Dzień dobry. Czy badania przyniosły jakieś wymierne efekty? Jeszcze trwają? – Pewnie tak, trwają nadal, bo w przeciwnym wypadku Gabriel Cruz już by nie siedział w Krakowie.
Może wróciłby do Kolumbii skąd pochodził i mieszkał wraz z ojcem, macochą i starszym o cztery lata bratem?
– Można tak powiedzieć. – Jego głos z charakterystycznym hiszpańskim akcentem obudził we mnie grzeszne pragnienia.
Cruz podał mi swoją rękę, zadrżałam, gdy poczułam na sobie dotyk szorstkiej i chropowatej od pracy skóry. Wiedziałam co będzie dalej, co będzie robić. Scenariusz wyglądał tak jak wtedy, gdy po raz pierwszy i nie ostatni przespaliśmy się ze sobą.
– Dowiedział się pan czegoś ciekawego? – Zagaiłam, gdy jego dłonie zaczęły błądzić po moim ciele i wsunęły się pod bluzeczkę, którą miałam na sobie.
W otaczających nas ciemnościach mogłam pozwolić ciału na poddaniu się   słodkiej udręce i bez słowa oddawać Gabrielowi przyjemność za przyjemność. Tym razem było jednak jakoś inaczej. Napierające na mnie sprężyste męskie ciało wprawdzie wyprawiało z moim istne cuda, ale gdy Gabriel doszedł, jęknął głośno "Marion!" i znieruchomiał ciężko dysząc. I nawet tego nie zauważył, że krzyknął w uniesieniu cudze  - a nie moje - imię! Kim była dla niego Marion?
Żoną? Chyba nie, bo by nie używał sobie na boku. Więc kim? Dziewczyną albo narzeczoną, której cnoty strzegł zazdrosny ojciec albo brat?
Co się z nią działo, skoro Gabriel był tu sam? Może zmarła albo jednak się rozstali, a on nie potrafił przyjąć tego do wiadomości?  
– A niech to szlag trafi! – Zaklęłam, gdy skończył robić swoje, podciągnął spodnie i zapiął rozporek.
– Co? – Nie zachowywał się zbyt przyjaźnie.
Nie mogłam nic na to poradzić, bo przecież sama wlazłam mu w ręce i dałam tak ochoczo wszystko, czego zażądał.
– Nic. – Udawałam, że nic się nie stało, że odzyskiwałam spokój i nie miałam niczego przeciw, co się między nami stało. – A co ma być?
Gestem nakazał mi, bym poszła za nim. Posłuchałam, bo nie uśmiechało się mi zostanie samej w egipskich ciemnościach. Dokądkolwiek szliśmy, jeszcze nie potrafiłam zgadnąć, lecz musiało mieć to związek z prowadzonymi przez archeologów badaniami.

Przekroczyć czas (ZAKOŃCZONE)Where stories live. Discover now