53

23 5 13
                                    

– Myśl, w którą stronę – mówił do siebie błądząc po korytarzach.

Nie przypuszczał, że obiekt będzie taki duży. Skręcił w prawo i od razu cofnął się, chowając za rogiem. Dostrzegł dwóch mężczyzn, rozmawiających o innych dzieciakach.

“Jest ich tu więcej”, pomyślał i szybko przemknął drugim korytarzem. Ulżyło mu gdy dostrzegł drzwi wyglądające na wyjściowe. Nacisnął klamkę, lecz nie otworzyły się.

– Cholera – mruknął pod nosem i poszedł wzdłuż ściany licząc na kolejne.

Nie zawiódł się, bo kilka metrów dalej za rogiem było coś na wzór domowego przedsionka. Pchnął delikatnie na oko słabej jakości aluminiowe drzwi i na jego szczęście nie były zakluczone. Prześlizgnął się przez niewielki otwór zamykając je za sobą. Dostrzegł ogrodzenie.

“Mogłem się domyślać”, ruszył powoli w jego kierunku, “Czemu to wydaje się zbyt proste?”

Znalazł otwór w siatce i przeszedł przez niego. Obejrzał się jednak i nie widząc zagrożenia. Zaczął biec przez las. Po pięciu minutach znalazł się na polu, przez które przemknął szybciej i znalazł się na drodze. Nie miał pojęcia, gdzie się znajduje. Nie wiedział jak długo jechał tu samochodem, równie dobrze mógł znajdować się w innym mieście.

Postanowił iść wzdłuż drogi i nie wsiadać do osobowych aut. Jedynie ciężarówki, ponieważ mniejsze ryzyko ponownego porwania. Dopiero, gdy przeszedł kilkaset metrów pomyślał, że mógł zabrać ze sobą przyniesioną przez kobietę wodę.

– Chęć przeżycia zwiększa się, gdy jesteś na skraju śmierci, co? – powiedział do siebie i obejrzał się.

Obok niego przejechało jedno auto. Nie zatrzymało się, za co z całego serca dziękował. Słońce powoli zachodziło, co go lekko niepokoiło. W nocy jest chłodniej, a on ma tylko bluzę.

Niespodziewanie coś wyskoczyło zza krzaka. Wystraszył się trochę, lecz poziom adrenaliny gwałtownie spadł, gdy ujrzał zająca. Chciał go po prostu zignorować, ale zwierzę ruszyło za nim.

– Sio – mruknął zatrzymując się i przeganiając go. – No idź sobie.

Zając nie słuchał i podążał zaciekawiony za Jisungiem. Westchnął ciężko i szedł dalej.

“To będzie długa droga”, pomyślał i spojrzał na kicającego uszatego.

⊱⋆∙⚜∙⋆⊰

– Moi rodzice wyjechali – powiedział do słuchawki. – Jak byłem odebrać cię z pracy.

– Bez słowa?

– Zostawili karteczkę.

– Są źli?

– Nie wiem, ale nie zrezygnuję ze spędzania z tobą czasu, bo im coś nie pasuje – odparł i położył się. – Chcesz nocować u mnie? Nie będzie ich dwa tygodnie.

Chittaphon przez telefon mógł wyczuć, jak chłopak pokazuje swoje dołeczki. Sam mimowolnie się uśmiechnął.

– No nie wiem.

– Patrz, mam milion powodów, które pokazują, że to świetny pomysł!

– Zamieniam się w słuch.

– Będę tu ja.

Cisza.

– I tyle?

BLUE NEIGHBOURHOOD | NCTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz