{7} 🦊

36 2 0
                                    

22 września 2021

Na pierwsze lekcji miałam mieć kartkówkę z fizyki. Ta baba mnie nienawidzi i za każdym razem ma do mnie problem, ale tylko w te dni kiedy się spóźniam. No więc wiedziałam, że będę miała jeszcze bardziej przejabane, kiedy spóźnię się na kartkówkę. Mój ojciec mnie podwiózł, więc wyjątkowo się nie spóźniłam. W samochodzie uczyłam się regułek na pamięć, bo w przypadku takiej fizyki wyznaję zasadę zapamiętać, zdać, zapomnieć.

Z racji tego, że to była kartkówka, to każdy siadał osobno, więc myślałam, że baba nie będzie miała do mnie problemu, jeżeli w końcu usiądę sobie pod oknem, ale miała. "Ale sobie miejsce wybrałaś. Nic stamtąd nie będziesz widzieć". Więc się przesiadłam do ostatniej ławki pod ścianą, a ona takie "no tam też będziesz mało widzieć". Do chłopaka, który siedział na końcu w środkowym rzędzie, nawet się o nic nie odezwała!

Mniejsza z tym, napisałam ładnie kartkóweczkę, dzień wcześniej dowiedziałam się, jakie będą pytania, więc byłam dobrze przygotowana.

Biologia pierwszy raz była naprawdę zajebista. Teraz na rozszerzeniu omawiamy człowieka, a teraz tak dokładniej układ szkieletowy. Tak więc mieliśmy szkielet na lekcji, a tak pod koniec babka poprosiła, żeby ktoś go odniósł do innej sali i ofc zgłosiłam się z taką jedną laską. JECHAŁYŚMY WINDĄ ZE SZKIELETEM. Najbardziej iconic rzecz, jaką zrobiłam.

Na pierwszym wf graliśmy z drugą klasą w siatkę. W sensie tylko dziewczyny i stonks, bo najpierw moja drużyna wygrała. Potem graliśmy klasa na klasę i poszło nam trochę gorzej, ale cały czas z czegoś się śmiałyśmy. 

Na drugim robiliśmy ćwiczenia na materacach. Sprawa wygląda tak: we wtorek wyjebałam się na schodach (i to dwa razy) i tak zaryłam kolanem, że miałam siniaka na pół kolana, więc niektóre ćwiczenia sobie odpuszczałam. Poza tym wszystkie doszłyśmy do wniosku, że przydałoby się takie leżakowanie jak w przedszkolu.

Na niemieckim dowiedzieliśmy się, że w czwartek nie ma babki od angielskiego, przez co nie mamy dwóch pierwszych lekcji. Potem są takie mniej ważne lekcje, więc stwierdziliśmy, że nawet nie opłaca się przyjeżdżać i w ten sposób w czwartek na lekcjach było jakieś 11 osób. 

24 września 2021

Przez to, że w czwartek zrobiłam sobie wolne, miałam trochę więcej chęci do życia. I dlatego uważam, że 5 dni szkoły to jest zdecydowanie za dużo. Taka środa powinna być też wolna, żeby po prostu dojść do siebie po tych dwóch dniach. Zrobiłam wtedy chlebek bananowy i od razu humor lepszy.

W piątek miałam w chuj ambitny plan, żeby podbić do krasza na przystanku. Nawet wsiadłabym do tego samego autobusu co on. No więc byłam odjebana, czułam się zajebiście, prawie biegłam ze stacji na przystanek, żeby zdążyć na ten autobus i spytać o ten numer telefonu, co mi tam. I chuj w bombki strzelił. Nie było go. Matko święta jak ja przeklinałam w myślach xd

Ten krasz ma akurat bardzo wielki potencjał i liczę na to, że wyjdzie z tego jakakolwiek znajomość. Tylko ktoś się musi pojawić na przystanku. Spróbuję jeszcze w poniedziałek. Może ta chwila odwagi się utrzyma.

Nie miałam pierwszej lekcji, więc razem z moimi friends poszliśmy do lidla i na pocieszenie kupiłam sobie góralka.

Na matematyce mieliśmy obliczenia z logarytmów i w pierwszej klasie w ogóle nie byłam w stanie tego załapać, ale teraz jakoś idzie, aczkolwiek waham się przed każdym przykładem.

Na chemii babka miała pytać z poprzedniego tematu. Well, połowy klasy nie było przy poprzednim temacie. Ja nawet nie wiedziałam, o co chodzi i popijałam sobie herbatkę z filiżanki, a nagle to kobieta do mnie, że szanuje, że tak sobie popijam z filiżanki.

Na biologi pisaliśmy kartkówkę, do której co nieco się uczyłam. W sensie zrobiłam sobie spis najważniejszych rzeczy na takiej małej kartce, która w razie czego mogłaby posłużyć za ściągę, ale usiadłam w takim miejscu, że trochę ciężko byłoby ją niezauważalnie wyciągnąć. Szczególnie, że wprawa w ściągach została nieco zapomniana przez pandemię. W każdym razie 3 powinno być.

Na polskim mówiliśmy coś na temat wypracowań i mój rocznik (idk czy kolejne też) będzie musiał pisać rozprawkę na 400 słów. Delikatnie mówiąc pojebało. Ja ledwo daję radę napisać na 200, ponieważ NIENAWIDZĘ pisać rozprawek. Za każdym razem kiedy na sprawdzianach w podstawówce było do wyboru opowiadanie czy rozprawka, to zawsze wybierałam opowiadanie. Po prostu mój mózg jest bardziej nastawiony na tworzenie i muszę przyznać, że niektóre te opowiadania naprawdę mi się podobały. Poza tym sądzę, że opowiadanie jest bardziej przydatne.

Miałam tylko cztery lekcje i razem z moimi friend poszliśmy do pepco, żeby kupić filiżankę, którą będę mogła zostawić w szafce, żeby tej swojej co chwila nie nosić. Spotkaliśmy tam babkę od chemii i powiedziała nam, że oceny z kartkówki już są. Dostałam 2 i byłam z tego niesamowicie dumna, bo nastawiałam się na 1.

Potem poszliśmy sobie na maczka i pomylono nasze zamówienie. Zamiast burgerka dostaliśmy nuggetsy i ja tak idę tam do kasy i się pytam gdzie mój burgerek. I kobitka mi zaraz podaje i się pytam, czy torbę z nuggetsami zostawić tu na blacie, czy gdzieś indziej postawić, a ona mówi, żebym je sobie wzięła. Także stonks.

~Queenie

Przeżyć W Liceum | klasa druga, trzecia i czwartaWhere stories live. Discover now