Rozdział 5

874 41 11
                                    


" Kto kocha naprawdę, będzie kochać zawsze. Gniew zmieni w kochanie, a zdradę w niepamięć."*


Vincent

Razem z Francesco siedziałem już od kilku godzin w pieprzonym klubie w Rzymie. Tak jak podejrzewaliśmy stary Esposito ugościł nas najlepiej jak tylko potrafił. Było oczywiste, że po naszej akcji w Neapolu srał po gaciach. Pieprzony staruch przyjął nas w swoim domu, a swoje córki wystawił jak jakieś klacze na sprzedaż. Choć przyznam, że były naprawdę ładne, ja miałem już swoja kobietę, a Francesco no cóż, coraz bardziej dochodziłem do wniosku, że on też już wybrał. Kilka razy rzucał pewne aluzje dotyczące Angel, ale nigdy nic konkretnego. Był dla mnie jak brat i naprawdę cieszyłoby mnie gdyby wybrał na żonę moją siostrę, obawiam się jednak, że nie był jeszcze gotowy żeby oddać duszę jednej kobiecie, a mimo iż sam nie jestem święty dla siostry pragnę mężczyzny dla którego ona będzie tą jedyną, a nie jedną z wielu. Jednak teraz moje myśli krążyły wokół kobiety, która skradła moje serce. Ostatnie dwa tygodnie kurewsko mi się dłużyły. Przez ostatnie lata budowałem swoje imperium napędzany żądzą zemsty, a ona wyzwalał we mnie to co najgorsze. Ludzie się mnie bali, ale i szanowali mnie. Nigdy nawet by mi przez myśl nie przeszło, że zapragnę miłości bardziej niż zemsty. Tak jak kazałem chłopaki pilnowali Oliwii w dzień i w nocy.  Miałem ochotę jak najszybciej znaleźć się już blisko mojej pani, jednak po tym jak Esposito przystał na wszystkie nasze warunki, musiałem odsiedzieć tu swoje dla zasady.  Francesco natomiast bawił się wyśmienicie, zajęty cycatą dziwką, która już prawie mu obciągała. Stary też sobie nie żałował, choć widziałem, że cały czas bacznie mnie obserwuje. 

- Vincent, przyjacielu, nie wyglądasz jak byś się dobrze bawił, korzystaj, czym chata bogata - wskazał na dziwki i kokę na stole

Spojrzałem na niego z pogardą i wyszedłem bez słowa z loży udając się do baru. Miałem swoje zasady. Prochy tylko sprzedawałem, nie tykałem tego gówna, a dziwki pieprzyłem tylko w swoich klubach, albo u Francesco, przynajmniej do puki nie poznałem Oliwii. Była jedyną cipką której chciałem smakować i miałem gdzieś co pomyślą inni. Kiwnąłem na kelnera by nalał mi burbona i rzuciłem okiem na parkiet. Klub pękał w szwach, ale towarzystwo pozostawiało wiele do życzenia. Poczułem na ramieniu czyjąś dłoń i odruchowo sięgnąłem po broń. Dziewczyna zabrała rękę i uśmiechnęła się zalotnie zupełnie ignorując fakt że do niej mierzę. 

- Ale jesteś nerwowy, wyluzuj trochę, po to przychodzi się do klubu. 

Usiadła obok i zamówiła to samo co ja. 

- Jeśli przysłał cię ojciec, to już mówiłem, że nie jestem zainteresowany - warknąłem

Dziewczyna opróżniła szklankę i zamówiła jeszcze raz to samo. Była naprawdę śliczna, długie nogi, długie czarne włosy, delikatny makijaż, a jej ubiór, seksowny ale skromny. 

- Nie przeceniaj się przystojniaku, ja też nie jestem zainteresowana - odpowiedziała obojętnie czym przyciągnęła moją uwagę. 

- Tatuś wie że tu jesteś? 

- Pieprzy pewnie jakąś dziwkę, zresztą ma mnie gdzieś, a ja  chyba mogę się napić po tym jak chciał mnie dzisiaj sprzedać jak jakąś rzecz - prychnęła kpiąco

Uśmiechnąłem się pod nosem na jej szczery komentarz. Dziewczyna miała jaja i widać było, że gardzi ojcem i jego zdaniem. 

- Taki los kobiet w naszym świecie, złotko.

- Masz dzieci? - zapytała nieco mnie zaskakując. 

Normalnie bym jej nie odpowiedział, być może kazałbym jej nawet wypierdalać, ale w jej spojrzeniu było coś co wzbudziło moją ciekawość odnośnie dalszego przebiegu tej rozmowy. 

- Nie, jeszcze nie mam. 

- Jeszcze, co znaczy że być może kiedyś twoja córka będzie tobą gardzić jak ja swoim ojcem

- Nie każdy jest taki jak twój ojciec 

- Ale taki jest nasz los w waszym świecie - powiedziała z nutką żalu w głosie.

Przyznam, że zrobiło mi się jej trochę żal, widać było, że stary Esposito nie sprawdzał się jako ojciec, jednak nie zareagowałem na jej słowa. 

- Jesteś inny - powiedziała spoglądając mi prosto w oczy, a przez moje ciało przeszedł dziwny dreszcz. 

Od kiedy zapragnąłem Oliwi żadna kobieta nie zrobiła na mnie takiego wrażenia, ale ta mała czarnulka miała w sobie to coś. Uśmiechnąłem się do niej szczerze, chyba pierwszy raz dzisiejszego wieczoru. 

- Nie jestem inny złotko, jestem gorszy od innych 

Odstawiła szklankę i podeszła do mnie tak blisko, że nasze ciała prawie się ze sobą stykały. Położyła dłoń na mojej piersi gładząc delikatnie materiał koszuli i przysunęła do mojego ucha. 

- Wtedy siedziałbyś na górze, a nie tu, zazdroszczę jej, ma wielkie szczęście - musnęła mój policzek, a potem odeszła. 

Patrzyłem jeszcze przez chwilę w jej stronę i nie mogłem wyjść z podziwu jak taki kutas jak Esposito spłodził tak mądrą i wrażliwą istotę. Przyznam szczerze, że będąc w jego domu myślałem, że jego córki to puste, zapatrzone w siebie dupy, ale teraz dotarło do mnie, że są tylko marionetkami w rękach pojeba i najprawdopodobniej trafią do jakiś zwyrodnialców, którzy będą nie lepsi niż ich ojciec. Dopiłem drinka i kiwnąłem do chłopaków, że wychodzimy, nie miałem ochoty dłużej tu przebywać. Po rozmowie z Giną straciłem resztki szacunku do jej ojca i gdybym został, mógłbym przypadkiem rozjebać mu łeb. Przez chwile pomyślałem o Angel. Czy czuła się tak samo gdy oznajmiłem jej, że musi wkrótce wyjść za mąż i że już zdecydowałem za kogo? Kurwa! Od kąt się zakochałem stawałem się miękką cipą.  Wsiadłem do suva i kazałem chłopakom jechać na lotnisko. Moje rozmyślania przerwał dźwięk mojego telefonu, dzwonił Carlo. Serce podskoczyło mi do gardła na myśl, że coś się stało Oliwii. 

- Mów! - warknąłem

- Szefie, pańska żona właśnie przyjechała do apartamentu pana brata, mamy ją zatrzymać? 

Krew się we mnie zagotowała, zacisnąłem szczękę zgrzytając zębami. Kurwa! Jednak do niego poszła. Przez ten cały czas myślałem tylko o niej, a ona poszła do niego.!

- Nic nie róbcie, macie czekać, aż wyjdzie i dalej ją obserwować - warknąłem kończąc połączenie. 

Byłem kurwa wściekły, jeśli okaże się, że mój braciszek położy na niej swoje brudne łapy to przysięgam, że tym razem go zabije. Razem z chłopakami wsiadłem do samolotu i poleciłem dziewczynie z obsługi nalać mi drinka. 

- Szefie kapitan pyta czy lecimy do Palermo?

- Zmiana planów, czas zacieśnić rodzinne więzy - powiedziałem 

Samolot zaczął kołować, a ja wychyliłem szklankę i uśmiechnąłem się pod nosem. Wygląda na to, że muszę skrócić smycz mojej żonce. To że pozwoliłem jej wyjechać nie oznaczało, że pozwoliłem jej odejść. Była moją żoną i tak pozostanie do dnia mojej śmierci. Nadszedł czas by moja kicia przypomniała sobie do kogo należy i czy tego chce czy nie wkrótce jej to uświadomię. 

~~~~~~~~~~~~
* Maanam

Sidła Namiętności - Odrodzenie #2Where stories live. Discover now