Rozdział 33

737 30 8
                                    



" Pamiętaj, najwięcej strachu kryje się w głowie." *


Oliwia


Kolejne dni wyglądały tak samo. Budziłam się rano, schodziłam do jadalni w której czekał na mnie Luka i w ciszy jedliśmy posiłki. Nie zadawałam mu więcej pytań, nie chciałam. To czego się dowiedziałam było już wystarczająco popieprzone, wolałam nie ryzykować przyswajania kolejnych rewelacji. Nie miałam wpływu na to co się stanie. Po tygodniu znałam już całą wyspę wzdłuż i wszerz. Była stosunkowo niewielka i faktycznie prywatna bo znajdował się na niej tylko dom w którym byliśmy. Na tyłach był zaś drugi mniejszy dla pracowników i ludzi którzy byli chyba ochroniarzami. Przy pomoście stała motorówka i kilka razy kombinowałam by na nią wskoczyć i odpłynąć, ale po pierwsze nie wiedziałam jak i gdzie, a po drugie zawsze była pilnowana przez dwóch gości na których widok dostawałam gęsiej skórki. W całym domu nie było telefonów co zdawało się być oczywiste, to była pieprzona wyspa po środku niczego, jednak Luka często zamykał się w gabinecie i słychać było jak wydaje polecenia, co oznaczało że ma kontakt ze światem. Postanowiłam zakraść się tam gdy tylko nadarzy się okazja w nadziei że uda mi się z kimś skontaktować i uzyskać pomoc. Ten wariat wypływał co drugi dzień z kilkoma ludźmi w nieznanym kierunku i wracał średnio po dwóch - trzech godzinach. Obserwowałam z plaży jak wsiada na łódkę niedbale grzebiąc patyczkiem w piachu. Gdy tylko łódź zniknęła z zasięgu mojego wzroku popędziłam do domu i wpadłam do gabinetu. Przeszukiwałam wszystkie szafki, szuflady i półki w poszukiwaniu czegoś co pomoże mi się uwolnić od tego psychola. W jednej z szuflad znalazłam teczkę ze swoim imieniem, kolejną z imieniem Gośki, Vincenta, Matteo, Luigiego, Francesco. Boże ten wariat zbierał informacje o nas wszystkich. Następne to zobaczyłam to pozew rozwodowy o którym mówił ten kretyn i gazety z wydrukowanym anonsem ślubnym. Na sam widok zrobiło mi się nie dobrze. Gdy otwierałam teczkę Vincenta klamka drgnęła i drzwi się otworzyły. Zdrętwiałam gdy do pomieszczenia weszła Clara. Popatrzyła na mnie wzrokiem pełnym dezaprobaty

- Będzie dla pani lepiej jeśli pani stąd wyjdzie zanim wróci pan Russo. Bardzo nie lubi gdy ktoś grzebie w jego rzeczach - powiedziała podchodząc do biurka i zabierając dokumenty z moich rąk

- On mnie tu przetrzymuje wbrew mojej woli. Pomórz mi, nie chce tu być - powiedziałam patrząc na nią z nadzieją.

- On panią kocha, może nie potrafi tego pokazać jak należy, ale tak jest. Proszę dać mu szansę. To dobry człowiek

- Dobry człowiek? Szantażuje mnie, grozi moim bliskim, zmusza do ślubu! Tak nie robią dobrzy ludzie! - warknęłam zalewając się łzami.

Dotknęła mojego ramienia w pocieszającym geście i wtedy do gabinetu wszedł Luka. Popatrzył na nas beznamiętnie i usiadł na swoim fotelu.

- Claro po obiedzie wyjeżdżamy przygotuj wszystko proszę - powiedział po czym kobieta zostawiła nas samych.

- Znalazłaś coś ciekawego? - zapytał patrząc na rozrzucone dokumenty

Był pierdoloną oazą spokoju, co doprowadzało mnie do szału. Nie rozumiałam jak można być tak spokojnym gdy robi się takie okropne rzeczy.

- Wracamy dzisiaj do Nowego Jorku. Z tego co wiem mój braciszek wrócił na Sycylię więc będziemy mogli świętować nasz ślub w spokoju

Uśmiechnęłam się przelotnie. Powrót do cywilizacji mógł być moim wybawieniem. Byłam pewna że znajdę chwilę żeby powiadomić kogoś o tym co się dzieje. O ucieczce mogłam zapomnieć bo gdybym to zrobiła ten wariat skrzywdziłby Gośkę, a na to nie mogłam pozwolić.

- Wiem o czym myślisz, ale zapomnij o tym. Już ci mówiłem że im szybciej zaakceptujesz swój los tym łatwiej będzie nam obojgu. Kiedyś mnie kochałaś jestem pewien że znowu pokochasz, musisz się tylko trochę postarać

Podszedł do mnie i spojrzał mi w oczy. Przez chwilę błysnęło w nich coś co znałam, jakiś okruch człowieczeństwa. Zbliżył swoje usta do moich tak że dzieliły nas dosłownie milimetry. Oddychałam ciężko bojąc się ruszyć. Dotknął mojego ramienia wierzchem dłoni. Widziałam że czeka na mój ruch, ale jego dotyk i bliskość wywoływały we mnie odrazę. Chciałam się odsunąć, ale złapał mnie ciasno w tali i wpił się w moje usta z dzikim warknięciem. Chciałam go odepchnąć, ale był zbyt silny. Przed oczami stanęła mi scena z mojego mieszkania. Łzy zaczęły płynąć po moich policzkach, starałam się nie rozchylić ust, ale wtargnął językiem do ich wnętrza siłą. Masował mój język swoim, przyciskając mnie do siebie tak mocno że poczułam jak jego twarda erekcja naciska na moje podbrzusze. Nie mogłam tego znieść, każdy jego dotyk był torturą, brzydził mnie. Usłyszałam jak rozpina rozporek spodni, a potem chwyta moją dłoń zsuwając ją na swój nabrzmiały członek. Nie wytrzymałam i ugryzłam go w wargę tak mocno, że poczułam na języku metaliczny posmak jego krwi. Odepchnął mnie i wymierzył siarczysty policzek. Bolało, ale nie tak jak jego dotyk. Wolałam to od jego pieszczot, jego łap na moim ciele. Poprawił spodnie i spojrzał na mnie rozbawiony.

- To cię będzie drogo kosztowało skarbie - wytarł sączącą się krew z wargi i oblizał palec. A teraz wypierdalaj - warknął

Odwróciłam się i wybiegłam roztrzęsiona z gabinetu. Wpadłam do swojej sypialni i płakałam tak długo aż moje powieki zrobiły się ciężkie i zasnęłam.

Sidła Namiętności - Odrodzenie #2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz